Komentarze (0)
Ofiarami klątw mogą być nie tylko członkowie prymitywnych społeczności czy ludzie przeklęci przez czarowników. Pacjent, który nie wierzy w magię, może posłusznie umrzeć w terminie wyznaczonym przez lekarza. Słowa: "ma pan przed sobą trzy miesiące życia" traktuje jak wyrok śmierci. W pewnym sensie lekarz wypowiada klątwę, której chory się poddaje. Przestaje walczyć z chorobą, bo uważa, że nie ma już dla niego ratunku. Ludzka psychika ma niewyobrażalną moc. Czarne myśli oraz brak nadziei mogą pogorszyć stan zdrowia, a jednocześnie trudno zliczyć przypadki cudownych uzdrowień. Lekarze bezradnie rozkładają ręce, a tu pacjent pokonuje chorobę samą tylko wiarą w wyleczenie.
Jeśli myśl ma taką moc, to nie można lekceważyć złych życzeń. Skoncentrowana, pełna nienawiści energia psychiczna może być potężnym i groźnym orężem. Wówczas przestaje być istotny fakt, czy ofiara klątwy wierzy w nią czy nie. Przykładem mogą być złe życzenia rzucane przez adeptów czarnej magii.
Najsłynniejszym brytyjskim czarownikiem był Aleister Crowley zwany Wielką Bestią. Chwalił się, że już jako 14-latek zaprzedał duszę diabłu. Większość wyczynów, o których opowiadał, czy które mu przypisywano, brzmi niewiarygodnie, ale nie można zaprzeczyć, że miał niebezpieczną moc i używał jej. Jedną z jego ofiar był młody lekarz William Brown Thompson. Uzależniony od morfiny Crowley chciał zmusić go do wypisania recepty na narkotyk. Thompson nie zgodził się, czym doprowadził Wielką Bestię do furii. Usłyszał wówczas słowa: "Gdy będę umierał, zabiorę cię ze sobą". Crowley powędrował do piekła 1 grudnia 1947 r. i tego samego dnia młody lekarz
zginął w wypadku
Wiele lat temu powstała w Hollywood czarna lista przeklętych filmów. Pierwsze miejsce zajmuje na niej "Egzorcysta" z 1973 r Williama Friedkina. "Jeśli ktoś nie wierzy w diabelskie moce, nasze nieszczęścia muszą go przekonać! Ciążyło nad nami fatum - to niemożliwe, aby wszystko, co się wydarzyło, było dziełem przypadku" - twierdził Friedkin. Ekipę filmowców od początku dręczyły rozmaite plagi. Ich pierwszą "ofiarą" padł Jack MacGovern. Tydzień po tym, jak sfilmowano scenę jego śmierci, ciężko zachorował. Na planie pojawił się więc Max von Sydow, który w parę godzin później otrzymał telegram z zawiadomieniem o śmierci brata. W czasie kręcenia filmu zmarł również dziadek Lindy Blair. Pięcioletnia córka Jasona Millera wyszła z wypadku drogowego ze złamaną podstawą czaszki. Przez wiele tygodni lekarze walczyli o jej życie - na szczęście udało się ją uratować. Sekretarka reżysera spędziła wiele czasu w szpitalu, zapadła bowiem na jakąś tajemniczą chorobę. Asystenta reżysera trzeba było odziać w kaftan bezpieczeństwa i zawieźć do szpitala psychiatrycznego. W rodzinach filmowców miały też miejsce dwie próby samobójcze.
"Sądzę, że również nade mną zawisło przekleństwo Bonanzy" - powiedział reporterom nieuleczalnie chory Michael Landon. Odtwórca roli Małego Joe w serialu o rodzinie Cartwrightów zmarł na raka trzustki i wątroby. 13 maja 1972 r. gruby Hoss Cartwright, czyli Dan Blocker, po 13 latach występowania w serialu poszedł na operację woreczka żółciowego. Zmarł, zostawiając żonę, czwórkę dzieci i masę długów. Chińczyk Victor Sen Young, domowy kucharz Cartwrightów, w lipcu 1972 roku wybrał się w podróż. Samolot został uprowadzony przez arabskich porywaczy, a podczas strzelaniny na pokładzie aktor został poważnie ranny. Wieloletnia kuracja pochłonęła wszystkie jego oszczędności. Wrócił do zdrowia, ale nikt nie chciał go już zaangażować do filmu. Zarabiał więc na życie jako sklepikarz i kucharz. Schorowany i pozbawiony środków do życia popełnił samobójstwo.
Śmierć Lorne'a Greena, serialowego taty, była dla wszystkich zaskoczeniem. Podobnie jak Dan Blocker, został przewieziony do szpitala na rutynową operację wrzodu żołądka. Operacja się udała, ale 11 września 1987 roku pacjent zmarł. Ostatnią osobą, z którą rozmawiał przed śmiercią, był Michael Landon. Zastanawiali się nad fatum ciążącym na filmowej rodzinie Cartwrightów. Jedyną nadal żyjącą postacią z "Bonanzy" jest Pernell Roberts, czyli Adam. On najwcześniej pożegnał się z serialem, ale żyje w skrajnej nędzy.
Opisując klątwy, nie można zapominać o pechowych przedmiotach, np. fatalnych brylantach, które uśmiercały kolejnych właścicieli, czy niezwykłych meblach odziedziczonych po przodkach, które ściągały na nowych właścicieli wszelkie nieszczęścia. Pechowa okazała się nawet limuzyna, w której zastrzelono księcia Ferdynanda. Kolejni właściciele samochodu ginęli w dziwnych, niewytłumaczalnych wypadkach. Przeklęty był również srebrny porsche, w którym zginął James Dean. Nawet gdy rozebrano go na części, działał jak śmiercionośne narzędzie.
Równie groźne bywają pewne miejsca: pradawne cmentarze, ruiny świątyń czy miejsca kultu. Kto zabierze stamtąd pamiątkę, ściąga na siebie klątwę bogów. Wielu turystów odwiedzających czynny wulkan Mauna Loa na Hawajach zabiera stamtąd kamyki. Dyrektor Parku Wulkanicznego twierdzi, że każdego dnia otrzymuje setki paczek z tymi fatalnymi pamiątkami i opisem nieszczęść, jakie przydarzyły się ich nadawcom. Gdy kamyki wrócą do wulkanu, bogini Pele przestaje się mścić.
We francuskiej miejscowości Carnah nad Zatoką Biskajską stoi ogromna budowla megalityczna, zbudowana z około 3 tys. głazów. Kto zabierze ze sobą odłamek skały albo gałązkę krzewu, naraża się na duże kłopoty. Bezsenność, koszmarne sny albo napady lęku ustępują dopiero wówczas, gdy pamiątka wróci na swoje miejsce. I jak tu nie wierzyć w klątwy?