Życzenia czasem się spełniają...19.08.2012...
Komentarze: 0
Ktos mi zyczył w sobote nocy pełnej wrażeń..i stalo się...
Jak wiekszośc z Was wie,mam w terrarium boa constrictora,czyli węża -dusiciela.
On należy do mojej córki,ale zięć absolutnie nie zgodził się go zabrać.Wąż ma około 3 metrów długości i jest gruby jak męskie przedramię.Wieczorem,jak zawsze,posiedziałam przy kompie,ale znacznie krócej niż zawsze.Z nadzieją na spokojny,długi sen,położyłam sie spać.
Mąż,jak co wieczór,"oglądał tv",czyli drzemał na fotelu przy telewizorze.Nagle usłyszelismy na korytarzu huk.Mąż zerwał się i pobiegł zobaczyć co się stało.A na korytarzu stało terrarium z wężem.Od razu rzuciło się w oczy,że chociaż terrarium jest zamknięte,to wężą w nim nie ma.
Przybiegł do mnie i od razu mi o tym powiedział.Normalnie dostałam "gęsiej skórki".
Zaczęły się poszukiwania węża.Wkoncu się znalazł.Wyszedł na górę,po schodach i wlazł do szafki,na półkę.Mąż chciał go wyciągnąc,ale ta zaraza łeb wysunęła,zrobiła "eskę" z ciała i szykuje się na niego!Myślałam,że zawału dostanę,jak to zobaczyłam.
-Przecież ta cholera nie da ci się wyciągnąć!-powiedziałam
-Wiesz,że ja ci nie pomoge,bo ona silniejsza ode mnie..Myśl teraz,co zrobic!
Mówiłam spokojnie,ale cała się trzęsłam z nerwów.
Nagle wpadł mi pewien pomysł do głowy...
Okręciłam sie na pięcie,wpadłam do pokoju i z szafy wyciągnęłam wiatrówke i śruty.
Jak mąż zobaczył mnie tak uzbrojoną...oniemiał...
-Czys ty zwariowała?Na węża z wiatrówka?
-A co?Miałam po siekiere leciec?-odpowiedziałam pytaniem na pytanie...
-Kobieto,opamietaj się..tym to możesz mi predzej cos zrobić,a nie wężowi...
-To co?Mam po ta siekiere lecieć?-zapytalam...
Nie odpowiedział...Moze akurat udało by sie trafic w razie potrzeby w węża a nie w męża...
Byle sie nie pomylić....
_Wez sie z ta wiatrówką!-on tak do mnie...
-Przecież nie masz pojęcia o strzelaniu...
-Zawsze jest ten pierwszy raz-odparłam,przyciskając wiatrówke do ramienia._
_Łap tego dziada,mowie,bo mi reka drzy-poganiając tak męża,celowałam w kierunku ukrytego uciekiniera.Patrze ,co bedzie dalej....Musiałam opuścic na dół tą wiatrówke,bo juz reka za bardzo drzala.....
Ale mąż znalazł sposób na złapanie gadziny.
Wziął ręcznik,zarzucił cholerze na łeb i zaczął ciągnąć w swoja strone.
Udało się...Wyciagną węża z półki.Teraz trzeba było ja sprowadzić po schodach na dół,do terrarium.ja stałam z tą wiatrówką w pogotowiu,a on się szarpal z gadem.
Jedna reką trzymając załeb,po kolei,po stopniach,ściągnął ją na dół...
Gdy juz byli na dole,koło terrarium,wąż znów spróbował ucieczki...Mąż nadal trzymał ją za głowe przez recznik,a ta cholera zaczęła sie cofac tyłem w moja strone..Tak sie naciagnęła
prawie pod moje nogi,że mało brakowało ,a odstrzeliła bym jej ogon...Udalo sie ja ujarzmic na moment,który wystarczył,aby ja częściowo wcisnąc do terrarium...No i po trochu,po trochu cała wlazła.Ależ była wściekla,bo węze nie lubią miec zasłoniętych oczu...
Mąż szybko zasunął szybe...
Teraz terrarium mam całe obklejone tasma..Każda szczelinka...kazda dziurka zatkana...Zobaczymy co bedzie dalej....
Rano poszłam do córki,aby powiedziec jej o ucieczce...
Wzięłam też numer telefonu do tych hodowcow,u których była kupiona...
Problem w tym,ze nie odbieraja telefonu.
Mam nadzieje,że poradza nam ,co z nia zrobic..A może ja zabiorą?
Obudzil mnie głos wołajacy-Pogotowie?
Wystraszyłam sie,mysląc,ze to znów cos z wężem...
Wyskoczyłam z łóżka...Koty poleciały od razu za mna,bo mysały,ze czas karmienia nadszedł.
Za kotami dreptała nasza wnusia.
Wyjrzalam przez okno.Tam mój mąż wzywał straz pozarna...
Po prostu pomyliły mu sie numery telefonu...
_Co sie znow do cholery dzieje?-wrzasnełam przez okno..
-Sąsiedzi sie palą!-zawolał i pobiegł budzic ludzi..
Akurat tych,co mogli sie spalić,to nie mogli dobudzic.
(W tym domu mieszka małzeństwo i dwoje małych dzieci...)
Za to inni wyskoczyli z domów i gasili,dopóki straz nie przyjechala...
Na szczęście nikomu nic się nie stało...
Dom nie zdążyl sie zająć ogniem.Spłonęło tylko drzewo przygotowane na opał na zime i samochód...Spłoneło tez troche drzew.....
Prawdopodobnie było to podpalenie...
Dodaj komentarz