Najnowsze wpisy, strona 44


sty 09 2016 Zimne serce... "często w nocy płaczą...
Komentarze (0)

Tuż za zakrętem,kry­je się Piękna Pa­ni.Szatę ma szarą,łza­mi haf­to­waną.Cze­ka na sto­sowną chwilę,aby pod rękę nas wziąć i przez dni z na­mi iść.A w no­cy w zim­nej pościeli obok się roz­gości.W ser­ce tęsknotę wle­wa,swą ala­bas­tro­wo białą dłonią ko­lory z życia za­biera.Spra­wia,że w dep­resję wpa­damy i w życiu sen­su od­szu­kać nie umiemy
Tą Piękną Pa­nią- Sa­mot­ność nazywamy ...

 

strega63   
sty 08 2016 Witam w krainie magi i iluzji...w dziwnym...
Komentarze (0)

i iluzji...w dziwnym swiecie fantazji... "Mam mówiącego ptaka, mam gadającą wodę, mam starego czarodzieja i dam ci go potrzymać za brodę; mam węża, co się podnosi na ogonie wśród kwiatów w trawie, mam dwa uczone szerszenie, które mi sypiają w rękawie. Mam cudownego szpaka, mam żabę i żuka, i jeza, mam mądrą białą kawkę, puszysty kłębuszek pierza: przemówi do ciebie ptak mój, gdy się najmniej będziesz spodziewał, a smutny smok na podłodze nogi będzie ci łzami oblewał. Twój sen, najpierwszy na świecie, u mnie ma swoją ojczyznę, i u mnie mieszka radość, którąś ty wygnał na obczyznę, a jeśli do mnie przyjedziesz, zbrojne zmyliwszy straże, to własne twe śpiące serce w pudełku ci małym pokażę.

strega63   
sty 08 2016 Miotła czarownicy
Komentarze (0)
Dawniej czarownice latały na miotłach a w przenośni oznaczało to podrzuconą miotłę na kogoś postawioną na progu domu lub pod oborą , co sprowadzało wielkie nieszczeście a nawet śmierć na taką rodzinę , lub osobę i na ich dobytek)Czarownica stawiając taką miotłę wypowiadała zaklęcie: („ Wszystko co posiadasz umrze śmiercią tak jak ta miotła, która kiedyś żyła/>Dziś możemy to uczynić w postaci małej miotełki którą sami sporządzimy wkładając w nią swoją moc i życzenie śmierci komuś oczywiście znając taką osobę , lub posiadając jej dane osobowe. Możemy również wysłać poczta na adres osoby której życzymy klątwy śmierci.

Postawiona miotła na progu oznacza śmierć ciężkie choroby i klęskę urodzaju. W większości z nas miotła oprócz narzędzia do sprzątania, kojarzy się z narzędziem czarownicy, jednak nie zawsze tak było. Dawne tradycje radziły stawiać miotłę odwrotnie tuż za drzwiami, aby do domu nie dostawały się niekorzystne energie, niechciani goście.Już od zarania dziejów ludzie wiedzieli do czego służyła miotła dla czarownicy.Aby zdjąć taka klątwę z miotłą trzeba ja odczarować. Bierzemy miotłę która podrzucono na naszej posesji i wkładamy do dużej donicy z ziemią z cmentarza z grobu , wkładamy ją głęboko na dno donicy i zasypujemy ziemią z cmentarza podlewając wodą z domieszka wody święconej,miotła musi ponownie wypuścić listki i zakwitnąć . Kiedy wypuści listki możemy używać takiej miotły do prac porządkowych gdyż będzie ona już oczyszczona od klątw śmierci i innych negatywnych energii..
Czarownice zawsze  robiły  swoją miotłę na wiosne koniec kwietnia początek maja.Wtedy miała ona największą moc.W czasach renesansu i średniowiecza, mówiono że miotły z gałązek służyły czarownicom do latania wysoko w powietrzu z dużą prędkością. W czasach renesansu i średniowiecza, z przekonaniem mówiono o tym że czarownice łatają na miotle. To że latały one na miotle częściej mówiono na kontynencie europejskim, niż na Wyspach Brytyjskich często były przedmiotem wymienionym w procesach o czary czarownic .Lecz tylko jeden raz, czarownica została skazana za latanie na miotle w procesie angielskim w Wielkiej Brytanii
Niemniej jednak obrazy z  czarownicą na miotle stały się popularnym kulturowym obiektem stereotypów. Związek między czarownicą a miotłą sięga do czasów starożytnych, kiedy to poganie, wykonywali obrzędy płodności, aby skłonić bogów do polepszenia urodzaju roślin. Osoby te miały widły, słupy, i miotły, i jechali na nich jak na koniu w polu, skacząc wysoko w powietrze i tańcząc. Relacje między miotłą i czarownicą była zauważalna dopiero pod koniec 16. i na początku wieku 17. Ostatecznie, czarownice były prezentowane więcej jako demony na miotle. W innych opowieściach, wiele zmieniono w opowieściach i mówiono o tradycji,latania czarownicy na miotle na sabat czarownic, które to potajemnie urządzały tylko dla wtajemniczonych w noc św. „Walpurii”



strega63   
sty 08 2016 "Choking game", czyli jak dzieci...
Komentarze (0)

Przerażające na co potrafią wpaść dzieci. Pomysłowość i kreatywność w tym przypadku kończy się tragicznie. Najwięcej entuzjastów "choking game" znajduje się w grupie wiekowej od 7 do 21 lat. Choking game lub inaczej "space monkey"   to "gra", "zabawa" polegająca na podduszaniu się wzajemnie bądź samodzielnie aż do utraty przytomności. W wyniku podduszania organizm pozbawiany jest tlenu, zaś...

Przerażające na co potrafią wpaść dzieci. Pomysłowość i kreatywność w tym przypadku kończy się tragicznie.
 Najwięcej entuzjastów "choking game" znajduje się w grupie wiekowej od 7 do 21 lat.
Choking game lub inaczej "space monkey"   to "gra", "zabawa" polegająca na podduszaniu się
 wzajemnie bądź samodzielnie aż do utraty przytomności.
W wyniku podduszania organizm pozbawiany jest tlenu, zaś krew nie dociera do mózgu lub jej przepływ jest mocno ograniczony. Zjawiskom tym towarzyszy efekt określany często właśnie jako "haj" czy też "przyjemna sensacja", która przypomina odurzenie środkiem chemicznym. Następnie, kiedy grający mdleje, inni gracze zwalniają uścisk, a zastrzyk świeżo dostarczonego tlenu, którymi ciało się wprost zasysa, powoduje kolejny kop euforii.
 I właśnie to jest głównym celem gry. 
Rozmowy rodziców z dziećmi są bardzo trudne, ponieważ poruszanie tego tematu
 może być trudne zarówno dla rodziców, jak i lekarzy. - Niektórzy rodzice martwią się,
 że rozmowy o takich zabawach paradoksalnie zachęcą młodych do uczestniczenia w nich.
Ponad 90 proc. rodziców dzieci zmarłych wskutek tej lekkomyślnej zabawy nie wiedziało o jej istnieniu,
 zanim nie wydarzyła się tragedia.
Niestety, wraz ze wzrostem popularności makabrycznej gry, nie wzrasta świadomość
 rodziców ani lekarzy. Większość dorosłych z niedowierzaniem przyjmuje fakt, że już nawet siedmiolatki szukają sposobów na to, jak przeżyć chwilę uniesienia. Duża w tym zasługa wszechobecnego Internetu, w którym znaleźć można opisy szokującej zabawy i cieszące się olbrzymią popularnością filmy instruktażowe.


 
Nie mam pojęcia, dokąd to wszystko zmierza. My bawiliśmy się w klasy, pajaca, palanta, podchody, graliśmy w gumę. Byliśmy szczęśliwi, zrealizowani, i strasznie ubawieni. Nie pomyślał nikt nigdy o tym by się podduszać, by tak mocno igrać ze śmiercią. Co te dzieciaki jeszcze wymyślą? Mam jakieś odczucie, że spada szeroko rozumiana przeze mnie tutaj moralność i dojrzałość pewnej określonej wiekowo grupy dzieciaków.  Skąd to wszystko bierze się im w głowach. Strzelają, biją, zabijają, SA coraz brutalniejsi, dziewczyny są brutalne coraz bardziej, sprawy rozwiązują kompromitującymi filmami, zdjęciami, komentarzami w internecie. Czy już nikt nie mam wpływu na te dzieciaki by pokazać im jakieś przyzwoite sposoby na życie?
Pocieszające jest tylko jeszcze to, że jak na ten moment wyrastają z tego wszystkiego i jakoś są w swej dorosłości dorosłe. Tylko czy to następne pokolenie takie będzie i czy tak naprawdę tak jest obecnie? Może na dziś mało jest tych ekstremalnych dzieciaków i przeważają jeszcze ci bardziej „normalni”. Czas pokaże.
strega63   
sty 08 2016 Schody.
Komentarze (0)

Strugi deszczu cięły chłodne, sierpniowe powietrze przy akompaniamencie grzmotów. Błyskawice raz za razem rozrywały niebo rozświetlając salon. Magda siedziała skulona w fotelu starając się nie myśleć o tym, co dzieje się za oknem. Od dziecka bała się burzy, nie lubiła być wtedy sama w pustym mieszkaniu. Siedziała więc z kolanami podciągniętymi pod brodę, starając się skupić na „Rozmowach w toku”, podczas gdy jej serce mimowolnie przyspieszało z każdym kolejnym wyładowaniem.
Od telewizora oderwał ją dźwięk klucza przekręcanego w zamku. „Nareszcie...” – pomyślała. „Gdzie on się włóczył?”. Przeszła do przedpokoju, w którym stał Adam, cały przemoknięty.
- Gdzie byłeś? Wiesz, która jest godzina? – spytała spokojnie, lecz z wyraźnym poirytowaniem w głosie.
- Musiałem zostać trochę dłużej, ten projekt…
- Trochę dłużej? – przerwała mu w pół słowa. – Jest prawie jedenasta! Mogłeś przynajmniej zadzwonić…
- Wybacz kochanie, nie pomyślałem o tym.
Nachylił się, żeby ją pocałować, ale ona odwróciła się i ruszyła w stronę sypialni.
- Kolację masz w lodówce – rzuciła na odchodne i zniknęła za rogiem. Mogła się w końcu położyć, świadomość, że nie jest już sama, uciszyła jej demony z dzieciństwa.
Adam nie był głodny, za to piekielnie zmęczony. Czternaście godzin spędzonych przy stole kreślarskim wycisnęło go jak cytrynę. Dziesiątki pomiarów, obliczeń, kreśleń. Wszystko dlatego, że jego szef zaoferował w przetargu tak nieodległe terminy. Dwa tygodnie wycięte z życia, bo tyle mniej więcej zajmie zaprojektowanie sieci kanalizacyjnej dla mającego powstać za kilka miesięcy osiedla. Do tego ten uciążliwy ból głowy, który pojawiał się z rana i nie chciał odpuścić bez solidnej dawki aspiryny i kawy. I tak już od kilku tygodni. Może to i lepiej, że Magda obrażona poszła spać, będzie mógł spokojnie usiąść z piwem przed telewizorem i odpocząć. Tego właśnie potrzebował – odpoczynku. Zrzucił z siebie mokre ubranie, wziął z lodówki małego Lecha i bezszelestnie przemycił się do salonu. Po kilku pstryknięciach pilotem zatrzymał się na powtórce Ligi Mistrzów z zeszłej środy. „Idealnie. Cisza i spokój.” Wziął łyk zimnego piwa.
Zasnął.
Miał przed sobą drewniane schody stojące pośród niczego, jakby w próżni. Postawił nogę na pierwszym stopniu i zorientował się, do czego go to zaprowadzi – był właśnie w trakcie snu, który często nawiedza każdego z nas – snu, z którego budzimy się machając nogą w powietrzu. Tego, który zostawia nas z uczuciem strachu przed upadkiem. Wiedział już, co ma robić – krok w górę, potem kolejny i kolejny i…
Nie spadł… Noga stała stabilnie na stopniu. „Dziwne – pomyślał. – W tym momencie zawsze budziłem się z zadyszką”. Ale tym razem było inaczej. Ciągle stał na drewnianych, skrzypiących schodach, otoczony ciemną nicością. Popatrzył w górę i dostrzegł drzwi. „Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, a ja i tak jestem już prawie w połowie” – zaśmiał się do siebie i ruszył w ich stronę.
Stawiając stopę na kolejnych schodkach miał przed oczami migawki ze swojego życia. Obrazy, jeden za drugim, przelatywały przed jego oczami, zupełnie jakby oglądał je na kliszy fotograficznej podpisanej „Życie Adama”. Ślub z Magdą, pierwszy dzień w pracy, matura, gra w siatkówkę na trzepaku.
Kiedy stanął na samej górze, tuż przed drzwiami, miał przed sobą wizję matki przykładającej mu wacik do zdartego kolana – pierwszy obraz ze swojego życia, jaki był sobie w stanie przypomnieć. Miał wtedy może cztery lata, nie więcej.
- Nie płacz Adaś, trochę popiecze i przestanie. Podmuchać?
Jego matka była bardzo opiekuńczą kobietą, czasem aż nadto, ale taką właśnie chciał ją zapamiętać – kochającą i troskliwą.
Położył rękę na chłodnej klamce. Jakaś dziwna siła podsycała jego ciekawość, nie mógł się oprzeć chęci sprawdzenia, co jest za drzwiami. Obejrzał się na krótką chwilę na schody za nim jeszcze raz myśląc o wszystkim, co zobaczył idąc powoli w górę. Przeszyła go tęsknota i dziwny smutek, ale nie umiał zwalczyć ciekawości. Nacisnął klamkę…

* * *

- Przyczyna zgonu? – spytał policjant, pochylając się nad ciałem.
- Na moje to będzie bezdech senny. Facet cierpiał na niego od jakiegoś czasu, tak twierdzi jego żona. Powinien się wybudzić, gdy mózg poczuł, że ma za mało tlenu, ale widocznie to nie była jego szczęśliwa noc… - odparł dyżurny lekarz pogotowia wyginając kąciki ust w delikatny, szyderczy uśmieszek.

strega63