Archiwum styczeń 2016, strona 57


sty 06 2016 legenda Ludzi Lodu
Komentarze (0)

Dawno temu, przed wieloma setkami lat, Tengel Zły wyruszył na dzikie pustkowia, by zaprzedać duszę Diabłu.
Później Tengel stał się protoplastą rodu Ludzi Lodu.
Tengel uzyskał obietnicę ziemskiego powodzenia, lecz w zamian za to co najmniej jeden z jego potomków w każdym pokoleniu musiał pozostawać w służbie Szatana i czynić zło.
Ich znakiem miały być żółte, kocie oczy, posiadać też mieli zdolność czarowania.
A kiedyś, w przyszłości, urodzić się miał ktoś rozporządzający taką ponad naturalną siłą jakiej świat jeszcze nie widział.
Przekleństwo miało ciążyć nad rodem dopóty, dopóki niezostanie odnalezione miejsce, w którym Tengel Zły zakopał naczynie przeznaczone do gotowania czarodziejskiego wywaru, posiadającego moc przywoływania Księcia Ciemności.
Tak głosi legenda. Jest to prawda, ale nie do końca...
W istocie bowiem stało się tak, że Tengel Zły odnalazł źródła życia i napił się tam wody zła.
Uzyskał obietnicę nieśmiertelności i władzy nad ludźmi, a w zamian za to oddał swoje potomstwo we władanie złym mocom.
Czasy jednak były marne wobec czego Tengel zapadł w letarg, w stan uśpienia,dopóki sytuacja na ziemi się nie poprawi.
Kociołek, o którym mówiono był w rzeczywistości garnkiem zawierającym wodę złai zakopanym przez Tengela. Teraz Tengel z niecierpliwością oczekuje na sygnał będący w stanie wyrwać go z uśpienia. Ale pewnego razu, w XVI wieku, w rodzie Ludzi Lodu przyszedł na świat chłopiec obciążony dziedzictwem, który próbował odwrócić zło w dobro i dlatego nazwano go Tengelem Dobrym.
Nasza saga opowiada właśnie o nim i jego rodzinie.
Przede wszystkim jednak opowiada o kobietach z rodu Tengela.
W roku 1742 Shira, należąca do potomstwa Tengela Złego, zdołała dotrzeć do źródeł życia i zaczerpnąć stamtąd jasnej wody, która mogła odebrać moc wodzie zła.
Nikt jednak dotychczas nie odnalazł zakopanego naczynia. Poszukiwaniom towarzyszył lęk, że zanim do tego dojdzie Tengel może się obudzić. Nikt jednak nie wiedział, co mogło by to sprawić ani gdzie się Tengel znajduje.
Z biegiem lat Ludzie Lodu zdołali się dowiedzieć ze ich zły przodek ukrywa się gdzieś w Europie Południowej i że obudzić go może głos zaczarowanego fletu.
Od tej pory flet budzi w nich śmiertelne przerażenie...



ZAPRASZAM WSZYSTKICH DO PRZECZYTANIA KSIĄŻKI
"SAGA O LUDZIACH LODU"



JESLI LUBISZ CZYTAC KSIĄŻKI NA KOMPUTERZE,TO ZNALAZLAM
STRONKE,NA KTOREJ SA WSZYSTKIE CZĘSCI TEJ CUDOWNEJ SAGI..



http://sabat-w-ludzkiej-duszy-solldoczytania.blog.onet.pl/1,CT72228,index.html



strega63   
sty 06 2016 Jak to jest z kobietami...
Komentarze (0)

PRZECIĘTNA KOBIETA:
Pierwsza randka: Całujesz ją czule na dobranoc.
Druga randka: Sprawdzasz czy ma wszystko co mieć powinna.
Trzecia randka: Kochasz się z nią "na misjonarza".

AFROAMERYKANKA:
Pierwsza randka: Musisz jej postawić NAPRAWDĘ drogi obiad.
Druga randka: Musisz postawić jej i jej koleżankom NAPRAWDĘ drogi obiad.
Trzecia randka: Musisz zapłacić jej czynsz.
Dziesiąta randka: Ona jest w ciąży z kimś innym.

IRLANDKA:
Pierwsza randka: Oboje się upijacie i uprawiacie cudowny sex.
Druga randka: Oboje się upijacie i uprawiacie cudowny sex.
Trzecia randka: Oboje się upijacie i uprawiacie cudowny sex.

WŁOSZKA:
Pierwsza randka: Zabierasz ją do teatru i do restauracji.
Druga randka: Poznajesz jej rodziców, a jej mama robi spaghetti.
Trzecia randka: Kochasz się z nią, a Ona nalega, żebyś się z nią ożenił i podarował 3 karatowy złoty pierścionek.
Piąta rocznica ślubu: Już macie piątkę dzieci i nienawidzisz spaghetti.
Szósta rocznica ślubu: Znajdujesz sobie dziewczynę.

ŻYDÓWKA:
Pierwsza randka: Masz orgazmo-eksplozję.
Druga randka: Masz następną porcję ekscytującego szczytowania.
Trzecia randka: Mówisz jej, że chcesz się z nią ożenić i żegnasz się z pojęciem eksplodującego szczytowania.

EUROPEJKA ŚRODKOWO-WSCHODNIA:
Pierwsza randka: Wypełniasz formularz zgłoszeniowy na którym uwzględniono wszystkie Twoje dochody.
Druga randka: Idziesz z nią do parku, a cała jej rodzina podąża za nią.
Trzecia randka: Twierdzi, że jest dziewicą i odmawia sexu.
Czwarta randka: Ona nadrabia wszelkie zaległości w seksie za ostatnie dziesięć lat. Ciebie odwożą do szpitala.

LATYNOSKA:
Pierwsza randka: Stawiasz jej drogi obiad, upijasz ją i kochasz się z nią na tyle samochodu.
Druga randka: Ona jest w ciąży.
Trzecia randka: Ona wprowadza się do Ciebie razem z dwoma kuzynami, chłopakiem jej siostry i żyjecie długo i szczęśliwie jedząc ryż i fasolę w środku Bronxu.

POLKA:
Pierwsza randka: Jedziesz po nią, a jej tam nie ma. Dała Ci zły adres.
Druga randka: Umawiasz się z nią w restauracji, ona się gubi w drodze i wraca do domu.
Trzecia randka: Jest w ciąży - nie jest pewna czy to jej dziecko.

KOREANKA:
Pierwsza randka: Stawiasz jej drogi obiad, ale nic się nie dzieje.
Druga randka: Stawiasz jej jeszcze droższy obiad, ale znowu nic się nie dzieje.
Trzecia randka: Nawet nie doszedłeś jeszcze do trzeciej randki, a już wiesz, że nic się nie będzie działo...

INDIANKA:
Pierwsza randka: Poznajesz jej rodziców.
Druga randka: Ustalasz datę ślubu.
Trzecia randka: Noc poślubna.



strega63   
sty 06 2016 Boze Narodzenie
Komentarze (0)

Czas Bożego Narodzenia,
tak niezwykły i magiczny,
czas wybaczeń, czas godzenia,
wciąż niezmiennie nostalgiczny....

Przy świątecznym, pięknym stole,
w blasku lampek choinkowych,
życzę ciepła w rodzin kole,
łez też paru wspominkowych...

Nade wszystko zaś radości,
w dobrym zdrowiu i spokoju,
wszelkiej także pomyślności,
w wyjątkowym już nastroju !

Niech kolęda głośno zabrzmi,
dobro w sercach zawsze gości,
niechaj słowo Jego zagrzmi,
-Jestem dla Was tu z Miłości !

 

Dzień za dniem ucieka szybko,
znowu nastał nowy roczek
na liczniku większy przebieg
coraz szybciej w dół już kroczę

Zenit życia już poza mną,
szczyt zdobyłam lecz nie marzeń,
leci szybko rok za rokiem,
a ja ciągle z żalem w parze

Chciałabym chociaż przez chwilę
oddać się beztrosce wielkiej
w kolorową serpentynę
wpleść strachliwe moje serce


Chciałabym, ale nie mogę
mój pesymizm wciąż mnie więzi
i tak wiszę na tej smyczy
jak wisielec na gałęzi

Nowy rok, i cóż z tego
tyle innych już minęło,
tyle marzeń, życzeń zbożnych
poszło w diabły, licho wzięło

 

 

 

Oryginalnością tu nie błysnę,
bo tyle znając różnych życzeń,
którąś powtórkę pewnie wcisnę,
więc tylko Świąt Wesołych życzę!

Zdrowych, spokojnych, by po Świętach,
sił zgromadzonych nie mitrężyć
i żyć tak, aby wciąż pamiętać,
że miłość, może wszystko zwyciężyć.

 

 

strega63   
sty 06 2016 Ciesz się życiem!
Komentarze (0)

Zas­ta­nawialiście się cza­sem jak­by wyglądało Wasze życie, gdy­byście w ja­kimś mo­men­cie postąpi­li inaczej? Czy jed­no zda­nie mogłoby prze­mienić do­tychcza­sową te­raźniej­szość? A gdy­byśmy mog­li cofnąć czas.. czy chcieli­byście coś zmienić? Wyr­wać poszczególny frag­ment Waszej his­to­rii i wle­pić ja­kiś lep­szy? Czy nie byłoby prościej, gdy­by każdy miał pi­lot, którym mógłby co­fać, przys­pie­szać lub zwal­niać czas? Nie by­libyśmy szczęśliw­si kierując swoim życiem sa­modziel­nie, bez przez­nacze­nia, wy­cinając sce­ny, które nam się nie po­dobają? A może to wszys­tko ma ja­kiś sens? Nasze cier­pienia, smut­ki, łzy? Może mu­simy te­go wszys­tkiego zas­ma­kować, by móc od­po­wied­nio cie­szyć się i korzys­tać ze szczęścia, gdy ono na­dej­dzie..

strega63   
sty 06 2016 Cmentarna brama...
Komentarze (0)

Jeny wiedziałem, że tak będzie. – jęknął Rafi. Był najmłodszy z nich wszystkich, ale nie, do niczego go nie zmuszali, on sam chciał im towarzyszyć.

- Cśś, przymknij się. – szepnął Bary – Patrz, tam coś jest !

Rzeczywiście, z krzaków, w których byli ukryci chłopcy widać było bramę cmentarną. Teraz coś się poruszyło w jej granicach.

- Ej, boję się. Po co my tu przyszliśmy… - Rafi momentalnie zmienił zdanie. Z łowcy zombie stał się znowu przestraszonym, dziesięcioletnim chłopcem. Spojrzał błagalnie na brata, lecz ten nawet nie drgnął. Podobnie jak Bary wpatrywał się w bramę. Ernest był o pięć lat od niego starszy i był jego idolem, wzorem. Rafi zawsze powoływał się na niego, robił to co on, nawet starał się jeść w tym samym tempie.

- Nikt Ci nie kazał, pamiętaj. – szepnął Ernest. Wiedział, że to nie najlepszy pomysł, żeby brać młodego, ale ten się uparł.

Coś przeraźliwie zaskrzypiało. Oczy chłopców powędrowały w okolice cmentarza. Przy bramie stało "coś", tak, "coś". To coś bardzo przypominało człowieka. Nosiło stary, rozsypujący się płaszcz i długie kalosze. Bary jednak stwierdził, że to nie możliwe, żeby to była istota myśląca. Zauważył bowiem, że to coś wali głową w bramę, co powodowało skrzypienie. Chłopcy bardzo się zdziwili , ale jednak żaden z nich się nie poruszył. Czekali. Istota nadal uderzała o bramę. W końcu chyba jej się to po prostu znudziło, bo w pewnym momencie po prostu przestała i udała się z powrotem na cmentarz.

Bary wyszedł szybko z kryjówki, ciągnąc za sobą młodego i dając znak głową Ernestowi, że powinny iść na cmentarz. Rafi się rzucał, nie uważał żeby był to aż taki genialny pomysł. Pomyślał sobie o ciepłym domu i o tym, jak późna jest godzina. Obawiał się również, że ich nieobecność zauważy w końcu ktoś z dorosłych. Poza tym wiedział, że wszystko jest lepsze od przebywania tutaj. Chłopcy nie mogli go przecież zostawić samego przed cmentarzem. Uścisk Barego stał się trochę silniejszy, lecz potem zelżał. Miał nadzieję, że Rafi zrozumie to wszystko bez tłumaczenia. Chyba zrozumiał, bo chodź ze zwieszoną głową, ale jednak poszedł za starszymi kolegami.

Ernest powstrzymał ich ruchem ręki. Podszedł parę kroków do przodu i nastawił ucha nasłuchując. Zdawało mu się, że słyszy jakieś jęki, lecz nawet jeśli je słyszał naprawdę, to teraz się nie powtórzyły. Dał sobie więc z tym spokój. Odwrócił się do kumpli i przywołał ich wzrokiem. Pokazał im duże ślady butów. Przyłożył swoją stopę do śladu i choć nosił numer czterdzieści, ten odcisk i tak był o jakieś pięć numerów większy. Chłopak zastanowił się przez chwilę. Myślał nad tym czy warto się pchać głębiej w tą sprawę, ale jeśli już tu przyszli, to chyba nie mogli tak po prostu zwiać.

Zagłębili się dalej w cmentarz, mijali groby. Na jednych paliły się znicze, na innych zaś nie było nic, były strasznie opuszczone i zapadnięte. Erniego nurtowały te myśli, ale przecież teraz nic nie mógł zrobić. Musiał iść i szedł. Prowadził resztę aleją do dużej kapliczki, w której jakiś tydzień temu pochowano senatora. Niedawno pytał się ludzi , czy w takich kapliczkach pali się światło w nocy. Ludzie go wyśmiali i stwierdzili, że jeszcze nikt chyba głupi na to nie wpadł, żeby trupowi przyświecać, a tym samym tracić cenne pieniądze. Światło w kapliczce jednak się paliło. Chłopak już nie wiedział, co ma o tym myśleć.

Podkradli się do małego okienka w kapliczce i zajrzeli przez nie. To co zobaczyli w środku wcale nie odpowiedziało im na nurtujące ich pytania, no i wcale im to nie pomogło. Nad otwartą trumną stał wysoki, elegancko ubrany mężczyzna. Odwrócił się od trumny i spojrzał w dół. Dopiero po tym geście chłopcy zauważyli ich "istotę", która uderzała głową w bramę. Mężczyzna w kaloszach klęczał teraz przed elegantem ze spuszczoną głową. Ten zaś pochylił się nad nim, coś mu szepnął. Podniósł się i laską, wyglądającą jakby była z lat siedemdziesiątych, podniósł podbródek mężczyzny. Ten spojrzał na niego. Strach wypełniał jego oczy. Ręce zaczęły drżeć. Elegant miał za to nieziemskie iskierki w oczach. Po chwili zabłysły jego kły, kiedy rozszerzył usta w uśmiechu. Rzucił się w dół i wbił zęby w szyję.
Chłopcy odsunęli się w popłochu od okienka. Popatrzyli się na siebie i bez słowa pobiegli aleją w kierunku bramy.
Angelika Stec



strega63