Najnowsze wpisy, strona 54


sty 06 2016 Pamięci mojej koleżanki, Bogusi...
Komentarze (0)
W normalnym stanie świadomości działają w nas mechanizmy obronne, podobne do czujek, które ostrzegają, że ktoś chce do nas wtargnąć. Bywają jednak sytuacje, kiedy ludzie tracą nad sobą kontrolę i nie są siebie świadomi. Zdarza się to po wypiciu alkoholu, zażyciu narkotyków, w każdym odmiennym stanie świadomości (nawet po wypaleniu papierosa!), po utracie przytomności, silnym uderzeniu w głowę, w czasie operacji, gdy jesteśmy pod narkozą. Duch może wtedy zawładnąć ciałem bez naszej wiedzy i zgody. Czasami bliscy, przyjaciele, znajomi nie chcą wtrącać się w jego życie uważając, że to co dany człowiek robi jest jego sprawą, że każdy ma prawo przeżyć życie tak, jak chce. Czasami wynika to z ogólnie panującej znieczulicy. Najczęściej jednak są oni tak bardzo zaabsorbowani sobą, obowiązkami w domu, pracy, że nie zauważają obok siebie osoby potrzebującej pomocy. Po naszych długich utarczkach z duchem przebywającym w ciele znajomego dochodzimy do wniosku, że nawiedzony człowiek swoim postępowaniem tak nam dokuczył, że mamy go serdecznie dość, najlepiej niech zniknie nam z oczu.
Jest to oczywiście to, czego duch pragnie najbardziej - mieć opętanego w całości dla siebie. To, co duch robi z nami przypisujemy złośliwości nawiedzonego, a ten myśli o nas dokładnie to samo. Nie zdajemy sobie sprawy, że pomiędzy nami a nawiedzonym jest ogromna przepaść, którą w całości wypełnia duch, w której pociąga za wszystkie sznurki, oczywiście niewidoczne dla oka. Odsuwamy się od nawiedzonego, a on od nas. Duch ma nas z głowy, nawiedzony coraz bardziej pogrąża się w beznadziei i jest już o krok od decyzji o samobójstwie, a duch od uwolnienia się od nieodpowiedniego obiektu. Zaczyna udowadniać nawiedzonemu, że jego życie kompletnie nie ma sensu. Jak? Poprzez ciągłe obrzydzanie mu wszystkiego. Cokolwiek by nie zrobił, jest źle. Nie jest to zwykłe krytykowanie w celu wskazania błędów, które można naprawić. Duch pragnie przekonać nawiedzonego, że jest kompletnym zerem, śmieciem, nawet nie kimś, a czymś bez wartości. Najtrudniej jest duchowi na samym początku, kiedy człowiek ma jeszcze dużo samoświadomości, wie, że potrafi czegoś dokonać, że jest kochany, akceptowany itd. Gdy duch zaaranżuje lub natrafi u nawiedzonego na jakiś dołek psychiczny, wykorzysta tę szansę, gdyż wtedy będzie mu go dużo łatwiej pogrążyć. Gdyby pomimo zabiegów ducha człowiek nadal miał oparcie w rodzinie lub przyjaciołach, duch miałby wielkie problemy namówić go do samobójstwa. (...)
Zdarza się, że duch przez dłuższy czas namawia człowieka do samobójstwa, a ten nie reaguje. Może zacząć go wtedy nakłaniać do zabójstwa. W wielu krajach za zabójstwo można zostać skazanym na karę śmierci i duch o tym wie. Dla niego to wszystko jedno, w jaki sposób uwolni się od niechcianego człowieka. W końcowym efekcie rezultatem dla człowieka będzie śmierć, a dla ducha wolność.
strega63   
sty 06 2016 Groby wampirów...
Komentarze (0)

Liczący sobie 4000 lat grób „wampira” został znaleziony w Europie Środkowej. Uważa się go za pierwsze miejsce pochówku istoty uważanej za „nieumarłego”. Grób w wielu szczegółach przypomina groby celtyckie na Wyspach Brytyjskich, w których pochowano spragnionych krwi „revenantów”, czyli „powracających”.
Revenanci to niedawno pogrzebani ludzie, którzy wstawali ze swych grobów szukając zemsty lub po prostu krwi. To postaci z anglo- saskiego folkloru. Mają wiele cech wspólnych z wampirami.
Na znalezisko natrafiono podczas rutynowych wykopalisk archeologicznych na stanowisku niedaleko Mikulovic we wschodniej Bohemii w Czechach. Oznacza ono, że Dracula i pozostali z jego rodzaju mogą pociągnąć swoją linię krwi aż do epoki brązu.
Podczas badania stanowiska archeolodzy odkryli grób człowieka, którego szkielet nosił wiele mówiące znaki, że jego współplemieńcy uważali go za wampira. Dlatego też podjęli wiele działań, które miały powstrzymać go przed wyjściem z grobu. Pogrzebano go z daleka od innych. Jego ciało zostało przywalone kamieniami, aby nie mógł wstać i dręczyć żyjących. Jeden głaz umieszczono na klatce piersiowej, drugi na głowie. Tylko zwłoki ludzi uważanych za wampiry były traktowane w ten sposób.
W Europie, jedynym ludem który praktykował podobne rytuały byli starożytni Irlandczycy. Irlandzkie królestwo Dalriada rozciągało się od terenów obecnej Irlandii Północnej po zachodnią Szkocję. Zgodnie z pradawnym rytuałem, który przetrwał w niektórych miejscach aż do XVII wieku, zwłoki osób podejrzanych o bycie Dearg - dul, w czasie pochówku były obciążane ogromnymi kamieniami.
Czeski grób ma wiele wspólnego z tradycjami celtyckimi. Podróżujące plemiona Celtów, zmierzające na zachód w stronę Wysp Brytyjskich i Szkocji niosły ze sobą przez Europę swoje tradycje anty - wampirze. Znalezisko z Bohemii wydaje się wspierać tę teorię.
Tego typu obrzędy pogrzebowe stanowiły obronę przed revenantami. Niektórzy sądzą, że powiązane są one z praktykami kanibalistycznymi. W ten sposób plemiona protoceltyckie miały uzupełniać swoją ubogą dietę zbożową lub słabe łowy. Gdy czasy stawały się bardzo ciężkie, pili ludzką krew.
Grób w Mikulovicach jest prawdopodobnie najstarszym tego typu znaleziskiem. Jednak Celtowie nie byli jedynym ludem obawiającym się powracających z grobów krwiopijców. Podania starożytnych Greków i Rzymian opowiadają o tego typu istotach. Nawet szanowani pisarze, tacy jak Eurypides Horacy czy Owidiusz o nich wspominali już jakieś dwa milenia temu.
Strach Celtów, zamieszkujących Europę Wschodnią w neolicie i wczesnej epoce brązu, utrwalił się w społeczeństwach, które nastały po nich. Najbardziej znane są wampirze mity mieszkańców Karpat, na terenie obecnej Rumunii.
W 1966 roku archeolodzy badali „niecodzienne groby” odkryte podczas budowy. Okazało się, że stanowią one niezwykły „wampirzy cmentarz”. Znalezisko zlokalizowane jest w Celakovicach niedaleko Pragi. Wszystkie szkielety, każdy pochowany w osobnym grobie, nosiły charakterystyczne znaki rytuałów skierowanych przeciwko wampirom. Niektóre były przywalone kamieniami, inne miały gwoździe wbite w skronie. Część była związana lub w inny sposób unieruchomiona. Głowy były odcięte i umieszczone twarzami w dół, tak aby krwiopijcy nie mogli znaleźć drogi na powierzchnię. Wszystkie te zabiegi oznaczają, że w oczach średniowiecznych mieszkańców Celakovic ludzie ci byli revenantami.
Strach przed zmarłymi kręcącymi się wśród żywych i pijących ich krew sprawił, że odizolowane wiejskie społeczności wykształciły wiele rytuałów obronnych. Przez wieki mieszkańcy Europy Środkowo - wschodniej prowadzili trwające wiele lat wojny z potworami opuszczającymi swe groby. W XVIII wieku Węgry zostały wręcz dotknięte plagą wampirów. Wielu uczonych pisało o sposobach ich zabijania i odstraszania.
Mity i legendy o nieumarłych, opuszczających swe groby w poszukiwaniu świeżej krwi, obecne są w historii Europy od co najmniej 4 tysięcy lat. I wciąż jeszcze nie zniknęły.

strega63   
sty 06 2016 Anarchia...
Komentarze (0)

Wróżka za dotknięciem różdżki zmienia świat w jedną wielką anarchię. Oto skrócona wersja tamtejszych wydarzeń.

Dzień pierwszy

12:00: Znikają państwa, Bush płonie w Australii.

12:01: Pijaczek Arnold bierze dwa kurczaki pod pachę i zamienia je w barze na wódkę (w anarchii waluta nie może istnieć, transakcja odbywa się na zasadzie wymiany).

12:05: Nasz znajomy, Arnold, ma dobry humor, więc dzieli się z kolegami: Mietkiem, Eustachym i kilkoma innymi.

12:09: Wódka wyszła.

12:10: Pijacy składają się jeszcze na buteleczkę (Mietek miał jeszcze trzy kurczaki i królika).

12:15: Butelka osuszona.

12:17: Barman jest zadowolony z ustroju. Cieszy się, gdyż nie istnieje już VAT. Interes idzie dobrze: kurczaków nie brakuje.

12:18: Podnieceni napojem alkoholicy wpadają do baru i, grożąc kijem barmanowi, wyłudzają od niego 10 butelek czystego bimbru.

12:20: Barman barykaduje się w barze z myślą: Jeszcze wrócą, nie jestem bezpieczny.

12:30: Barman idzie do sąsiadów.

12:31: Sąsiedzi za 20 butelek bimbru i 5 kurczaków decydują się przez tydzień pełnić wartę przed barem.

13:00: Sąsiedzi zajmują pozycje bojowe.

14:00: Pijacy próbują terroryzować bar i zagarnąć alkohol, lecz Siły Zbrojne Barmana (SZB) ich odstraszają.

14:02: Pijacy decydują, że alkohol muszą zdobyć inaczej.

14:15: Pijacy rabują jednorodzinny domek Matusiaków.

14:20: Drogą wymiany za skradzione dobra uzyskują w barze 40 butelek bimbru.

15:00: Na wieść o takiej ilości alkoholu, do znajomych pijaków pod znajomy bar przychodzą
stopniowo pijacy z sąsiednich wiosek.

15:05: Asymilacja przebiega stopniowo – nowi pijacy świetnie czują się w nowym
towarzystwie.

15:20: Eustachy denerwuje się, że on i jego koledzy wraz z przybyciem pijaków z sąsiedniej wioski trąca kolejne butelki bimbru i wygłasza głośno swą dezaprobatę.

15:21: Eustachy wraz z kolegami dostaje w czapę.

15:30: Alkohol nie zakrywa już denek żadnej butelki, więc pijacy kimnęli sobie.

21:30: Następuje przebudzenie pijaków, a w efekcie dehydracja mózgów.

Dzień drugi

05:15: Pijakom zachciewa się alkoholu, ale występuje jego deficyt.

05:23: Pijacy napadają na dom znajdujący się 100 metrów od domu Matusiaków.

05:30: Pijacy konsumują alkohol, a ludzie z osiedla, zaniepokojeni napaściami pijaków,
spotykają się na placu zabaw.

07:00: Po długich dysputach ludzie z osiedla ustalają dyżury i godziny pełnienia straży.

11:00: Ludzie z osiedla odpierają atak pijaków, którzy znów mają deficyt alkoholu we
wspólnocie.

11:30: Pijacy, szukając bardziej bezbronnej ofiary, nacierają na sąsiednią wioskę.

12:00: Ludzie z sąsiedniej wioski, usłyszawszy plotkę o obrabowanych Matusiakach, ustanawiają dyżury pełnienia straży.

Dzień trzeci

09.00: Po długich dysputach wioska okrzykuje barmana Baronem, gdyż to on zapoczątkował wszelkie porządne początki, natomiast pijacy, nie chcąc być gorszymi, swoim Pijarem obierają Arnolda, prekursora ich działalności.

10:00: Ludzie z pierwszego osiedla postanowiwszy kooperować ustanowili zasady:
– W opustoszałym domu Matusiaków co rano będą się zbierać dzieci.
– Mieleszkowa, Urbankowa i Nicińska będą wpajać dzieciom wiedzę do głów.
– Stworzeniem programu nauczania zajmie się Mieleszkowa.
– Trzy panie będą pracować za kurczaki.

11:00: Dwie sąsiednie wioski, dowiedziawszy się o podobieństwie sytuacji, w których się znajdują, jednoczą się przeciwko pijakom i ustanawiają wspólne przepisy, między innymi taki, że wszystkim dzieciom wiedzę wpajać będą Mieleszkowa i spółka.

Tydzień później

Do wspólnoty dołączają się kolejne wioski, oraz następuje kolejna ekspansja zasad:
– W związku z nadchodzącą zimą, koordynatorem odśnieżania dróg ogłoszony został Franek.
– Kurczak, ziemniaki, oraz pierogi z mięsem zostają uznane jako oficjalna forma płatnicza, czyli pieniądz – każdy chce to mieć i zawsze tego brakuje.
– Zaczyna brakować kurczaków i ich transport staje się uciążliwy. Powstają monety i banknoty.
– W związku z tym, że rośnie zapotrzebowanie na pieniądze, dla wiedzowpajaczek i dla Franka, oraz ze względu na to, że pijacy rosną w siłę i trzeba się przed nimi bronić, stworzone są dwie instytucje: komornik i wojsko.
– Komornicy zajmują się ściąganiem podatku na wiedzowpajanie dzieci, oczyszczanie dróg i wojsko.
– Wojsko jest instytucją, która płaci ludziom za ochronę przed pijakami i zapewnia podstawowe wyszkolenie.
– Powstaje główna instytucja, czyli prezydent.
– Prezydent koordynuje wojskiem i komornikami, oraz ma nieograniczoną władzę.

strega63   
sty 06 2016 Dzieci ciemności...
Komentarze (0)

: Wampiry, dzieci ciemności
Nienasycone, wciąż łaknące krwi
Pełne, agresji i pełne złości
Dla nich zamknięte są każde drzwi

Martwe dusze i opętane ciała
Co nie znajdują wyzwolenia
Na których klątwa będzie trwała
Dając im czarny sens istnienia                    

Na zawsze przeklęte i potępione
Rzucone między śmiercią a piekłem
W mroku nocy, żądzą przepełnione
Szukające ofiar, straszne i zaciekłe

Wampiry. Czasem mają pragnienie
Ostatnie życzenie w męce pozbawionej końca
Chcą być znów ludźmi, znaleźć ukojenie
Raz na zawsze odejść, byle w świetle słońca

strega63   
sty 06 2016 Czy kupiłbyś taką pocztówkę?
Komentarze (0)

Jedna z najbardziej poruszających scen linczu i jednocześnie przerażające świadectwo rasizmu. Zdjęcie dokumentuje morderstwo dwóch czarnoskórych mężczyzn: Thomasa Shippa i Abrama Smitha. Zostali umęczeni - w świetle prawa - przez wzburzony tłum. Czy naprawdę zasłużyli na taką śmierć?

Wszystko wydarzyło się w Marion, w stanie Indiana, niewielkim, dziś 30-tysięcznym mieście. Mieszkali w nim Thomas Shipp i Abram Smith, dobrzy koledzy. W letni wieczór, dokładnie 6 sierpnia 1930 roku, trochę się nudzili. Doszli do wniosku, że przydałoby im się trochę pieniędzy. Pomyśleli, że kogoś obrabują.
Ich wybór padł na stojący na poboczu samochód, w którym siedziała jakaś para. Chwilę później rozległ się strzał i odgłosy szamotania. Mężczyzna zginął. Był biały, a napastnicy czarni. Sprawców natychmiast złapano i oskarżono o zabicie mężczyzny z zimną krwią oraz zgwałcenie jego żony.

Mieszkańcy miasteczka nie chcieli czekać na proces. Zginął w końcu jeden z nich, biały, i na dodatek został zamordowany przez jakichś "czarnuchów". Masa ludzi, mogło ich być nawet 10 tysięcy, postanowiła ukarać zabójców. Mieszkańcy Marion byli uzbrojeni, najczęściej w kije, łomy i pochodnie. Grupa około 50 mężczyzn wdarła się do celi, gdzie przebywał Thomas Shipp, dotkliwie go pobiła i wywlekła na ulicę. Martwy już mężczyzna został powieszony na drzewie. Później przyszła kolej na Smitha, którego czekał podobny los. Rzucano w niego kamieniami, jeden z napastników z zapamiętaniem uderzał łomem w klatkę piersiową Smitha. Ofiara wkrótce zawisła na drzewie obok swojego kolegi.

Ale to jeszcze nie był koniec linczu. W areszcie przebywał także trzeci mężczyzna oskarżony o udział w przestępstwie, 16-letni James Cameron. Koledzy zmusili go do wzięcia udziału w napadzie, grożąc mu bronią. Chłopiec początkowo poddał się żądaniu, ale zauważył, że zna mężczyznę w samochodzie, ponieważ często pucował mu buty. Claude Deeter, pracownik fabryki, zawsze był dla niego dobry i często przyjaźnie pytał go o rodzinę. Cameron nie mógł mu zrobić krzywdy, rzucił broń i uciekł. Był więc zupełnie niewinny.

Cameron również został wywleczony z celi i przyprowadzony do drzewa, gdzie już wisieli jego koledzy. Wiedział, że do nich dołączy i chwilę później poczuł sznur na szyi. Ale nieoczekiwanie zdarzył się cud. W tłumie dał się słyszeć kobiecy głos: "Zabierzcie tego chłopca. On nie ma z tym nic do czynienia".

Chwilę później ktoś inny stanął na samochodzie i wykrzyknął, że Cameron jest niewinny. Kilka osób próbowało uspokoić tłum. Udało się, Camerona z powrotem zawleczono do aresztu.
Chłopak ocalał, ale i tak spędził w więzieniu 4 lata za współudział w przestępstwie. Nikt natomiast nie poniósł odpowiedzialności za lincz. Co prawda, dwóch mężczyzn zostało oskarżonych o podburzanie tłumu, ale szybko zostali uniewinnieni.

Oprawcy po wykonaniu zadania ustawili się do zdjęcia. Wszyscy są elegancko ubrani, kobiety w letnich sukniach, mężczyźni w krawatach i kapeluszach. Jedna z osób pokazuje palcem na zwłoki mężczyzn. Mężczyzna jest dumny z tego, czego dokonał.

Scenę uwiecznił na zdjęciu Lawrence Beitler, miejscowy fotograf. Przez 10 dni i nocy wywołał tysiące odbitek tego ujęcia. Była to dla niego żyła złota, fotografie sprzedawał po 50 centów w formie kartek pocztowych. Nie zrobił już później innego, słynniejszego zdjęcia.

Już po morderstwie okazało się, że do żadnego gwałtu nie doszło. Zeznała to Mary Ball, dziewczyna Claude'a Deetera. Dwóch mężczyzn oskarżono jednak zarówno o morderstwo jak i o gwałt. Z pewnością Shipp i Smith byli winni i zasłużyli na karę, zamordowali przecież człowieka. Ale gdyby to nie był biały, z pewnością nikt nie ukarałby ich bez sądu. Ale co można było zrobić, gdy w linczu brali udział nawet policjanci? Samosąd dokonany na dwóch czarnoskórych mężczyznach był ostatnim takim przypadkiem w północnych stanach Ameryki, które zawsze były mniej rasistowskie od stanów południowych.

Jednak Cameron musiał długo czekać na przeprosiny. Otrzymał je dopiero w 1993 roku, z rąk gubernatora Indiany, Evana Bayha.




 
strega63