Archiwum 07 stycznia 2016


sty 07 2016 Dla przyjaciół i znajomych...
Komentarze (0)

TEN WPIS DEDYKUJE WAM...

A JEDNAK COŚ PO NAS ZOSTANIE
CZAS SIĘ ZATRZYMA NA CHWILĘ,
TWARZ ROZLUŹNI SPIĘTĄ ZAKŁAMANIEM
I SPOKÓJ DA, GDY NIEPOKOJU TYLE.
A JEDNAK PO NAS COŚ ZOSTANIE
... CO MOŻE JEST NOWE
A JEDNAK PO NAS COŚ ZOSTANIE
CHOĆBY TA CISZA... WYRZEŹBIONA SŁOWEM.

"Magii poszukaj w gwiazdach i czarów w pełni księżyca. Gdy wpatrzysz się w nie uważnie, odnajdziesz swoje marzenia"

strega63   
sty 07 2016 Kochanka diabła...
Komentarze (0)

Dawno, dawno temu... Pieprzenie! To wcale nie było tak dawno, bo prawdopodobnie zdarzyło się to podczas wczorajszej nocy, a poza tym to nie bajka, by wam głupoty wciskać. Zacznę więc o nowa... Podczas jednej z najciemniejszych i najbardziej przerażających nocy w pięknej Anglii, wysoka brunetka z założonymi rękami na piersi i tajemniczym uśmiechem na ustach, stała przed ogromnymi oknami i patrzy...

Dawno, dawno temu... Pieprzenie! To wcale nie było tak dawno, bo prawdopodobnie zdarzyło się to podczas wczorajszej nocy, a poza tym to nie bajka, by wam głupoty wciskać. Zacznę więc o nowa...

Podczas jednej z najciemniejszych i najbardziej przerażających nocy w pięknej Anglii, wysoka brunetka z założonymi rękami na piersi i tajemniczym uśmiechem na ustach, stała przed ogromnymi oknami i patrzyła na okazały księżyc. Jego poświata wpadała do pomieszczenia,w którym się znajdowała, oświetlając niektóre jego fragmenty, w tym ciało nieznanej wam kobiety.

Kim ona jest?

Jest postrachem wszystkich tych, którzy o niej słyszeli. Niezniszczalna, nieśmiertelna i niepokonana. Nie jest wampirem, wilkołakiem, czy nawet człowiekiem. Więc kim jest? Trudno określić. Czarownica, wiedźma, znające wszystkie tajniki czarnej magi, zaklęć czy zakazanych przez jakąkolwiek wiarę obrzędów. Posiadana przez nią moc jest niemal niewyobrażalna.

Potrafi wkraść ci się do myśli, zawładnąć twoim umysłem i ciałem.
Potrafi przeistoczyć się w jakiekolwiek ciało człowieka czy zwierzęcia, jeśli tylko chce.
Potrafi jednym spojrzeniem sprawić, że będziesz się zwijał u podnóża jej stóp, w ogromnych katuszach.
Potrafi nagle zniknąć i pojawić się.
Potrafi być obecna, a ty nie będziesz jej widział, ani zdawał sobie sprawy z jej obecności.
Potrafi tobą kierować.
Potrafi wszystko...

Irish ... przez przedstawicieli gatunku ludzkiego zwana Kochanką diabła. Sieje postrach i terror. Władczyni wszystkich stworzeń, w które TY pewnie nie wierzysz. Wampiry, wiedźmy, wilki, wilkołaki, czy inne niezwykłe istoty kłaniając się jej, oddając hołd, jako królowej.

Nie zadzieraj z nią. Nie denerwuj jej. Nie sprzeciwiaj się jej. Schodź jej z drogi. A może zachowasz swoje życie.

Nieposłuszeństwo, zdrada czy złe kroki są karane. I to bardzo, bardzo boleśnie.

Najpotężniejsza żyjąca istota na tej planecie, której nikt nie jest w stanie pokonać.

Ukochana władcy płomieni, zła, okrucieństwa, piekieł...

Zaskoczeni, prawda? Pomyślicie, że do reszty zwariowałam, że przecież diabeł siedzi głęboko, głęboko pod wnętrzem ziemi i nie ma go na jej powierzchni. Tak myślicie? To macie błędne wyobrażenia. Bo diabeł ukrywa się w każdym człowieku. W każdym człowieku jest zło, okrucieństwo i przemoc. A to czy te cechy wydostaną się na światło dzienne, zależy tylko od nas, od naszego charakteru, postępowania, przekonań i myśli.

Tak więc, diabeł istnieje i przybiera postać istoty ludzkiej, kiedy tylko chce... A Irish jest jego wybranką, posłanką i powierniczką. Najdroższą osobą, ukochaną... Razem tworzą monarchię piekieł, są władcami zła na tym świecie. Czy wpuścisz ich do swojego ciała i myśli, by zawładnęli całą tobą? Natychmiast przecząco pokręcisz głową. A ja ci wtedy powiem, że jesteś głupi... Bo nikt nie jest ideałem, nikt nie jest święty. Każdy wpuścił, wpuszcza i będzie wpuszczał ciemną stronę mocy do swojego wnętrza. Niekiedy świadomie, niekiedy nieświadomie, ale zawsze jakoś...

Wspomniana wcześniej kobieta, mieszka w ogromnej rezydencji, znajdującej się na niewielkim wzniesieniu. Kolejny szok? Sądziliście pewnie, że wiedźma chodzi ubrana wyłącznie w stare łachmany, jest ciągle brudna, mieszka w starym drewnianym domku pośrodku lasu i jest niewiarygodnie brzydka? To opowiadanie będzie zaprzeczaniem tych słów. Irish jest długonogą brunetką, o ciemnym odcieniu oczu, niemal czarnych. Jej smukła sylwetka przyciąga uwagę mężczyzn, których na jej widok ogarnia pożądanie i zatracenie. A ona dobrze zdaje sobie z tego sprawę. Ponętna, zgrabna, uwodzicielska, kusząca...
Irish, po prostu Irish odwracając wzrok od mroku nocy, usiadła na jednym z pobliskich foteli i zapatrzyła się w igrające płomienie ognia w kominku. Upiła duży łyk czerwonego wina, z trzymanego w ręku kieliszku i odchyliła głowę do tyłu. Już niedługo czekało ją poważne zadanie, które musiała wykonać. Misja, którą musiała wypełnić. Test, który miała zdać. Musiała zmierzyć się z dobrem, z czystą duszą i sumieniem. Prychnęła cicho, odkładając alkohol na stolik. Czy wygra z dobrem? Miała doskonałą 'armię', podwładnych, strategie i pewnego rodzaju przewagę.

Bo przecież zlo zawsze pociąga najbardziej...



strega63   
sty 07 2016 Taniec cieni...
Komentarze (0)
Cisza. Każdy wie co to cisza.. prawda? Do czego mogłabym  ją porównać.. To tak jakby obudzić się w środku nocy... Stan pomiędzy jawą a snem... Stan w którym leży się jeszcze w łóżku i słucha, słucha ciszy. Czy ktoś kiedyś zastanawiał się jak piękna jest cisza ? Przy zgiełku ulic, wrzasku przechodniów, hałasie samochodów... Dopiero w środku nocy... Potrafimy docenić ciszę. W taką atramentowa noc. Księżyc już dawno schował swoje oblicze za gęstym kożuchem z chmur...

Tę atramentową noc rozświetlał nikły promień świecy. Lekko tańczył na końcówce knota. Płomień co rusz zmieniał barwę i rozmiar. To podskakiwał to znów zamierał. Przechylał się we wszystkie strony. Czarny wosk spływał powoli po delikatnych jeszcze twardych woskowych ściankach. Płomień coraz bardziej zagłębiał się w szeroką świecę, tak jakby chciał się schować i zatrzymać dla siebie tę cząstkę światła, która była mu tak droga... Lekko podskakiwał poruszany niewidzialnym wiatrem. Maleńkie strużki dymy tańczyły w powietrzu wkładając się w fantazyjne wzory. Wokół unosił się przyjemny zapach stopionego wosku... Świeca, jedyne źródło światła stała na środku pokoju. Podrygujący w swym makabrycznym tańcu płomień rzucał finezyjne cienie na ściany pokoju, a te układały się w dziwne kształty, które jedynie chory umysł mógłby rozróżnić. To zbliżały się to znów oddalały. Była tam ciemna postać falująca lekko na ścianie , wyciągająca swe dłonie, pomarszczone przez zagięcia tapet ku świecy, by zdusić płomień, iskierkę życia. Obok piętrzyło się drzewo, chore, powykręcane. Mogło się wydawać, że jego gałęzie rozwijają się by zaraz, wraz z podskokiem świecy, opaść na ziemie i.. zniknąć. - Najprościej jest zniknąć.. Zostawić wszystko i zniknąć. - szepnął głos... Drzewo również zdawało się wyciągać gałęzie w kierunku świecy, która jakby zalękniona, panicznie broniąca swej iskierki - uciekała. Płomień tańczył, uciekał we wszystkie strony. Cień jego iskry zatrzymał się na pomarszczonej barwnej płachcie zwieszonej z sufitu. Chwile zmagał się sam z sobą... Zakotłował się, wdał się w bójkę... Sam z sobą, falował, rozrywał się, by znowu się zrosnąć w jedną całość. Cień wyglądał jakby chciał chwycić, zerwać ten kawał materiału... Powoli powstawał kształt ... Dłonie - kolejne palce wyłaniały się z mroku, demonstrowały swe istnienie na płachcie. Palce - pierwszy, drugi, trzeci.... Kolejna dłoń, kolejne palce, i kolejna... I kolejna... Dziesięć dłoni, sto, tysiąc.... Płomień zmalał... Zatańczył, uciekł... Teraz ten malutki ogieniek, namiastka domowego ogniska rzucał światło na małą wenecką maskę wiszącą na ścianie. Biała za dnia twarz teraz mieniła się mnóstwem kolorów , tak jakby była lustrem, odbijała kolory płomienia. Jej pulchne policzki co rusz zmieniały barwę... Czerwone, żółte, pomarańczowe... niebieskie ? Puste , pokryte cieniem oczodoły oglądały pokój, oglądały to przedstawienie. Cień biegał sobie po masce... Lekko uniosła się brew... Łza na lewym policzku zdawała się spływać... Maleńkie , czerwonawe usteczka zdawały się ściągnąć... Maleńki nosek, zmarszczył. Maska na chwile przymknęła powieki... Co cień może uczynić ze zwykłych rzeczy? A gdyby maska naprawdę ożyła? Płomień zmalał ponownie. Teraz walczył z niewidzialnym wiatrem, z tysiącem dłoni, rękami przybysza, z gałęziami drzewa..... Walczył o przetrwanie.. O swój szept. O strużkę dymu, o światło. Cień toczył własną walkę. Na niewielkim suficie, na czterech ścianach... Które z nich wygra? Cień czy Płomień?



strega63   
sty 07 2016 Zimny dom...
Komentarze (0)

Wydeptał sobie ścieżkę wygodnego zaspokajania potrzeb.Podporządkował rodzinę. Nikt nie ośmielił się przeciwstawić ojcu. Nawet matka wykonywała cicho swoje obowiązki, bez cienia szemrania.

Menu ojca były pierogi, na obiad, kolację, śniadanie również.
Nie dlatego, że musiał. Po prostu uwielbiał. Bywało, że mówił: Nie ma pierogów, nie idę do pracy.
Kiedy wyszłam za mąż, przez dwa lata nie było ich w mojej kuchni.

Tańczyliśmy w takt dziwnej melodii. Nasz świat pożarł demon alkoholu.
Jest takie miejsce, gdzie chowa się tajemnice przeszłości.
Pamiętam brzęk tłukącej szyby, krew, pijany krzyk i mamę uciekającą w listopadową noc boso. Cztery kilometry dzieliły ją do spokojnego celu.

Dziś patrząc na księżyc, przypominam sobie jego blask na ostrzu noża wbitego w blat stołu i słowa, które bełkotał: Jak ta k....wróci, to ją zabiję.
Sześć par oczu błagalnie spoglądało, chowając jednocześnie głowy pod kołdrę lęku.

Nie zapomnę zapachu cudzej pościeli, przeraźliwej ciszy, przerywanej szczekaniem psów.
Nasłuchiwaliśmy, czy idzie...szczęk zębów, bicie serca aż pod krtań, a rano...piasek pod powiekami i lęk... w trzewiach.
W szkole myślałam o mamie, o tacie czy wytrzeźwiał. Nie słyszałam co mówi nauczyciel - tylko słowa ojca, który przyszedł pijany do sąsiadów. Podarł na sobie ubranie i w spodenkach wyszedł, mówiąc:

- jutro jak wrócisz, będę wisiał nad drzwiami!

Rano, kiedy tylko zapiały koguty, wracaliśmy do domu. W takiej ciszy, której nigdy już nie czułam!
Ojciec spał na ławce podpierając drzwi. Wchodziliśmy oknem, było łatwo, wcześniej je wybił.
Później były przeprosiny, przysięgi i...tak do następnych ran.

Był taki dzień (mama opowiadała nam później), kiedy chciała nas wszystkich zabrać pod pociąg i skończyć tę mękę. Był głód, ojciec przepił lub zgubił wypłatę. Chodziliśmy do ludzi pracować na chleb. Ubrania, przerabiała na lewą stronę / tam nie były wypłowiałe /.
Potrafiła z worka na ziemniaki / kiedyś były inne / uszyć i ufarbować śliczne sukieneczki.
Ludzie podziwiali mówiąc:

- jak pani to robi? Jak daje radę?
Uśmiechała się, mało się uśmiechała. Jeśli coś ją rozśmieszyło, śmiała się przez łzy. Pewnego razu spytałam:
- mamo, dlaczego płaczesz? / miałam pięć lat / Odpowiedziała:
- płaczę bo jest bieda dziecko, jaka bieda? Co to bieda? Mama na to, widzisz:
- masz podarte rajtuzy i nie ma za co kupić.
Wówczas złapałam się za tę dziurę, biegając w kółko krzyczałam:
- bieda! Bieda.
Nie pojmę nigdy, w jaki sposób przeżyła ten horror! jak filigranowa kobieta, którą była, miała tyle siły. Przeszła przez piekło, przeżyła ponad osiemdziesiąt lat i nigdy nie zrobiła ojcu krzywdy.
Nawet na starość, nie zmienił się, wyzywał ją od najgorszych.
Mało słyszała, krzyczał kiedy był zły:...głucha p......
A ona biedna, tylko uspokajała nas, cicho dzieci, nie odzywajcie się. Wy pójdziecie do domu a on powie, że was buntuję.
Wałkowała ciasto spracowanymi dłońmi, nie dają sobie pomóc.
dziecko, ja sama, bo on nie będzie jadł jeśli ty zrobisz.
Je! Mamo kochana, je! Razem z naszym sercem.

Przeszłość to ból. Odtwarzam jednak obrazy z dzieciństwa
- kwiaty bez zapachu
- motyle bez kolorów
- twarze młodszych sióstr bez uśmiechu.

Pragnienie, późniejsze pragnienie, żeby zniknął. Przecież powiedział:
- idę się powiesić. Nie mów mamie...
- dobrze tato, nie powiem. A potem ból, który przeszedł przez plecy i krzyk pijany krzyk
- to z ciebie taka córka? Nie dotrzymał słowa, a ja pragnęłam tylko ciszy, bałam się. Chciałam mieć tylko mamę. Byłam dzieckiem i nie rozumiałam śmierci. Kiedyś mama powiedziała:
- pójdę gdzie mnie oczy poniosą. Nie rozumiałam:
- jak oczy poniosą mamę. Pytałam starsze rodzeństwo, co znaczą te słowa. Nadeszło gorsze. Mama zachorowała na raka, leżała w szpitalu, to właśnie ja mając niespełna dwadzieścia lat prowadziłam dom. Cała gospodarka spadła na moje ramiona. I ...ten lęk, że nie ugotuję jak trzeba. Nie umiem zapomnieć, gdy podałam ojcu zrobione przeze mnie kluski. Jadł z nerwami, popatrzył na mnie i powiedział:
- jak jeszcze raz zrobisz takie twarde, nałożę ci ten garnek na łeb! To było dla mnie piekło, które odbiło się na moim zdrowiu później, trochę później.

Zegary odmierzały lata. Wyrosłam jak mak pośród kąkoli, który chował głowę przed sierpem.
Zawsze jest coś za zakrętem. U mnie było
- jaśniejsze niebo, piękniejsze drzewa i kolorowe ptaki w barwnych swetrach.
Zemsty nie było i nie będzie, tylko rany głęboko wpisane, gdzieś na dnie pamięci. Bóg będzie ważył szale.
Życie ojca trwa i ma się nieźle jak na ponad osiemdziesięcioletniego starca. Dalej zjada swoje pierogi, tylko w mniejszych ilościach.
Wpatruje się w nas i cieszy go fakt, ze ma przy sobie dzieci, których średnia wieku to trzydzieści parę lat. Tak jesteśmy przy nim. Nie zmienił się.
Mamy już nie ma - odeszła na wieczny spoczynek. Pytanie dźwięczy nad uchem, dlaczego zmarła pierwsza?
Opiekujemy się ojcem i tak zostanie.
Czasem widzę w jego oczach łzy, lecz nie jestem pewna, czy wstyd mu za przeszłość? Żałuje? Czy może tylko lituje sie nad sobą, ponieważ bardzo boi się śmierci.

Kiedy odprowadza mnie pod dom, pyta:
- przyjdziesz jutro? Tak, przyjdę. Co ci kupić?
Wracając myślę: ojca jak nie mieliśmy, tak dalej nie mamy. To my jesteśmy ojcem i mamą
- pytamy, jak się czujesz, co byś zjadł? Tata nie pyta nas o nic, nawet nie wie, ile mamy lat.
Nie obchodzą go wnuki, prawnuki / ma dziewięcioro prawnuków /.
Kim jesteśmy dla niego? Nigdy nie brał odpowiedzialności za los rodziny. Żył i żyje, jak chce.
Dlaczego? Jak długo? I za jaką naszą karę?

strega63   
sty 07 2016 Głodne duchy...
Komentarze (0)

Głodny duch,to dusza ludzka nie osądzona przez Boga,która z jakiegoś powodu nie stanęła przed Sądem Bożym,która bezmyślnie błąka się po tym świecie.



Dlaczego dusza po opuszczeniu ciała staje się głodnym duchem?
Czym na to zasłużyła?
Jak można się tego uchronić?
Czy żal za popełnione złe czyny,oraz nawrócenie pomaga nam w tym?
Czy jest cokolwiek,co mogło by pomóc?
Czy jest jakaś nadzieja,szansa?



KAIN zabił Abla i po śmierci stał się głodnym duchem.
Czy dlatego,że zabił,czy dlatego,że nie żałował popełnionej zbrodni?
NERON winien jest śmierci tysięcy chrześcijan.Nie żałował.
Dla niego zabijanie,patrzenie na mękę umierających,było forma rozrywki.
Po smierci stał się głodnym duchem.
Dlatego,że zabił,czy dlatego,że nie żałował swojego czynu?
Hitler.Tylu Żydów,Polaków i innych narodowości ludzi,zginęło przez niego.
Nie żałował.Zabijanie było dla niego biznesem,który prowadził,a człowiek
tworzywem,z którego można by coś stworzyć,maszyną do pracy
 czy też królikiem doświadczalnym do przeprowadzania eksperymentów.
Kolejny głodny duch...
JUDASZ.Zdradził Jezusa,samego Syna Bożego.
Żałował.Zbyt póżno się nawrócił.
Wyrzuty sumienia nie pozwoliły mu normalnie żyć.
Nie wytrzymał.Poddał sie.Powiesił.Stał się głodnym duchem.
Czy dlatego,że zdradził Jezusa,czy dlatego,że się powiesił?
"Nie zabijaj"-mówi Bóg.
Jeżeli żyjemy,żyjemy nie dla siebie,tylko dla Boga i tylko Bóg ma prawo
decydować o naszej śmierci.
Odbierając sobie życie,Judasz złamał boskie prawo.
Samobójstwo,to zabójstwo samego siebie...
LUCYFER.Upadły anioł.
Czy anioł,jeżeli nawet upadły,stać się może głodnym duchem?
On nim jest.
Czy dlatego,że opuścił Boga,czy dlatego,że toczy z nim nieustanną walkę?
Nie żałuje...
KSIĄDZ FLEISCHMANN.On sam stwierdził,że żle sprawował swój urząd.
Usunięto go ze stanowiska proboszcza za pijaństwo,pobicie i morderstwo.
Czy żałował?Stał się głodnym duchem...
.............WSZYSCY WYZEJ WYMIENIENI POSIEDLI CIAŁO ANNELISE MICHEL,
MŁODEJ NIEMKI,KTÓREJ NIE POMOGŁY NAWET EGZORCYZMY.ZMARŁA.
          SZESĆ DEMONÓW W JEDNYM CIELE...................................




CZY ZAL ZA POPEŁNIONE CZYNY I CHĘĆ NAWRÓCENIA POZWOLĄ
 CZŁOWIEKOWI WRÓCIĆ DO ŁASKI BOŻEJ?
CZY POZWOLĄ MU PRZEŻYĆ?
CZY OCALĄ JEGO DUSZĘ?
W KTÓRYM MOMENCIE CZŁOWIEK ZOSTAJE NA ZAWSZE POTĘPIONY
 I NIE MA JUŻ DLA NIEGO ODWROTU,NIE MA POWROTU DO BOGA?




strega63