Komentarze (0)
Pamiętacie z dzieciństwa, jak babcia albo mama mówiły Wam: „Jak będziesz niedobry to nie pójdziesz do nieba. Trafisz do piekła, a tam wyszykują ci kocioł ze smołą, gdzie smażyć się będziesz na wieki!”?
Roztaczały przed nami wizję setek kotłów, w których każda grzeszna dusza, tkwiąc po uszy we wrzącej smole, trykana rozgrzanymi do czerwoności widami, wrzeszczy niemiłosiernie i cierpi karę za swoje niedobre uczynki. A pamiętacie może baśnie, legendy i opowiastki, w których diabeł w obłoku siarczanego dymu pojawiał się o północy, by zaoferować człowiekowi cyrograf do podpisania. Pakt, w myśl którego, w zamian za swą duszę, człowiek taki otrzymywał co chciał – dostatnie życie, piękną żonę, powodzenie w interesach, wieczną młodość, nieskończoną mądrość, czy co mu tam jeszcze do głowy przyszło. Historię o Panu Twardowskim też przecież chyba każdy zna...
A ja się tak zastanawiam... Co by było, gdyby diabli w dzisiejszych czasach praktykowali ten proceder? Oczywiście nie mieliby już szans pojawiając się w cuchnących siarką obłokach, spoceni, kudłaci, z merdającym, ostro zakończonym ogonem, koźlimi kopytami i parą buchającą z nozdrzy. Dzisiaj diabeł pojawiłby się zapewne w nienagannie skrojonym garniturze najlepszego sortu, z czarną, skórzaną aktówką w dłoni, z bladą twarzą, dyskretnym wąsikiem i malutką kozią bródką. Mówiłby cicho i powoli, dobitnie akcentując każde słowo. Z chłodną trzeźwą logiką przedstawiłby korzyści płynące z kontraktu podpisanego właśnie z nim.
Gdy próbuję to sobie odtworzyć w wyobraźni, dochodzę do wniosku, że w obecnych czasach piekło miałoby ogromny nabór dusz. Diamenty przeciw orzechom stawiam, że gdyby wysłać „łapaczy dusz”, piekielnych domokrążców, diabelskich przedstawicieli handlowych, dzień w dzień mieliby rekordowe obroty. Ludzie nie patrzyliby na to, co się z nimi w przyszłości, po ich śmierci stanie. W dobie powszechnie panującego konsumpcjonizmu zdecydowana większość bez chwili namysłu dziabnęłaby się w palec gęsim piórem (choć dzisiaj to może Parkerem ze złotą stalówką) i złożyła swój podpis na arkuszu przypieczętowującym umowę. W zamian za dobra doczesne, za którymi wszak ciągle gonią – niejeden sprzedałby duszę bez wahania. Za piękny dom, pokaźną sumę na koncie, wiecznie młody wygląd, powodzenie u płci przeciwnej... Tak wielu powiedziałoby po prostu &bdquoawaj pan ten papier”.
Dlaczego więc nie wyruszają czarci przedstawiciele na takie „łapanki”? Dlaczego nie słyszymy o ludziach, którym nagle znakomicie zaczyna się wieść zupełnie bez powodu, a pomimo upływu lat starość zdaje się ich nie tykać? Czy naprawdę piekło już takiej działalności nie prowadzi? A może...? Są dwie możliwości... Albo jednym z warunków podpisania cyrografu jest milczenie i zachowanie pozorów... albo... może... w piekle po prostu nie ma już miejsca?
Rafał Wieliczko