Komentarze (0)
Co widzisz za oknem, gdy patrzysz?
…Niewypowiedziane błagania ludzi o pomoc?
Proszą o pomoc,
o wysłuchanie!
Tacy samotni, wśród tłumów.
Tak bardzo zabiegani,
Niewidzący swej samotności.
Nieme głosy proszące o wysłuchanie…
Delikatnie w mojej dłoni cisze zamykam
I pieść zaciskam by ją uchronić…
A w około tyle smutnych, głośnych myśli
Zamykam oczy by ten spokój przyśnić
Co z każdym świtem dnia odchodzi…
I niemy mój głos, woła… w dal mój niemy krzyk roznosi…
Czy nikt nie słyszy,
Czy nikt nie widzi
Kto czuje ten chłód mnie utulający…
Przecież moje Ciało wydaje mnie z każdym ruchem…
Każde moje spojrzenie…odbija moją dusze
Jak zdradzieckie zwierciadło…zdradza mnie
Każde moje nie-słowo
tajemnice szepcze…
Moje serce płacze…
Moje serce krzyczy…
Ale gdy granice nawiedzam…gdy zbliżam się do kresu
Mą dłoń delikatnie, skrycie otwieram
I głęboki oddech biorę…
I uciekam…
Uciekam ..
Uciekam…
zawsze bywam tylko na chwilę..
Czasem na dnie serca czuje,
Moje życie znów przerasta mnie
Nie potrafię więcej unieść
Za daleko posunęłam się
Znowu uciec chcę
Gdzie nikt nie znajdzie mnie
Chociaż pierś rozdziera krzyk niemy
wołam przecież nie usłyszy nikt
Dlaczego coraz szybciej żyje
Skoro już nie cieszy to, co mam
Wciąż odwagi mi brakuje
By z codziennością stanąć twarzą w twarz
Firanka wydęła się od podmuchu nocnegopowietrza, które wtargnęło do pokoju wraz z intruzem. Gość szybkozlustrował znany mu pokój, zatrzymując wzrok na śpiącej na łóżkudziewczynie. Wpatrywał się w nią długo, bezskutecznie próbującrozbudzić w sobie dawne uczucia. Zrezygnowany podszedł do półki zradiem, które miało w zwyczaju włączać się bez żadnej racjonalnejprzyczyny. Kiedyś żartował, że to duchy. Wtedy nie wiedziałjeszcze, że upiory naprawdę istnieją. Teraz tylko gorzko sięuśmiechnął.
Nagle jego uwagę przyciągnął detal, którego niepamiętał. Zdjęcie wisiało na ścianie, w ramce z czarną wstążką narogu. Widniał na nim on sam, obejmujący dziewczynę, do którejpokoju właśnie się zakradł. Zadumę przerwało mu radio, którewłączyło się znienacka. Natychmiast znalazł się przy nim i ściszyłpierwsze akordy muzyki. Po chwili delikatnie zwiększył głośność iusłyszał fragmenty piosenki:
„bo nie ma we mnie nic i nic nie jestem wart
a czerwień mojej krwi to tylko jakiś żart
i zapominać chcę tak często jak się da
że nie ma we mnie nic i nic nie jestem wart” *
Przypadkowa trafność słów poraziła go.
Nie! To nie tak – bił się z myślami. Twierdzili, żezmieni się, gdy tylko odkryje budzące się w nim moce. Lecz na co muzdolność słyszenia ludzkich serc, skoro jego własne milczy?
Wyłączył radio. Zamknął oczy i wsłuchał się w siebie.Wyczuł otaczającą kamienicę noc, ustępującą już zbliżającemu sięświtowi, ale wciąż na tyle silną, by dawać mu moc. W ustach znówpojawił się słodki smak krwi, która rozlała się zimnymi żyłami,omijając nieme serce. Ciszę przerwało najpierw głuche bicie sercaśpiącej. Następnie zaczęły docierać do niego inne głosy. Hałasrósł, przybierał na sile. Słyszał tętno mieszkańców kamienicy,ulicy… Rytm potężniał, wybijany jakby do taktu maszerującej wsnach armii. Coraz boleśniejsza stawała się świadomość każdegokolejnego człowieka. W końcu kakofonia stała się nie dowytrzymania. Ledwo zdusił w sobie krzyk, z całych sił odcinając sięod dźwięków. Pozostawił tylko jeden, spokojny, tak dobrze mu znanyWsłuchiwał się w kojące, bliskie mu uderzenia. Żałował uczuć, zktórymi kiedyś na nią patrzył. Teraz odczuwał zaledwie ich ślady,na które natykał się na chwilę, lecz które zaraz uciekały, wymykałysię i stawały obojętne… Wiedział, że teraz jest już za późno.Mógł opuścić ją teraz raz na zawsze i zapomnieć o niej lub wybraćśmierć i wieczne męczarnie w piekle. Zrezygnowany westchnął, po razostatni spojrzał na kobietę i odwrócił się do okna. Żegnaj, nic jużnie mogę zrobić – pomyślał.
Już wyskakiwał, gdy nagle usłyszał słaby szmer. Gdybydziewczyna obudziła się teraz, ujrzałaby przykucniętą, ciemnąsylwetkę, zastygłą na parapecie i oblaną księżycową poświatą.Intruz skupił się na tym delikatnym odgłosie, starając się wyłowićjego źródło. Tętno dochodziło z pokoju, było ciche i delikatne,lecz szybkie zarazem. Przybysz rozejrzał się nerwowo. Spojrzał nadziewczynę. Gdy po wejściu do pokoju zbliżył się do łóżka, rytmstał się wyraźniejszy. Zrozumiał i uśmiechnął się. Wrócił i położyłrękę na brzuchu dziewczyny. Tętno jakby przyspieszyło w powitaniu.Na moment wróciły mu uczucia. Radość, nadzieja, miłość, duma, żalzalewały go fala po fali, ale zaraz zaczęły słabnąć, cofać się.Równocześnie niebo delikatnie rozjaśniło się na horyzoncie, barwiącdachy domów różową łuną. Wiedział, że już nie ma czasu, że jeślizaraz nie wyjdzie, obróci się w proch. Ostatnie okruszki uczućjakby uciekały mu przez palce. Nie chciał tak żyć. Powziął decyzję.Czekał na swoje ostatnie promienie słońca przy biciu nie jednego,lecz dwu bliskich serc.