Archiwum styczeń 2016, strona 41


sty 08 2016 Schody.
Komentarze (0)

Strugi deszczu cięły chłodne, sierpniowe powietrze przy akompaniamencie grzmotów. Błyskawice raz za razem rozrywały niebo rozświetlając salon. Magda siedziała skulona w fotelu starając się nie myśleć o tym, co dzieje się za oknem. Od dziecka bała się burzy, nie lubiła być wtedy sama w pustym mieszkaniu. Siedziała więc z kolanami podciągniętymi pod brodę, starając się skupić na „Rozmowach w toku”, podczas gdy jej serce mimowolnie przyspieszało z każdym kolejnym wyładowaniem.
Od telewizora oderwał ją dźwięk klucza przekręcanego w zamku. „Nareszcie...” – pomyślała. „Gdzie on się włóczył?”. Przeszła do przedpokoju, w którym stał Adam, cały przemoknięty.
- Gdzie byłeś? Wiesz, która jest godzina? – spytała spokojnie, lecz z wyraźnym poirytowaniem w głosie.
- Musiałem zostać trochę dłużej, ten projekt…
- Trochę dłużej? – przerwała mu w pół słowa. – Jest prawie jedenasta! Mogłeś przynajmniej zadzwonić…
- Wybacz kochanie, nie pomyślałem o tym.
Nachylił się, żeby ją pocałować, ale ona odwróciła się i ruszyła w stronę sypialni.
- Kolację masz w lodówce – rzuciła na odchodne i zniknęła za rogiem. Mogła się w końcu położyć, świadomość, że nie jest już sama, uciszyła jej demony z dzieciństwa.
Adam nie był głodny, za to piekielnie zmęczony. Czternaście godzin spędzonych przy stole kreślarskim wycisnęło go jak cytrynę. Dziesiątki pomiarów, obliczeń, kreśleń. Wszystko dlatego, że jego szef zaoferował w przetargu tak nieodległe terminy. Dwa tygodnie wycięte z życia, bo tyle mniej więcej zajmie zaprojektowanie sieci kanalizacyjnej dla mającego powstać za kilka miesięcy osiedla. Do tego ten uciążliwy ból głowy, który pojawiał się z rana i nie chciał odpuścić bez solidnej dawki aspiryny i kawy. I tak już od kilku tygodni. Może to i lepiej, że Magda obrażona poszła spać, będzie mógł spokojnie usiąść z piwem przed telewizorem i odpocząć. Tego właśnie potrzebował – odpoczynku. Zrzucił z siebie mokre ubranie, wziął z lodówki małego Lecha i bezszelestnie przemycił się do salonu. Po kilku pstryknięciach pilotem zatrzymał się na powtórce Ligi Mistrzów z zeszłej środy. „Idealnie. Cisza i spokój.” Wziął łyk zimnego piwa.
Zasnął.
Miał przed sobą drewniane schody stojące pośród niczego, jakby w próżni. Postawił nogę na pierwszym stopniu i zorientował się, do czego go to zaprowadzi – był właśnie w trakcie snu, który często nawiedza każdego z nas – snu, z którego budzimy się machając nogą w powietrzu. Tego, który zostawia nas z uczuciem strachu przed upadkiem. Wiedział już, co ma robić – krok w górę, potem kolejny i kolejny i…
Nie spadł… Noga stała stabilnie na stopniu. „Dziwne – pomyślał. – W tym momencie zawsze budziłem się z zadyszką”. Ale tym razem było inaczej. Ciągle stał na drewnianych, skrzypiących schodach, otoczony ciemną nicością. Popatrzył w górę i dostrzegł drzwi. „Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, a ja i tak jestem już prawie w połowie” – zaśmiał się do siebie i ruszył w ich stronę.
Stawiając stopę na kolejnych schodkach miał przed oczami migawki ze swojego życia. Obrazy, jeden za drugim, przelatywały przed jego oczami, zupełnie jakby oglądał je na kliszy fotograficznej podpisanej „Życie Adama”. Ślub z Magdą, pierwszy dzień w pracy, matura, gra w siatkówkę na trzepaku.
Kiedy stanął na samej górze, tuż przed drzwiami, miał przed sobą wizję matki przykładającej mu wacik do zdartego kolana – pierwszy obraz ze swojego życia, jaki był sobie w stanie przypomnieć. Miał wtedy może cztery lata, nie więcej.
- Nie płacz Adaś, trochę popiecze i przestanie. Podmuchać?
Jego matka była bardzo opiekuńczą kobietą, czasem aż nadto, ale taką właśnie chciał ją zapamiętać – kochającą i troskliwą.
Położył rękę na chłodnej klamce. Jakaś dziwna siła podsycała jego ciekawość, nie mógł się oprzeć chęci sprawdzenia, co jest za drzwiami. Obejrzał się na krótką chwilę na schody za nim jeszcze raz myśląc o wszystkim, co zobaczył idąc powoli w górę. Przeszyła go tęsknota i dziwny smutek, ale nie umiał zwalczyć ciekawości. Nacisnął klamkę…

* * *

- Przyczyna zgonu? – spytał policjant, pochylając się nad ciałem.
- Na moje to będzie bezdech senny. Facet cierpiał na niego od jakiegoś czasu, tak twierdzi jego żona. Powinien się wybudzić, gdy mózg poczuł, że ma za mało tlenu, ale widocznie to nie była jego szczęśliwa noc… - odparł dyżurny lekarz pogotowia wyginając kąciki ust w delikatny, szyderczy uśmieszek.

strega63   
sty 08 2016 Sposób na lokatora...
Komentarze (0)

1.Kup komplet siekier.Ostrz je każdej nocy,spoglądając na współlokatora i mrucząc pod nosem  :,Już niedługo...już niedługo"

2.
Pod nieobecność współlokatora wyszyj na każdej parze jego majtek swoje inicjały Potem oskarż Go o ich kradzież pytając:Co Twoje gacie robią na jego półce

3.
Za każdym razem,kiedy twój współlokator wróci do domu krzycz: "hurra,hurra wróciłeś!", tak głośno, jak potrafisz Przez dziesięć minut tańcz i skacz dookoła pokoju Potem usiądź.Bez przerwy zerkaj na zegarek,okazuj oznaki zdenerwowania i pytaj Go,czy przypadkiem się gdzieś nie wybiera

4.
Zacznij kolekcjonować ziemniaki Domaluj im twarze i nadaj imionaJednego z nich nazwij imieniem swojego współlokatora i posadź go na widocznym miejscuWieczorem kładź ziemniaka w łóżku współlokatora i nie pozwalaj Mu się na nim położyćtłumacząc,że to miejsce jest już zajęte Za każdym razem,kiedy będziesz zwracał się z czymś do współlokatora,mów do ziemniaka

5.
Każdej nocy udawaj,że mówisz przez senZachwycaj się ciałem swojego współlokatora i snuj plany zdobycia go...Lunatykuj

6.Pakuj się do jego łóżka .Rano udawaj,że nic nie pamiętasz,ale nie zapominaj od czasu do czasu klepnąć go po tyłku

7.Zostaw butelkę (np. po winie) na środku pokoju.2 razy dziennie oddawaj jej hołd,co godzinę śpiewaj piosenki na jej cześćNie pozwalaj współlokatorowi wejść do pokoju bez zdjęcia butów i oddania butelce pokłonuNadaj współlokatorowi nowe,debilne imię i zwracaj się nim do niego mówiąc,że butelka Ci to nakazałaZnoś do domu wiadra liści marychy i urządzaj procesje,rozsypując je po wszystkich kątach

8.
Rozpowiedz miejscowym pijaczkom,że Twój współlokator pędzi wyśmienity bimber  Dodaj,że oddaje litr za 10 kilo makulatury i odśpiewanie wybranej piosenki Krzysztofa Krawczyka

9.
Ścieraj kurze ulubionymi ubraniami współlokatoraChwal Jego gust mówiąc,że ubrania ulubionych marek idealnie wchłaniają kurz i brud

10.
Zacznij słuchać country Potem zacznij grać country,pisząc piosenki o Twoim współlokatorze i prosząc go o ich wysłuchanie i ocenęKup sobie pistolet na kapiszony i strzelaj w stronę współlokatora wykorzystując element zaskoczenia Powyrzucaj Jego ulubione płyty CD tłumacząc Mu,że tylko country zasługuje na miano prawdziwej muzyki.Zwieź do mieszkania 100 kilogramów nawozu końskiego mówiąc,że tylko otoczony takim zapachem jesteś w stanie egzystowaćOd czasu do czasu zapytaj,czy wspołlokator nie mógłby dla Ciebie wejść w rolę krowy,bo jeśli nie poćwiczysz rzucania lassem, zapewne niedługo wyjdziesz z wprawy..

strega63   
sty 08 2016 Rozmowa z psychopatą...
Komentarze (0)

Każdy z nas miał do czynienia ze złem i okrucieństwem. Małe dziecko z bezradnością w oczach przyglądało się jak rówieśnicy podpalają bezdomnego kundelka, wyśmienicie się przy tym bawiąc i chichrając do siebie nawzajem. Któż z nas nie był świadkiem zbrodni, a tylko nieliczni potrafili się jej przeciwstawić. Najlepszą pożywką dla fanów ‘’mrocznej strony człowieka’’ są filmy grozy. To one pokazują nam jak bardzo zło jest urozmaicone, a każdy z tego typu filmów wręcz nawołuje: ‘’To może się dziać w tej chwili i może spotkać również ciebie!’’ Pomimo tak jasnego komunikatu, jedna ludzka cecha wciąż wodziła na pokuszenie – CIEKAWOŚĆ. Dziś to uczucie spotkało się ze złem wcielonym.

Małe i ciasne pomieszczenie skąpane w ciemności, którą przeszywa ledwo tlące się światełko świeczki w rogu pokoju. Rąbek blasku zaprowadził mnie do krzesła i drewnianej ławy, przy której siedział rozmówca.
- Uwielbiam te zimne ściany. Tylko ja i mój moralny obłęd. Tutaj czuję się taki spokojny i wolny od wszystkiego.
- Czy takie właśnie uczucia towarzyszą ci kiedy….-urwałam pytanie.
-Kiedy zabijam? – dokończył męski głos.
-Tak. Mordowanie to jedyna rzecz, która daje mi wolność, ale ja jestem wolny inaczej. Jestem lekki jak płatek róży, a zarazem potężny i silny. Czuję, że mogę wszystko. Tu i teraz.
- Nie boisz się, że kiedyś cię złapią i surowo ukarzą?
-Mówią, że zbrodnia idealna nie istnieje, ale dlaczego do tej pory nie wszystkie sprawy doczekały końca i odeszły w niepamięć, bez kary. To wszystko zależy od tego jak bardzo skrupulatnie będę planował dalsze przestępstwa. Ludzie tacy jak ja nie obawiają się skutków, jakie idą za naszymi czynami, ponieważ z natury jesteśmy impulsywni i szczerze mówiąc mam gdzieś konsekwencje.
-Pamiętasz kiedy po raz pierwszy pozbawiłeś kogoś życia?
-Pamiętam jakby to było wczoraj. Miałem siedemnaście lat. Pewnego dnia odwiedziła mnie koleżanka z klasy, w której skrycie się kochałem. Wtedy zdawało mi się, że jednak nie byłem jej obojętny. Siedzieliśmy na łóżku i wymienialiśmy się notatkami z lekcji, gdy nagle nasze nieśmiałe usta złączył namiętny pocałunek. Moje dłonie wędrowały po aksamitnej skórze dziewczyny, dopóki nie usłyszałem jej drwiącego śmiechu. W tamtej chwili nie było nic gorszego jak podejrzewanie mnie o gejostwo. Zrozumiałem, że to podstęp. W swej złości straciłem kontrolę i panowanie nad emocjami oraz radykalnym rozumowaniem. Nagle odczułem coś, czego nigdy dotąd nie doznałem. Patrzyłem na jej obitą i zakrwawioną twarz jak zahipnotyzowany. Tamtej nocy po raz pierwszy osiągnąłem orgazm, lecz po wszystkim nie wiedziałem jak mam się zachować i co zrobić z ciałem. Postanowiłem zakopać ją na polu za domem. Następnego dnia powiewało ciepłym, letnim wiaterkiem. Stałem na przeciw paradoksalnej obojętności, jak gdyby nic się nie stało. Jedyne co czułem, to głębokie zadowolenie. Wziąłem życie z lekkością, jak naiwne, małe dziecko. Dziwne…
chmury przelatywały mi nad głową, a ja nie myślałem dosłownie o niczym. Żadnego poczucia winy, zero współczucia, NIC.
- Powiedz mi kilka słów o swojej rodzinie. – po tym pytaniu z ust rozmówcy wydobył się głośny śmiech. Brzmiał przeraźliwie i nie wyrażał radości, a satysfakcję i nienawiść.
- Rodzina to mój wróg, którego ciągle zabijam na nowo. Każda z moich ofiar posiada cechę, lub podobieństwo, które kojarzy mi się z rodzicami. Gdy patrzę na kobietę za chwile jawi mi się twarz matki i jej złowrogi wzrok, jakby chciała mnie rozszarpać zębiskami na kawałki. Przypominam sobie ten obrzydliwy dotyk, który czułem na ciele, za każdym razem, gdy schodziliśmy do piwnicy po ziemniaki.
Wiecznie pijany ojciec był jak skamlący piesek u jej boku. Uważał, że ta kobieta jest boginią i na wszystko może sobie pozwolić, a on powinien czyścić jej odbyt po każdym wyjściu z kibla w nagrodę, że zgodziła się być z takim nieudacznikiem. Dziadków nie pamiętam, być może nigdy ich nie miałem, a moja młodsza siostra zmarła. Była chora, lecz nigdy nie dowiedziałem się na jaką przypadłość cierpiała. Pewnego ranka znalazłem ją w łóżeczku, bladą jak mąka. Pewnie matka znów nie podała jej lekarstwa.
- To straszne. Bardzo mi przykro – ledwo wycisnęłam z siebie słowa współczucia.
-Na co mi twoje współczucie? Nie wypełni ono przecież emocjonalnej pustki, z którą zmagam się każdego dnia.
- To zwyczajna ludzka reakcja na cierpienie innych osób. Nie mogłam tego opanować, a teraz ostatnie pytanie. Czy kiedyś z tym skończysz?
-Kiedyś próbowałem, ale niestety nie wytrzymałem długo w abstynencji. Nie dla mnie wiecznie powtarzająca się zabawa w żałobę. Zbyt wiele lat spędziłem jako część uwięziona w ludzkiej przeciętności, bez odwagi uwolnienia się z niewoli. Długo tłumiłem w sobie żal, tak długo, aż w końcu coś we mnie pękło i postanowiłem na swój sposób walczyć z przeszłością i wspomnieniami.

 

strega63   
sty 07 2016 Dla przyjaciół i znajomych...
Komentarze (0)

TEN WPIS DEDYKUJE WAM...

A JEDNAK COŚ PO NAS ZOSTANIE
CZAS SIĘ ZATRZYMA NA CHWILĘ,
TWARZ ROZLUŹNI SPIĘTĄ ZAKŁAMANIEM
I SPOKÓJ DA, GDY NIEPOKOJU TYLE.
A JEDNAK PO NAS COŚ ZOSTANIE
... CO MOŻE JEST NOWE
A JEDNAK PO NAS COŚ ZOSTANIE
CHOĆBY TA CISZA... WYRZEŹBIONA SŁOWEM.

"Magii poszukaj w gwiazdach i czarów w pełni księżyca. Gdy wpatrzysz się w nie uważnie, odnajdziesz swoje marzenia"

strega63   
sty 07 2016 Kochanka diabła...
Komentarze (0)

Dawno, dawno temu... Pieprzenie! To wcale nie było tak dawno, bo prawdopodobnie zdarzyło się to podczas wczorajszej nocy, a poza tym to nie bajka, by wam głupoty wciskać. Zacznę więc o nowa... Podczas jednej z najciemniejszych i najbardziej przerażających nocy w pięknej Anglii, wysoka brunetka z założonymi rękami na piersi i tajemniczym uśmiechem na ustach, stała przed ogromnymi oknami i patrzy...

Dawno, dawno temu... Pieprzenie! To wcale nie było tak dawno, bo prawdopodobnie zdarzyło się to podczas wczorajszej nocy, a poza tym to nie bajka, by wam głupoty wciskać. Zacznę więc o nowa...

Podczas jednej z najciemniejszych i najbardziej przerażających nocy w pięknej Anglii, wysoka brunetka z założonymi rękami na piersi i tajemniczym uśmiechem na ustach, stała przed ogromnymi oknami i patrzyła na okazały księżyc. Jego poświata wpadała do pomieszczenia,w którym się znajdowała, oświetlając niektóre jego fragmenty, w tym ciało nieznanej wam kobiety.

Kim ona jest?

Jest postrachem wszystkich tych, którzy o niej słyszeli. Niezniszczalna, nieśmiertelna i niepokonana. Nie jest wampirem, wilkołakiem, czy nawet człowiekiem. Więc kim jest? Trudno określić. Czarownica, wiedźma, znające wszystkie tajniki czarnej magi, zaklęć czy zakazanych przez jakąkolwiek wiarę obrzędów. Posiadana przez nią moc jest niemal niewyobrażalna.

Potrafi wkraść ci się do myśli, zawładnąć twoim umysłem i ciałem.
Potrafi przeistoczyć się w jakiekolwiek ciało człowieka czy zwierzęcia, jeśli tylko chce.
Potrafi jednym spojrzeniem sprawić, że będziesz się zwijał u podnóża jej stóp, w ogromnych katuszach.
Potrafi nagle zniknąć i pojawić się.
Potrafi być obecna, a ty nie będziesz jej widział, ani zdawał sobie sprawy z jej obecności.
Potrafi tobą kierować.
Potrafi wszystko...

Irish ... przez przedstawicieli gatunku ludzkiego zwana Kochanką diabła. Sieje postrach i terror. Władczyni wszystkich stworzeń, w które TY pewnie nie wierzysz. Wampiry, wiedźmy, wilki, wilkołaki, czy inne niezwykłe istoty kłaniając się jej, oddając hołd, jako królowej.

Nie zadzieraj z nią. Nie denerwuj jej. Nie sprzeciwiaj się jej. Schodź jej z drogi. A może zachowasz swoje życie.

Nieposłuszeństwo, zdrada czy złe kroki są karane. I to bardzo, bardzo boleśnie.

Najpotężniejsza żyjąca istota na tej planecie, której nikt nie jest w stanie pokonać.

Ukochana władcy płomieni, zła, okrucieństwa, piekieł...

Zaskoczeni, prawda? Pomyślicie, że do reszty zwariowałam, że przecież diabeł siedzi głęboko, głęboko pod wnętrzem ziemi i nie ma go na jej powierzchni. Tak myślicie? To macie błędne wyobrażenia. Bo diabeł ukrywa się w każdym człowieku. W każdym człowieku jest zło, okrucieństwo i przemoc. A to czy te cechy wydostaną się na światło dzienne, zależy tylko od nas, od naszego charakteru, postępowania, przekonań i myśli.

Tak więc, diabeł istnieje i przybiera postać istoty ludzkiej, kiedy tylko chce... A Irish jest jego wybranką, posłanką i powierniczką. Najdroższą osobą, ukochaną... Razem tworzą monarchię piekieł, są władcami zła na tym świecie. Czy wpuścisz ich do swojego ciała i myśli, by zawładnęli całą tobą? Natychmiast przecząco pokręcisz głową. A ja ci wtedy powiem, że jesteś głupi... Bo nikt nie jest ideałem, nikt nie jest święty. Każdy wpuścił, wpuszcza i będzie wpuszczał ciemną stronę mocy do swojego wnętrza. Niekiedy świadomie, niekiedy nieświadomie, ale zawsze jakoś...

Wspomniana wcześniej kobieta, mieszka w ogromnej rezydencji, znajdującej się na niewielkim wzniesieniu. Kolejny szok? Sądziliście pewnie, że wiedźma chodzi ubrana wyłącznie w stare łachmany, jest ciągle brudna, mieszka w starym drewnianym domku pośrodku lasu i jest niewiarygodnie brzydka? To opowiadanie będzie zaprzeczaniem tych słów. Irish jest długonogą brunetką, o ciemnym odcieniu oczu, niemal czarnych. Jej smukła sylwetka przyciąga uwagę mężczyzn, których na jej widok ogarnia pożądanie i zatracenie. A ona dobrze zdaje sobie z tego sprawę. Ponętna, zgrabna, uwodzicielska, kusząca...
Irish, po prostu Irish odwracając wzrok od mroku nocy, usiadła na jednym z pobliskich foteli i zapatrzyła się w igrające płomienie ognia w kominku. Upiła duży łyk czerwonego wina, z trzymanego w ręku kieliszku i odchyliła głowę do tyłu. Już niedługo czekało ją poważne zadanie, które musiała wykonać. Misja, którą musiała wypełnić. Test, który miała zdać. Musiała zmierzyć się z dobrem, z czystą duszą i sumieniem. Prychnęła cicho, odkładając alkohol na stolik. Czy wygra z dobrem? Miała doskonałą 'armię', podwładnych, strategie i pewnego rodzaju przewagę.

Bo przecież zlo zawsze pociąga najbardziej...



strega63