Trzynastoletni chłopiec, Daniel, po powrocie z kościoła, grzebie w szufladzie rodziców, którzy w tym czasie cieszą się niedzielnym spacerem. Znajduje saszetkę do połowy wypełnioną pieniędzmi. Pchany nagłym, niesprecyzowanym uczuciem bierze pełną garść banknotów i wpycha je do kieszeni.
Spytany kiedyś, czy nie wie co stało się z częścią pieniędzy, które rodzice trzymali w szufladzie, Daniel bez skrupułów zaprzecza. Wieczorem wychodzi z domu, spotyka kolegów. Za ich namową, pod osłoną nocy, zapala pierwszego w życiu papierosa. Wraca do domu bardzo późno. Wszystko wydaje się wspaniałe, czuje się kimś lepszym
Daniel, wraz z ze starszymi kolegami kupuje alkohol. Wypijając kilka butelek w pobliskim parku, ruszają w kierunku miasta. Swoją drogę znaczą, niszcząc okoliczne ławki, łamiąc drzewka, przewracając kosze na śmieci, przeklinając i bluźniąc. Jeden z chłopców zaczepia starszego człowieka. Ten zapytany o pieniądze, kręci ze strachem głową. Zostaje przewrócony i kopnięty. Z nosa skapuje na ziemię purpurowa krew. Daniel śmieje się szyderczo.
- Stary, k....., decyduj się: bierzesz czy nie? Ekstra towar, pierwsza klasa, prosto z Holandii... - Narkotyki i pieniądze wędrują z rąk do rąk. Daniel powoli uzależnia się od heroiny.
Zepsuty siedemnastolatek czuje względem Ewy coś, czego nigdy wcześniej nie zaznał wobec nikogo; uczucie jest obce, nieznane, aczkolwiek proste i... piękne.
Daniel i Ewa na randce: pożyczony samochód, ciemny wieczór, jezioro, intymna atmosfera. Oboje wspaniale się rozumieją, są sobą zachwyceni, zaczynają się delikatnie całować. W pewnej chwili nieznana siła - być może nie do pokonania - sprawia, że chłopak zaczyna być gwałtowny. Dziewczyna boi się, prosi by przestał. Płacze, krzyczy rozpaczliwie, lecz nikt jej nie słyszy. Daniel dokonuje na niej gwałtu.
Chwilę później dziewczyna pozostaje sama pośród martwej ciszy jeziora i głuchych odgłosów nocnych ptaków. Głęboko skrzywdzona i upokorzona czuje ból, rozpacz, lęk, oszołomienie. Podobna do legendarnej syreny stąpa w kierunku wody. Mroczna, deliryczna toń przyjmuje ją do swojego królestwa.
Pogrzeb Ewy. Procesja prze do miejsca ostatniego spoczynku dziewczyny. Żałobny kir wypełnia powietrze, otulając przybyłych swymi czarnymi ramionami. Kapłan przemawia nad grobem; słowa zapadają się w nicość, niby piach przykrywający wieko trumny. Ze szczytu wzgórza spogląda na wszystko jeszcze jedna osoba. Na suchą ziemię spływają słone łzy Daniela.
Daniel błądzi bez celu. Wszędzie ścigają go spojrzenia sępów, Bogów Zniszczenia i Nienawiści. Widzi nicość i chaos... Widzi to, czego nie próbował naprawić... Widzi...Widzi dziecko, małą dziewczynkę, wbiegającą na jezdnię...
Daniel rzuca się przed siebie, wypychając dziewczynkę - wprost w ręce wystraszonej matki. Nadjeżdżający samochód nie może wyhamować. Nad chłopcem pochyla się zapłakana kobieta, szepcząc słowa modlitwy. Daniel zamyka oczy i umiera - z nieśmiałym uśmiechem na ustach.
Śmierć za śmierć. Życie za życie...
Czas śmiertelnika nadszedł, zostawił wszystko za sobą. Niewiele zostawił, bo nie miał wiele. Każdy zapomniał o tym człowieku, nikt nie pamięta człowieka ze skazą. Tuż przed odejściem stąd tego się bał, że go zapomną. I zapomnieli o nim zaraz po śmierci. Niedługo o nim pamiętali... a szkoda... bo warto było pamiętać człowieka ze skazą...