Najnowsze wpisy, strona 56


sty 06 2016 Ostatni dzień skazańca przed karą śmierci......
Komentarze (0)

Skazany,którego czas dobiega końca,spędza ostatni dzień na przyjmowaniu gości,członków rodziny,przyjaciół,czasem adwokatów.Zabrania sie podczas nich kontaktu fizycznego.Rozmowy toczą się przez grubą,szklaną ścianę,korzystaja też z telefonów.Kiedy czas wizyt dobiega końca,nadchodzi pora na ostatni posiłek.
Przygotowania do egzekucji rozpoczynają sie około godziny przed wyznaczonym terminem.Skazany
przebiera sie w kombinezon przypominający strój chirurga.Straznicy unieruchamiaja go na wózku pasami,zaopatrzonymi w rzepy i kiedy rusza w swoja ostatnia droge,więżniowie urządzają mu głośne pożegnanie.Krzyczą,wrzeszczą.Rwetes ten trwa jeszcze kilka sekund po egzekucji,potem nagle ustaje.
Kiedy straznicy przygotowują skazanego,komora śmierci już czeka....Świadkowie wchodza z powaga do dwóch pomieszczeń dla obserwatorow.Jedno przeznaczone jest dla członkow rodziny ofiary,drugie dla rodziny zabójcy.Za pomieszczeniem dla rodziny ofiary i za lustrem weneckim jest pomieszczenie dla rodziny zabójcy.Niektorzy skazani nie chca,żeby rodzina ogladala ich smierć.Niektórzy nie mają rodziny.Podobnie jak niektóre ofiary.Ich pomieszczenie też bywa wb połowie puste.Pomieszczenia te są od siebie oddzielone tak,że świadkowie sie nie spotykają.Siadając,nic nie widzą...Okno z widokiem na komorę śmierci jest zasłonięte.
Do komory wjeżdża wózek...
Na skazanego czekaja już technicy,każdy z rurką kroplówki w ręku...
Zasłona się podnosi.Skazany nie widzi rodziny ofiary,widzi za to swoja.
Lekarz przymocowuje mu do piersi końcówkę stetoskopu.
Na scianie wisi telefon na wypadek.gdyby w ostatniej chwili nadeszły dobre wieści....
Naczelnik podchodzi do skazanego i pyta,czy chce coś powiedzieć...Ostatnie słowo skazanego nie może trwac dłużej niż dwie minuty.Skazani zwykle niechcą,chociaż bywa,że prosza o przebaczenie,mówią,że sa niewinni,modla się,lub rozgoryczeni zaczynają kogoś gwałtownie oskarżać.
w małym pomieszczeniu,tuż za wózkiem,ukrywa sie trzech katów.Nikt ich nie może zobaczyc.
Rurki wystające z ramion skazanego biegna przez dwie 5 cm srednicy dziury,do sąsiedniego pomieszczenia.Kiedy jest już pewne,że telefon nie zadzwoni-kaci robią swoje...
Rozpoczyna sie wstrzykiwanie trucizn...
Najpierw do zył pompuje się roztwór fizjologiczny,zaraz potem tiopental sodowy,który pozbawia przytomności,znów roztwór fizjologiczny,potem bromek wekuronium(zatrzymuje oddech).
Po kolejnej dawce roztworu,podaje sie chlorek potasu,który zatrzymuje serce...
Do komory wchodzi lekarz...przeprowadza krotkie badanie.Stwierdza zgon....
Zasłony opadają...
(na podst.książki J.Grishama "Niewinny"mruga



 
strega63   
sty 06 2016 List samobójcy...
Komentarze (0)
Umieram samotny - tak samo samotny, jakim przyszedłem na ten świat...
Każda myśl i czyn staje się problemem, rzeką nie do przebycia, wirem, który wciąga na samo dno, z którego nie można już się odbić…
Jeśli myślisz,że można uciec z dna oceanu z podciętymi żyłami, gdy dookoła krążą piranie, rekiny i morskie węże…
Nie chce już nikogo znać z nikim być nie chce rozmawiać, spotykać się i wychodzić gdziekolwiek... I po cokolwiek... Moje życie to cela samotności, ciszy, wiedzy, pragnień zamkniętych we mnie samym – to mój skarb, moja prawda i zasady…
Cela i wolność zarazem…
Cela z kratami i otwartymi drzwiami, z których nie chcę skorzystać…
Światło przyciąga - ale mrok jest bezpieczny, cichy jak sen we mgle, jak magia starego porządku, nadzieja prawdy kiełkująca na polach krwawych kłamstw…
Umieram tak jak się narodziłem w ciszy swego snu nieświadomy celu i drogi - nieświadomy swego następnego potężnego ja...
Jestem tylko płatkiem śniegu, którego widzę w ostatnim mgnieniu świadomości, jestem tylko statystyczną plamą rozlewającej się czerwieni na białym łożu śmierci, satyrycznym umarlakiem, ciałem, denatem, amoralnym dewiantem, demonem dla kościoła demonicznych aniołków koloru purpury...
Czymże jest demon, czymże jest anioł ? Jeśli nie tym samym ? Każdy z was ma anioła, który dla wrogów waszych jest demonem … Przyjmujecie kłamstwo wraz z krwią i ciałem bawicie się słowem … oplatacie ciało swe wężami, aby tylko uspokoić żyjące w was zwierzęcia wycie i skamlenie… Żadne słowo od tysiącleci dwóch i pół prawdą nie jest tylko snem, którym usypia się i zabija człowieka na łonie i w imię zła…
Zamykając oczy odbijam w nich piętno otaczającego mnie świata...
Iluż to już ludzi przeklęło świat w ostatniej sekundzie swego życia?! Klątwa to czar duszy, eliksir życia dla rzucającego i chwila obłędu dla całego realnego świata…
A potem już tylko cisza, ogromna cisza ciemnego przejścia pomiędzy jestem, byłem i będę...
I wszystko takie jest i wszystko tak trwa i odchodzi... Stukot serca nagle znika, mija zdenerwowanie tylko błoga cisza napełnia to, co kiedyś zwało się dusza...
Zapomniałem w imię mojego potężnego jestem, zapomniałem swego imienia, drogi do domu… twarze ludzi stają się niewyraźną plamą, nierealnym wspomnieniem, deja vu…
Kim lub, czym jestem? W jednej chwili stałem się wszechobecnym ja, które nie ma końca i początku, które żyje i ewoluuje, przeistacza się zapominając swoje poprzednie ja…
Trwając w szczęściu lub beznadziei tworu, jakim w danej chwili dane nam będzie być...
Jestem wszystkim tym, czym i kim byłem, ale tylko w chwili przejścia pomiędzy bytem materialnym a niematerialnym staje się cząstkę siebie samego i wszystkiego, co mnie otacza...I nie wołają mnie tak jakbym sam wołał siebie, bo wszystkim, czym jestem to także tobą i tym słowem ...

Jeśli nie odpisze na twój świąteczno - noworoczny list to nie będzie znaczyło,że zapomniałem, lecz, że już nie żyje jako ktoś, kto Cię znał...
Pamięć ma - po śmierci i o Tobie zapomni…, bo wszystko przemija, lecz tylko na chwil kilka…, aby wrócić z siłą wiatru i wspomnienia, zakołysać marzeniami i zasnąć wspomnieniami…
Choć być może znów spotkamy się w innym czasie, wymiarze i być może będziemy razem żyli lub się nienawidzili...
I nawiedzi nas sen niedorzeczny, że kiedyś, coś między nami było i,że ja, mimo iż coś się skończyło dalej nocami pisze do Ciebie listy skrywane na dnie serca - pełne żalu i goryczy, twojej nienawiści, twojego kłamstwa i podwójnej twarzy...
I spojrzę rano na śpiącą Ciebie wymazując z pamięci niedorzeczność naszego dawnego sennego, choć jakże realnego poznania...

I kiedy znów zapadnie cisza z życiem rozstania powoli i majestatycznie spłynie z nieba na ziemie płatek białego śniegu, który w ostatnim wspomnieniu zatopi się we krwi kałuży zmieniając kształt i barwę a powietrze mroźne i gęste w ciszy nocnego szelestu poniesie ostatnie tchnienie i nastąpi … zapomnienie...
Taka jest śmierć samotna w ciszę poranka wtopiona w sen nasz przeniesiona w wymiarach wielu - niesie wspomnienie nas samych i pragnienie takiej śmierci na leśnej skąpanej w śniegu polanie...

Czy zabije się znów na śniadanie czy podetnę sobie żyły w wannie zawsze ma krew zmiesza się, że śniegiem lub woda tam gdzie kończy się i zaczyna każde życie i połóg ...

Całe życie to sekunda strachu, lęku, odrętwienia, smutku, odepchnięcia, ciszy, odprężenia, zapomnienia … Śmierć to pchnięcia stali, uderzenie kuli, zapach gazu - zamknięcie drzwi, za którymi znów jesteśmy … my...
Czy się bać? Czy uciekać? A może samemu śmiercią wypiąć się na świat...?
Wybór zamyka się w słowach... I wyborach tak płochych jak agonalny trzepot motylich skrzydeł przypinanych za życia szpilką do stereotypowych szkolnych tablic …
Życie i świat to manipulacja i gra… i tylko przejście i śmierć uwalniają nas na chwilę…

Zamykam drzwi, nie zapuka do nich już nikt…



strega63   
sty 06 2016 Smutno mi... 16.03.2008
Komentarze (0)
ZEGNAJ BOGUSIU.....
Chroń nas niewolnych
Chroń nas niewolnych Rodzicielko Boża
Od nagłej śmierci i spalenia ciała
Od zejścia dusz naszych na grzeszne bezdroża
By po nas dobra pamięć pozostała
Użycz nam Matko dziś sycącej strawy
Byśmy spać poszli mniej, niż wczoraj głodni
Aby nie łamał słabych dusz los krwawy
I omijały nas myśli o zbrodni.
Zamyka w swych skalnych ramionach krzyk upadłych aniołów,
Szydząc z ich niewinności i strachu
Swymi zimnymi oczami patrzy z pogardą na potęgę natury
Gardzi ogromem wszechświata, gdyż to ona pożera
Władzę naiwnych stworzeń.
Pała wieczną nienawiścią, która wzmaga jej nieodparty głód śmierci
A człowiek jest tylko
Częścią jej bezlitosnej egzystencji
Nadeszło
i znikło
liść z zielonego drzewa
pogrzebany w okruchach śniegu
marzący o wieczności
która była tylko chwilą

Gdzieś wiał wiatr
wciąż inny
grzebał liście
i tysiące dzieci
biegających wśród miliona krzyży

Płatki białych róż,
Mieniły się tak pięknie,
Znicz zaczynał przygasać...
Twe ciało martwe,
Dusza i pamięć o Tobie...
Ciągle żywa...
Bo ten most życia,
Tak kruchy...
Gdzieś pomiędzy wierszami...
Na skrzyżowaniu słów niewypowiedzianych...
Twarz z kamienia,
Nauczona nie okazywać cierpienia...
Niczym wieczne iskierki szczęścia...
Nie istnieć...

strega63   
sty 06 2016 Przypadek?
Komentarze (0)

Spotkalo nas coś niesamowitego......Szansa 1 na milion,że to mogło sie przydarzyć...........
Ale zacznę  od początku............
Mama wracając ze sklepu,zobaczyla cos leżącego na chodniku.....Podeszła bliżej.....
To był telefon.Taki starszy model.........
Niewiele myśląc -podniosla go i wzięła do domu.Moja siostra,która mieszka wraz z mamą i swoją rodzina,pooglądala ten telefon,pozaglądala do niego...Stwierdzila,że jest dobry i działa.
Mama położyła go u siebie w pokoju na segmencie...Minęło pare dni..Do mamy przyjechała moja druga siostra.Zauważyla ten telefon,a że swój miała akurat w naprawie,pozyczyła go od mamy.W domu ,jak to zawsze bywa,równiez zaczela go oglądac....Otwarla z tyłu klapke,tam gdzie znajduje sie bateria.I nagle cos wypadło spod baterii.....Spadło jej na kolana.Wzieła do reki...Były to zdjecia......Male zdjęcia jak do dowodu......
Patrzy............i oniemiała.Na zdjeciach był nasz ojciec.....
Samo to zdarzenie jest troche dziwne.......Faktem jest że.............ojciec nie zyje juz od

kilkunastu lat...

strega63   
sty 06 2016 Życzenia czasem się spełniają...19.08.2012...
Komentarze (0)

Ktos mi zyczył w sobote nocy pełnej wrażeń..i stalo się...
Jak wiekszośc z Was wie,mam w terrarium boa constrictora,czyli węża -dusiciela.
On należy do mojej córki,ale zięć absolutnie nie zgodził się go zabrać.Wąż ma około 3 metrów długości i jest gruby jak męskie przedramię.Wieczorem,jak zawsze,posiedziałam przy kompie,ale znacznie krócej niż zawsze.Z nadzieją na spokojny,długi sen,położyłam sie spać.
Mąż,jak co wieczór,"oglądał tv",czyli drzemał na fotelu przy telewizorze.Nagle usłyszelismy na korytarzu huk.Mąż zerwał się i pobiegł zobaczyć co się stało.A na korytarzu stało terrarium z wężem.Od razu rzuciło się w oczy,że chociaż terrarium jest zamknięte,to wężą w nim nie ma.
Przybiegł do mnie i od razu mi o tym powiedział.Normalnie dostałam "gęsiej skórki".
Zaczęły się poszukiwania węża.Wkoncu się znalazł.Wyszedł na górę,po schodach i wlazł do szafki,na półkę.Mąż  chciał go wyciągnąc,ale ta zaraza łeb wysunęła,zrobiła "eskę" z ciała i szykuje się na niego!Myślałam,że zawału dostanę,jak to zobaczyłam.
-Przecież ta cholera nie da ci się wyciągnąć!-powiedziałam
-Wiesz,że ja ci nie pomoge,bo ona silniejsza ode mnie..Myśl teraz,co zrobic!
Mówiłam spokojnie,ale cała się trzęsłam z nerwów.
Nagle wpadł mi pewien pomysł do głowy...
Okręciłam sie na pięcie,wpadłam do pokoju i z szafy wyciągnęłam wiatrówke i śruty.
Jak mąż zobaczył mnie tak uzbrojoną...oniemiał...
-Czys ty zwariowała?Na węża z wiatrówka?
-A co?Miałam po siekiere leciec?-odpowiedziałam pytaniem na pytanie...
-Kobieto,opamietaj się..tym to możesz mi predzej cos zrobić,a nie wężowi...
-To co?Mam po ta siekiere lecieć?-zapytalam...
Nie odpowiedział...Moze akurat udało by sie trafic w razie potrzeby w węża a nie w męża...
Byle sie nie pomylić....
_Wez sie z ta wiatrówką!-on tak do mnie...
-Przecież nie masz pojęcia o strzelaniu...
-Zawsze jest ten pierwszy raz-odparłam,przyciskając wiatrówke do ramienia._
_Łap tego dziada,mowie,bo mi reka drzy-poganiając tak męża,celowałam w kierunku ukrytego uciekiniera.Patrze ,co bedzie dalej....Musiałam opuścic na dół tą wiatrówke,bo juz reka za bardzo drzala.....
Ale mąż znalazł sposób na złapanie gadziny.
Wziął ręcznik,zarzucił cholerze na łeb i zaczął ciągnąć w swoja strone.
Udało się...Wyciagną węża z półki.Teraz trzeba było ja sprowadzić po schodach na dół,do terrarium.ja stałam z tą wiatrówką w pogotowiu,a on się szarpal z gadem.
Jedna reką trzymając załeb,po kolei,po stopniach,ściągnął ją na dół...
Gdy juz byli na dole,koło terrarium,wąż znów spróbował ucieczki...Mąż nadal trzymał ją za głowe przez recznik,a ta cholera zaczęła sie cofac tyłem w moja strone..Tak sie naciagnęła
prawie pod moje nogi,że mało brakowało ,a odstrzeliła bym jej ogon...Udalo sie ja ujarzmic na moment,który wystarczył,aby ja częściowo wcisnąc do terrarium...No i po trochu,po trochu cała wlazła.Ależ była wściekla,bo węze nie lubią miec zasłoniętych oczu...
Mąż szybko zasunął szybe...
Teraz terrarium mam całe obklejone tasma..Każda szczelinka...kazda dziurka zatkana...Zobaczymy co bedzie dalej....
Rano poszłam do córki,aby powiedziec jej o ucieczce...
Wzięłam też numer telefonu do tych hodowcow,u których była kupiona...
Problem w tym,ze nie odbieraja telefonu.
Mam nadzieje,że poradza nam ,co z nia zrobic..A może ja zabiorą?

****************************************************
Ale to nie był koniec nocnych wrażen ....Ledwo usnelam,znów musiala wstawac....
Obudzil mnie głos wołajacy-Pogotowie?
Wystraszyłam sie,mysląc,ze to znów cos z wężem...
Wyskoczyłam z łóżka...Koty poleciały od razu za mna,bo mysały,ze czas karmienia nadszedł.
Za kotami dreptała nasza wnusia.
Wyjrzalam przez okno.Tam mój  mąż wzywał straz pozarna...
Po prostu pomyliły mu sie numery telefonu...
_Co sie znow do cholery dzieje?-wrzasnełam przez okno..
-Sąsiedzi sie palą!-zawolał i pobiegł budzic ludzi..
Akurat tych,co mogli sie spalić,to nie mogli dobudzic.
(W tym domu mieszka małzeństwo i dwoje małych dzieci...)
Za to inni wyskoczyli z domów i gasili,dopóki straz nie przyjechala...
Na szczęście nikomu nic się nie stało...
Dom nie zdążyl sie zająć ogniem.Spłonęło tylko drzewo przygotowane na opał na zime i samochód...Spłoneło tez troche drzew.....
Prawdopodobnie było to podpalenie...


strega63