Archiwum styczeń 2016, strona 53


sty 06 2016 Życzenia czasem się spełniają...19.08.2012...
Komentarze (0)

Ktos mi zyczył w sobote nocy pełnej wrażeń..i stalo się...
Jak wiekszośc z Was wie,mam w terrarium boa constrictora,czyli węża -dusiciela.
On należy do mojej córki,ale zięć absolutnie nie zgodził się go zabrać.Wąż ma około 3 metrów długości i jest gruby jak męskie przedramię.Wieczorem,jak zawsze,posiedziałam przy kompie,ale znacznie krócej niż zawsze.Z nadzieją na spokojny,długi sen,położyłam sie spać.
Mąż,jak co wieczór,"oglądał tv",czyli drzemał na fotelu przy telewizorze.Nagle usłyszelismy na korytarzu huk.Mąż zerwał się i pobiegł zobaczyć co się stało.A na korytarzu stało terrarium z wężem.Od razu rzuciło się w oczy,że chociaż terrarium jest zamknięte,to wężą w nim nie ma.
Przybiegł do mnie i od razu mi o tym powiedział.Normalnie dostałam "gęsiej skórki".
Zaczęły się poszukiwania węża.Wkoncu się znalazł.Wyszedł na górę,po schodach i wlazł do szafki,na półkę.Mąż  chciał go wyciągnąc,ale ta zaraza łeb wysunęła,zrobiła "eskę" z ciała i szykuje się na niego!Myślałam,że zawału dostanę,jak to zobaczyłam.
-Przecież ta cholera nie da ci się wyciągnąć!-powiedziałam
-Wiesz,że ja ci nie pomoge,bo ona silniejsza ode mnie..Myśl teraz,co zrobic!
Mówiłam spokojnie,ale cała się trzęsłam z nerwów.
Nagle wpadł mi pewien pomysł do głowy...
Okręciłam sie na pięcie,wpadłam do pokoju i z szafy wyciągnęłam wiatrówke i śruty.
Jak mąż zobaczył mnie tak uzbrojoną...oniemiał...
-Czys ty zwariowała?Na węża z wiatrówka?
-A co?Miałam po siekiere leciec?-odpowiedziałam pytaniem na pytanie...
-Kobieto,opamietaj się..tym to możesz mi predzej cos zrobić,a nie wężowi...
-To co?Mam po ta siekiere lecieć?-zapytalam...
Nie odpowiedział...Moze akurat udało by sie trafic w razie potrzeby w węża a nie w męża...
Byle sie nie pomylić....
_Wez sie z ta wiatrówką!-on tak do mnie...
-Przecież nie masz pojęcia o strzelaniu...
-Zawsze jest ten pierwszy raz-odparłam,przyciskając wiatrówke do ramienia._
_Łap tego dziada,mowie,bo mi reka drzy-poganiając tak męża,celowałam w kierunku ukrytego uciekiniera.Patrze ,co bedzie dalej....Musiałam opuścic na dół tą wiatrówke,bo juz reka za bardzo drzala.....
Ale mąż znalazł sposób na złapanie gadziny.
Wziął ręcznik,zarzucił cholerze na łeb i zaczął ciągnąć w swoja strone.
Udało się...Wyciagną węża z półki.Teraz trzeba było ja sprowadzić po schodach na dół,do terrarium.ja stałam z tą wiatrówką w pogotowiu,a on się szarpal z gadem.
Jedna reką trzymając załeb,po kolei,po stopniach,ściągnął ją na dół...
Gdy juz byli na dole,koło terrarium,wąż znów spróbował ucieczki...Mąż nadal trzymał ją za głowe przez recznik,a ta cholera zaczęła sie cofac tyłem w moja strone..Tak sie naciagnęła
prawie pod moje nogi,że mało brakowało ,a odstrzeliła bym jej ogon...Udalo sie ja ujarzmic na moment,który wystarczył,aby ja częściowo wcisnąc do terrarium...No i po trochu,po trochu cała wlazła.Ależ była wściekla,bo węze nie lubią miec zasłoniętych oczu...
Mąż szybko zasunął szybe...
Teraz terrarium mam całe obklejone tasma..Każda szczelinka...kazda dziurka zatkana...Zobaczymy co bedzie dalej....
Rano poszłam do córki,aby powiedziec jej o ucieczce...
Wzięłam też numer telefonu do tych hodowcow,u których była kupiona...
Problem w tym,ze nie odbieraja telefonu.
Mam nadzieje,że poradza nam ,co z nia zrobic..A może ja zabiorą?

****************************************************
Ale to nie był koniec nocnych wrażen ....Ledwo usnelam,znów musiala wstawac....
Obudzil mnie głos wołajacy-Pogotowie?
Wystraszyłam sie,mysląc,ze to znów cos z wężem...
Wyskoczyłam z łóżka...Koty poleciały od razu za mna,bo mysały,ze czas karmienia nadszedł.
Za kotami dreptała nasza wnusia.
Wyjrzalam przez okno.Tam mój  mąż wzywał straz pozarna...
Po prostu pomyliły mu sie numery telefonu...
_Co sie znow do cholery dzieje?-wrzasnełam przez okno..
-Sąsiedzi sie palą!-zawolał i pobiegł budzic ludzi..
Akurat tych,co mogli sie spalić,to nie mogli dobudzic.
(W tym domu mieszka małzeństwo i dwoje małych dzieci...)
Za to inni wyskoczyli z domów i gasili,dopóki straz nie przyjechala...
Na szczęście nikomu nic się nie stało...
Dom nie zdążyl sie zająć ogniem.Spłonęło tylko drzewo przygotowane na opał na zime i samochód...Spłoneło tez troche drzew.....
Prawdopodobnie było to podpalenie...


strega63   
sty 06 2016 Nie jestem aniołem...
Komentarze (0)

Nie jestem Aniołem,o nie
Po skrzydłach ani śladu
I zamiast piór barwy śniegu
mam tylko trochę żalu
Nie wzlecę ponad ziemię
nie mam cudownych darów
I oczy nie-anielskie
nie dojrzą świata czaru
Nie jestem taka czysta
jak Anioł białopiórny
Na mym prywatnym niebie
widać kolor purpury
Lecz mimo tego że brak mi
anielskiej pięknej duszy
To w rajskich trawach,kwiatach
tez pragnę się zanurzyć...



strega63   
sty 06 2016 Wnioski.
Komentarze (0)

No i wyszlo szydlo z worka...Ja jakas nienormalna jestem.Nie ide z postepem ,mam staromodne zachowanie,chociaz nie tak dawno tez mialam 20 lat.Musze chyba zweryfikowac swój stosunek do ludzi i zmieniającego sie świata.A moze nie dac sie zwariować?

strega63   
sty 06 2016 Pierścień Rudolfa Valentino...
Komentarze (0)

Przeklętą błyskotkę Rudolfo Valentino "nabył drogą kupna" w sklepie jubilerskim w San Francisco, mimo, iż jubiler odradzał mu kupno tej-jak to określił-przeklętej biżuterii. Cóż jednak począć-młody, obiecujący aktor uparł się... miał powiedzieć: Proszę pana, pana opowieści jeszcze bardziej dodają temu maleństwu uroku, tym bardziej pragnę wejść w jego posiadanie. Proszę mi go sprzedać.

I tak przeklęty pierścień na palcu Rudolfa widzimy w kilku filmach, m.in. w jego pierwszym nieudanym filmie Młody Radża. Aktor miał go na palcu podczas kręcenia Syna szejka-był to jego ostatni film. Zmarł w 1926 roku na zapalenie otrzewnej, z pierścionkiem na palcu.

Po śmierci Valentina pierścień "przypadł w udziale" jego przyjaciółce, holywoodzkiej aktorce Poli Negri. Ta jednak zachorowała. Wyzdrowiała rok później, jednak nie odzyskała dawnej popularności.

Aktorka przekazała pierścień Russowi Colombo-uderzająco podobnemu do Rudolfa młodemu aktorowi. Nie cieszył się nim zbyt długo-zginął w wypadku z bronią palną.

Kolejnym właścicielem pierścienia został jego przyjaciel, Del Cassino-zginął w wypadku samochodowym. Pierścień przeszedł do rąk jego brata Dela, który-obawiając się o własne życie-schował pierścionek do domowego sejfu, który wkrótce potem został obrabowany-złodziej został zastrzelony podczas pościgu. Pierścionek znaleziono w kieszeni jego kurtki.

Klejnot powrócił do sejfu w domu Cassina. Pozostawał tam, dopóki nie wypożyczył go producent filmowy Edward Small, do filmu biograficznego o Rudolfie Valentino. Ofiarą padł młody aktor grający rolę Rudolfa, Jack Dunn-zmarł na rzadką chorobę krwi.

Del Cassino postanowił uwolnić świat od klątwy-zdeponował pierścień w miejscowym banku. Odtąd placówka była wielokrotnie okradana, wybuchały tam pożary, nikt jednak dotychczas nie zginął. Pierścień znajduje się tam do dziś.

źródła: paranormalium.pl



strega63   
sty 06 2016 Nie bój się...
Komentarze (0)

Nie bój się nocy samotnych,
Ani cienia wrogiego na ścianie.
Nie rozmawiaj już z czasem umarłym, który
Krzyczy jeszcze, choć tłumiony.
Jak brzytwa skórę przecina i krew ognista wypływa,
Tak wiele złego się czai, tak wiele złego przybywa.
Ale posłuchaj muzyki przesłodkiej,
I szeptu cieni za oknem, dotknij powietrza ze smakiem,
Przejdź po Alei Nieba cichym krokiem.
Zagraj w karty z Losem, przegrany nic nie traci,
Bo Los jak mysz jest biedny, za to my ludzie,
Mamy Serca – jesteśmy bogaci!
Przystań w Ogrodzie Nadziei,
Powąchaj jej dłoni z kwiatów,
Ona nigdy nie zwiędnie,
Jak Wiara i reszta jej dobrych rodaków.
Zatańcz boso na łące, gdzie Marzeń armia króluje,
Uważaj tylko na Przyjaźń, ona się czasem buntuje.
A gdy poczujesz, że sen już Cię nuży,
Gdy cichutkie usłyszysz pukanie,
Otwórz swe serce na Dobro, a cud nad cudy się stanie.
Bo Ciepło w Tobie zaśpiewa i jak tarcza będzie dla Ciebie,
Już Cię nic złego nie spotka, dobra magia zapłonie niebem.

strega63