sty 07 2016

Jak losowi powiedzieć NIE...


Komentarze: 0
Wiele razy myślałam o tym, że chciałabym cofnąć czas i zmienić coś, co już dawno temu zrobiłam. Prawdopodobnie nie jestem w tym pragnieniu odosobniona, każdy z nas czegoś w swoim życiu żałuje i zastanawia się, dlaczego postąpił właśnie tak. Dlaczego nie użył innych słów, lub nie przemilczał danej sprawy? A może wystarczyłoby czasem wykonać jeden drobny gest, by kolejne wydarzenia potoczyły się inaczej?
Na te pytania nie ma odpowiedzi. Możemy zastanawiać się, co zrobiliśmy nie tak, jak trzeba oraz czy gdybyśmy postąpili inaczej, zmieniłoby to przyszłość, ale nigdy nie będziemy mieć pewności, czy nasze podejrzenia są słuszne. Bo czasu nie da się cofnąć, a los jest ślepy i głuchy na nasze błagania, rzadko przynosi to, co najbardziej by nam odpowiadało.
Pytanie o przeznaczenie to oczywiście kwestia filozoficzna. Czy wszystko, co dzieje się w naszym życiu jest z góry zapisane, czy mamy jakiś wpływ na przyszłe wydarzenia i warto walczyć o poprawę swego losu? A może to bezcelowe, bo niezależnie od tego, co zrobimy i jak bardzo będziemy się starać, nie wygramy z tym, co zostało dla nas zapisane?
Również starożytni Grecy zastanawiali się nad tą kwestią. Ich wizja przeznaczenia, jak to często bywa, została spersonifikowana. Pojawił się więc trzy Prządki – Mojry – dzielące się pracą. Pierwszą z nich była Kloto, wijąca nić i dająca początek życiu człowieka, drugą Lachezis, odmierzająca nić i pilnująca, by doszła ona do trzeciej z Mojr – Atropos, która nieubłaganie przecinała ludzki żywot swymi nożycami. Widać więc, że przynajmniej na to, kiedy nadejdzie śmierć, człowiek starożytny nie miał żadnej rady. Jeszcze bardziej ponura wydaje się wizja, w której nie tylko na swój koniec, lecz nawet na wydarzenia z życia nie mamy wpływu. Wniosek taki można wysnuć na podstawie innych fragmentów dzieł starożytnych, które zachowały się do naszych czasów. Między innymi z eposów Homera wynika, że nikt nie może wpłynąć na to, co Mojry dla niego uprzędły – nawet Zeus musi pogodzić się z wyrokami trzech sióstr, a jego rolą jest nie decydowanie o losie śmiertelnych, a raczej pilnowanie porządku i tego, by wola Mojr została wypełniona.
W literaturze późniejszej, rzymskiej, wizja Prządek uległa ewolucji i przeobraziła te trzy niewiasty w Parki. Ich rola jest w zasadzie taka sama, podejmują bowiem one decyzje dotyczące losu, jaki spotka śmiertelnych, a wolę mają nieugiętą i nawet bogowie nie mogą ich ubłagać, by zmieniły swoje zapisy. I tu właśnie pojawia się zasadnicza różnica pomiędzy Mojrami a Parkami , swoje wyroki zapisują na tablicach z brązu lub żelaza, przechowywanych w wielkich archiwach.
Jeśli chodzi o moje własne zdanie, bardziej przemawia do mnie obraz Prządek, u których życie jest ulotne niby nić, a jeden nieostrożny ruch wystarczy, by je zerwać. Tablice, na których znajdując się wyroki losu, zdają  się być znacznie solidniejsze, ale także mniej poetyckie. Nie potrafię dostrzec w nich już tego uroku, który pojawia się w greckich Mojrach, choć z pozoru wielu różnic pomiędzy nimi nie ma.

A jak w takim razie uwolnić się z zaklętego kręgu przeznaczenia? Czy to w ogóle możliwe, by rzucić wyzwanie losowi i zwyciężyć w tej – jak się wydaje – beznadziejnej walce? Może się nie da i po prostu każde działanie, skierowane pozorne przeciwko tym wydarzeniom, które nas spotykają, jest jednak zgodne z tym, co zostało nam zapisane na samym początku. Może nie mamy wyboru i cień przeznaczenia nigdy nie zniknie…

strega63   
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz