Najnowsze wpisy, strona 24


sty 12 2016 Czas motyla...
Komentarze (0)

Cza­sem chciałoby się po­lecieć jak mo­tyl. Wca­le nie tak wy­soko, w przes­tworza, jak ptak. Nie aż do gwiazd, jak ra­kieta. Po pros­tu przez chwilę być mo­tylem. Unieść się po­nad prob­le­my, uj­rzeć świat z in­nej per­spek­ty­wy. Być lek­kim, zwiew­nym i sub­telnym a jed­nocześnie mieć wyższość psychiczną nad ty­mi na do­le. Od­radzam jed­nak po­zos­ta­nie mo­tylem na zaw­sze. W przy­pad­ku te­go de­likat­ne­go, wdzięczne­go stworzon­ka „zaw­sze” znaczy około 7 dni. Śmiałabym rzec, że mo­tyle są jak ludzie – zdo­bi ich niesa­mowi­te piękno, zewnętrzne tudzież wewnętrzne, ale nies­te­ty, ta­ka sa­ma „mo­tyla kruchość”. My, oso­by żyjące na Ziemi jes­teśmy ta­cy słabi. Co nie znaczy, że nie jes­teśmy sil­ni. Ma­my (tak jak mo­tyle) swo­je wzlo­ty i upad­ki. Czy wasze życie nie przy­pomi­na w pew­nym me­tafo­rycznym, zag­matwa­nym i ir­racjo­nal­nym sen­sie ich życia ? Rodzisz się. Jes­teś. Nag­le po­jawia się pew­ne prag­nienie :chcesz coś umieć, do cze­goś dojść. Jest co­raz le­piej. Próby, ćwicze­nia, dążenie do ideału. W końcu. Pot­ra­fisz to. Triumf. Wol­ność. Za­mykasz oczy i „le­cisz”. Jes­teś dum­ny, jes­teś piękny, jes­teś mądry. Cie­szysz się tą chwilą, dopóki nie wplątu­jesz się w pajęczą sieć. Bo­li, tak piekiel­nie bo­li. Niedo­wie­rza­nie. Nadzieja. Pod­da­nie się.

Cier­pli­wie cze­kasz na swój ko­niec. Na li­nii ho­ryzon­tu widzisz pająka, Twoją nie od­wrotną po­rażkę. Zbliża się do Ciebie i uświada­miasz so­bie, że ko­niec jest blis­ko. Co­raz bliżej… Nag­le, w os­tatnim mo­men­cie ktoś chwy­ta Cię, tu­li moc­no do siebie i ra­tuje z pułap­ki „bez od­wro­tu”. Znów jes­teś wol­ny. Czu­jesz się tak dob­rze jak nig­dy dotąd, stan spełnienia, eufo­ria. Ale to nie ko­niec. Te sa­me ciep­le, dob­re ręce chwy­tają Cię w żelaz­nym uścis­ku. Zde­zorien­to­wanie. Szum w głowie. Strach. Otóż te kochające ręce uwol­niły Cię, tyl­ko po to, by za chwilę ur­wać Ci skrzydła. Człowiek, tak jak mo­tyl – bez skrzy­deł upa­da.

strega63   
sty 12 2016 Co złości diabła?
Komentarze (0)

Zaw­sze zas­ta­nawiałam się co może tak złościć  diabła. Może to świado­mość, że ludzie upa­dają raz za ra­zem by po chwi­li wstać i iść do następne­go upad­ku? Człowiek ma nies­kończoną ilość szans (cze­go nie do­cenia) by nap­ra­wić swo­je błędy, by za nie od­po­kuto­wać i żyć da­lej mając na­dal możli­wość na zba­wienie i pop­rawę życia. A gość od potrójnej szóstki nie miał ta­kiej wy­gody. On upadł tyl­ko raz (choć trze­ba przyz­nać że to był duuży upa­dek)lecz bez możli­wości na pod­niesienie się z dołka. Po pros­tu potępiono go i wyg­na­no z do­mu bez szans na powrót. Za­ciąga­nie dusz do piekła może być je­dynym co może zro­bić zroz­paczo­ny by się zemścić oraz to może być je­dyny sposób by po­kazać swo­je is­tnienie, ból i nies­pra­wied­li­wość ja­ka go spot­kała w je­go mniema­niu. Ale kto by współczuł ta­kiemu grzeszni­kowi…

strega63   
sty 12 2016 Czarownice się szykują,wielki sabat już...
Komentarze (0)

Była sobie czarownica pół anioła - pół diablica
piękna, dobra i okrutna, mądra, czuła bałamutna
jak kochała-to kochała ale serce dzikie miała
dzikie tak jak lwica

gdy młodzieńca spotykała, długo weń się wpatrywała
jak spodobał jej się szczerze -zaczynała swe pacierze
zaczynała czarowanie, uwodzenie, rozkochanie
dobrze to umiała

wiotką postać wyginała, zaklęcia wypowiadała
każde straszne i skuteczne-bo zaklęcia to odwieczne
zawsze miłość przywołają-taką moc i siłę mają
takie czary znała

gdy ją spotkasz-bądź ostrożny
nie patrz w oczy nie śledz wzrokiem
bo choćbyś był panem możnym
ugniesz się pod jej urokiem
A jej gusła są okrutne
i dotkliwe należycie
kiedy bardzo się postara
omota na całe życie

 

chociaż nic o nas nie wiedzą,
to gadają że nas nie ma
i tak sobie zgrabnie bredzą
a my wiemy, że to ściema,
istniejemy jak najbardziej
i co powiem w tajemnicy,
nie straszymy, więc nie trzeba
wcale bać się czarownicy,
kiedy niebo za chmurami
i deszcz pada ósmą dobę,
to gusłami i czarami
przywołujemy pogodę,
gdy ktoś smutny i zraniony
uśmiech zgubił, radość życia,
z losem wnet jest pogodzony
gdy się wtrąci czarownica

- a gdy o miłości marzysz,
gdy do późna tęsknie wzdychasz,
poproś, jeśli się odważysz
a pomoże czarownica......

 

Gdy rozwieję się w przetrzeni
kiedy znikną moje czary
losu nikt ci nie odmieni
będzie zwykły,bedzie szary
żaden cud juz się nie zdarzy
dzień po dniu zwyczajnie płynie
a ty bedziesz tylko marzyć
o tej wiedżmie
o dziewczynie...

 

strega63   
sty 12 2016 Jest czas pożegnań... Pamieci mojego przyjaciela...
Komentarze (0)

Jest czas pożegnań,chwila rozstań,ktorych uniknąć się nie uda.Taką wyznaczył droge los nam i taki drogi kres po trudach,zachwytach,rozczarowaniach,dramatach nagłych,małych smutkach,miłościach,które się osłania,przyjażniach niezachwianych wśród nas.ten czas nadejdzie,już nadchodzi,nocami można go usłyszeć.Jeszcze zatopmy wzrok nasz w wodzie,jeszcze nurkujmy w leśną ciszę.Ballade,która wiatr nam nuci i dumkę,którą nuci strumień,powtórzmy,póki wiatr nie ucichł,a strumień jeszcze płynąć umie.Żegnajmy leśnych drzew korony tak,jak namioty się żegnało z młodzieńczych wypraw w obce strony,nim dogoniła nas dojrzałość.Żegnajmy pól drgajacą przestrzeń i chmury słońcem nasycone i mgłę,co nie opadła jeszcze,i ognisk niewygasły płomień.I wiotkie sarny pożegnajmy w ostrj zieleni łąk śródleśnych,majową noc,świt niezwyczajny,z głuszcowej wywróżony pieśni.

A naszym tropem dniem i nocą ktoś sie przesuwa bez szelestu.I dobrze wiemy kto i po co,nie mamy przeciez lat dwudziestu.Ale nas nie przestraszy nic już,co sie przed ludzkim okiem kryje.Tyle sie już przeżyło w życiu,że i śmierć jakos się przeżyje...

strega63   
sty 12 2016 Na tropie wilczych mitów...
Komentarze (0)

Jeszcze tylko kilka minut dzieliło go od bezpiecznego schronienia w domu. Zaledwie kilka minut, lecz było już za późno. Chmury nad jego głową rozwiały się i w prześwicie pojawiła się wielka, srebrzysta tarcza księżyca w pełni.

 



Porażony księżycową poświatą zaczął krzyczeć. Jego głos zmieniał się coraz bardziej, aż przerodził się w rozdzierający, zwierzęcy skowyt. Usta, z których wydobywał się ryk, zamieniły się w wypełniony ostrymi kłami pysk. Nos poszerzył się i ściemniał, a po obu stronach pyska wyrosły szczeciniaste wąsy.



Wciąż uciekał, teraz już na czworakach. Jego ciało stawało się coraz silniejsze; zwierzęce mięśnie rozrywały ubranie, które miał na sobie. Cały porósł gęstą sierścią, od czubka głowy aż po sam koniec kudłatego ogona. Przemiana dokonała się. Stał się wilkiem.

 

Fizyczna przemiana człowieka w wilka, czy jakiekolwiek inne zwierzę, uznaje się za rzecz niemożliwą. Mimo tego wiara w wilkołaki rozpowszechniona była w całej średniowiecznej Europie. Mity, legendy i podania o tych istotach tworzyły się w Skandynawii, Francji, Niemczech, na Sycylii, w Europie Środkowej i Wschodniej, na Bałkanach i w Grecji. Także w Ameryce jeszcze wiele lat przed odkryciem Ameryki przez Kolumba miejscowa ludność, Indianie, żyli obawiając się wilkołaków.


Przyjmuje się, że opowieści o wilkołakach pochodzą z czasów prehistorycznych, kiedy myśliwi przywdziewali wilcze skóry, wierząc, że dają im moc i odwagę groźnego zwierzęcia. Tak też powstały mity o pasach i skórach, które ubierali ludzie i stawali się wilkołakami.
Praktycznie nieodłącznym i charakterystycznym motywem legend o wilkołakach jest pełnia księżyca, dzięki której dokonuje się przemiana. Również tę cechę przypisuje się czasom prehistorycznym. W początkach hodowli pierwszych dzikich psów ludzie zauważali, że owe zwierzęta często wyją do pełni księżyca.
Nie można spotkać na całym świecie mitów o wilkach, gdzie nie byłoby jednego z elementu: księżyc, wilki, polowania. Wiele wierzeń ma wspólną cechę w bogini Księżyca, która także jest patronką polowań (rzymska Diana, grecka Artemida i babilońska Isztar), której myśliwe psy to ludzie zamienienie w wilki.

Z całą pewnością także likanotropia, czyli tzw. wilczy obłęd, miała wpływ na powstanie podań o wilkołakach. Likantropia jest autentycznym schorzeniem psychicznym, którego pierwsze przypadki rozpoznał już w II wieku n.e. Marcellus Sidetes.

Osoba cierpiąca na tę chorobę uznaje siebie za wilka bądź wydaje jej się, że w każdej chwili może się nim stać. W zależności od stopnia zaawansowania choroby, cierpiąca osoba może szarpać zębami surowe mięso, wyć podczas pełni księżyca, a nawet atakować ludzi. Zdarzało się, że osoba podczas ataku musiała wypić ludzką krew i "opętany" wgryzał się w szyję swej ofiary.


W kronikach historycznych znajdziemy masę relacji o wilkołakach. Najwięcej zapisanych przypadków miało miejsce w średniowieczu. W latach 1520 - 1630 we Francji odbyło się 30 tysięcy procesów loup garou (wilkołaków).
Kilkunastoletni pasterz, Jean Grenier, z okolic Bordeaux we Francji w 1603 roku podczas procesu "przyznał się", że pod postacią wilka zagryzł i pożarł 50 dzieci. Jego zdaniem umiejętność przemiany zawdzięcza tajemniczemu, mrocznemu przybyszowi, którego przed laty spotkał w głębi lasu. Owy przybysz w wielu opowieściach określany mianem Diabła miał podarować pasterzowi magiczny balsam i wilczą skórę. Chłopak o zachodzie słońca wysmarował się i założył wilczą skórę przez co stał się wilkołakiem.

Badania przeprowadzone na chłopcu wykazały, że był po prostu wiejskim gadułą i tworzył fantastyczne historie w które sam wierzył. Na koniec uznano, że jest chory na likantropię i zesłano go do klasztoru na leczenie, które miało trwać do końca jego życia.

Ludzie w średniowieczu uznawali, że wilkołaka można rozpoznać po cechach, które występują jedynie u człowieka - wilka, a były to: spiczaste uszy, sterczące zęby, szerokie brwi zbiegające się u nasady nosa, owłosione dłonie, zakrzywione paznokcie i długie palce środkowe.

Skoro istniało coś takiego jak wilkołak to ludzie musieli też wiedzieć skąd się wziął. Otóż powstało wiele teorii i było ich tak dużo jak znaków rozpoznawczych. Wilkołak powstał przez nałożenie wilczej skóry, udział w magicznych obrzędach. Istniało przekonanie, że jeśli ktoś napił się wody z kałuży po wilczych stopach, albo ze strumienia często odwiedzanego przez wilki to stanie się na pewno wilkołakiem. Tragiczne mogło być także spożycie wilczego mięsa czy też mięsa zabitej przez wilka owcy.
Ochronę przed wilkołakami miał dawać pęk czosnku wywieszany na drzwiach, a uśmiercanie bestii odbywało się poświęconą, najlepiej srebrną kulą, która trafiała w serce.

 

strega63