Ułamek sekundy, krótka chwila trwająca wieki!!!
Czas trudny, Upadła Miła Zamknęła powieki
Czy będzie Żyła? Czy Zaśnie na wieki?
Dla nas zatrzymał się czas, zamarliśmy w szoku!!!
Nie było Jej wśród nas!!! Bujała w błękitnym obłoku
Płomień życia gasł, Jej światło znikało na naszym widoku.
Nie raz, lecz wiele razy Upadała, i Powstawała
O spokoju mogliśmy marzyć, Uśmiechała się i Płakała
Pokazała ze wszystko może się wydarzyć!
Błędne koło, paranoja jakiś koszmar!!!
Inaczej nazwać tego nie jestem w stanie
Przeżyliśmy razem cos, co w pamięci na wieki zostanie!!!
Wtuleni w wiatr, Zaprzyjaźnieni z deszczem
Kolor Jej zbladł, przez ciało przechodziły dreszcze
Radośni dziękujemy Bogu!!! Nie pozwolił Ci odejść jeszcze!!!
Ktoś krąży wokół łoża mego
Chce zbudzić mnie ze snu!
Jakie ma zamiary? Dlaczego?!
Aniele Stróżu mój nie pozwól mu!
Nie chcę się teraz budzić
Bo pobudka będzie jak koszmar
Ten sen mi się nie znudzi!
Jest za piękny? By jawą pozostał?
Sen piękny czyż nie może być jawą
Czy wiecznym ma być złudzeniem?
Uczucia zawsze były trudną sprawą
Czy wierzyć w przeznaczenie
Chcę stąd odejść! Chce stąd iść
Zapomnij o mnie! Zapomnij dziś!
Zapomnij że mogę w innym miejscu żyć
Ja tak naprawdę nie istnieje! Nie mów do mnie nic…
Chcę odejść, odejść jak najdalej! Zapomnij!
Stałem aż zmyły mnie jakieś fale
Niema mnie, nie było mnie wcale!
Odchodzę, a Ty Zapomnij!
Zapomnij! Choć nie da się zapomnieć
Nie było mnie tutaj! Nie było mego oddechu!
Tutaj nie było niczego! Brak nam wspomnień!
Nie było mnie tutaj! Nie było mego uśmiechu!
Zapomnij że pisałem, zapomnij, że chciałem
Zapomnij na wieki o mnie!
Zapomnij o tym że kochałem, zapomnij, że się starałem
Zapomnij! Nic tu po mnie!
Ja? Ja zapomniałem, nie pamiętam tego
Zraniony? Nie pamiętam, Zapomniałem!
Było odeszło w zapomnienie, Dlaczego?!
Zapomnij, Bądź Taką, jaką zapamiętałem
Zapomnij! Wybacz! Nie było nas
Odchodzę bez pożegnania, Ty Zapomnij!
Zapomnij, że Zapomniałaś, że Znałaś Zapomnij!
Wiedz, że zapomnienie najlepsze będzie dla Nas!
Te co tajemnicę istnienia poznały wielką
Z ognia powstały w dymie ulecą
Iskry blaski grzechotki koraliki lusterka
Tańcząc biegną przez burzę którą same wzniecą
Chichot głośny donośny straszliwy
Czarownica się bawi a ludzie lękliwi
Drżą przerażeni zaklęci w jego takt fałszywy
Czarownicy światu nie należy się dziwić
Szatana ogrody pełne są czarnych kamieni
Każdy z nich kryje czeluść piekielną
Tam przy belladonnie rozkoszą szarych cieni
Czarownice próbują co znaczy być nieśmiertelną
Nie mogę zasnąć, za oknem wiatr umiera.
Noc – czarny okręt – rozbija się na rafie,
stygnie śpiew syren – krew w żyłach człowieka,
a jęki załogi giną razem z wiatrem.
Ty wiesz. I ja wiem, że my jak ten okręt
bez map płyniemy pod nieznanym niebem.
Kto nam żagle podarł? Nikt już nie odgadnie
i tylko noc ciemna złym się śmieje echem…
Słuchaj,
jak rafy na strzępy rozdzierają fale,
jak morze z pieśnią ginie. To ta pieśń przecudna,
przy której milkną syren zawodzenia krwawe…
To tylko chwila była szczęścia, ułudna
Upycham mozolnie łzy
Gdzieś pod pościelą i poduszką
Choć może obleśna kanapa byłaby lepsza
Zielona i niemodna
Przełykam całe wszystko to
Co nocą przeobraża się w zbyt długie
Majaczące po sumieniu cienie
Wraz z pączkowymi kaloriami
Kawałek po kawałku
W łazience jeszcze niesie się echo
Po nieszczęśliwym roztrzaskanym lustrze
Każdego ranka oglądało moje martwe oczy
I bało się nawet zadrżeć
Nie będę na nie patrzeć
Nigdy więcej
Bo kiedyś naprawdę uwierzę
Że Nią jestem
Dziewczyną po drugiej stronie lustra…