Komentarze (0)
Większość tekstów pochodzi z netu....
W wierzeniach ludowych i okultyzmie złe oko jest uznawane za zwiastun kłopotów. Sprawia, że dzieci mają krzywe nogi, a krowy nie dają mleka. To wrogie spojrzenie, które sprowadza wszelkiego rodzaju nieszczęścia.
Złe oko nie jest wymysłem nowym. W jego fatalny wpływ wierzono już w starożytności. Właściwie każda kultura odwołuje się do tego symbolu. Pierwsze wzmianki pojawiają się już w tekstach sumeryjskich, babilońskich i asyryjskich około trzeciego tysiąclecia przed Chrystusem. Egipcjanie używali kredek do oczu i szminek, aby uniknąć wpływu złego oka na ich oczy i usta. Złe spojrzenie pojawia się także w Starym i Nowym Testamencie.
Przesądy związane ze złym okiem są wciąż silne w basenie Morza Śródziemnego, Meksyku czy w Ameryce Środkowej.
Użycie złego oka może być mimowolne lub świadome. W pierwszym przypadku „źle patrząca” nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, co robi. W drugim przypadku, dana osoba świadomie chce kogoś „zauroczyć”, sprowadzając w ten sposób pecha, chorobę, biedę, zranienia, utratę miłości, a nawet śmierć. W średniowieczu uważano, że czarownica kieruje złe oko na każdego, kto tylko przetnie jej drogę. Wierzono też, że są w stanie zaczarować sędziów prowadzących jej proces, dlatego czarownice były prowadzone plecami do sędziów.
Niemal wszystko mogło wywołać podejrzenia, że dana osoba posiada złe oko. Wystarczyło, aby ktoś nieco zbyt długo przyglądał się jakiemuś dziecku, przedmiotom, czy stadom. Jeśli potem dziecko zachorowało, rzeczy zostały zgubione lub skradzione, a któreś ze zwierząt zdechło, oskarżenie o złe oko było natychmiastowe.
Jeśli wpływowi złego oka nie udało się zapobiec w inny sposób, ofiara udawała się po poradę do starszej, mądrej kobiety, z nadzieją otrzymania pomocy.
Złe oko można uznać za jeden z najwcześniejszych symptomów uprzedzeń. Obcy w wiosce lub mieście natychmiast był podejrzewany o złe zamiary. Osoba w jakikolwiek sposób wyróżniająca się z tłumu (choćby niebieskie oczy w brązowookiej populacji czy deformacje ciała) także była uważnie obserwowana. Niektórzy nawet byli posądzani o permanentne posiadanie złego oka od urodzenia, co powodowało, że niszczyli wszystko na co spojrzeli. Często uważano ich za opętanych przez demony.
Wierzono, że szczęście przyciąga pecha. Nie obnoszono się więc przesadnie z sukcesami. Dzieci, zwierzęta i cenne przedmioty były ukrywane przed wzrokiem obcych. Szczególnie małe dzieci były najbardziej wrażliwe na wpływ złego oka. Unikano chwalenia urody dzieci, aby nie prowokować zazdrosnych spojrzeń.
Jeśli do zauroczenia jednak doszło wzywana była mądra kobieta, która potrafiła przygotować lekarstwo. Sposobów na odwrócenie klątw jest pewnie tak samo wiele, jak samych klątw. Pierwszą linią obrony jest amulet. Jego zadaniem jest ochrona przed złymi czarami. Może przybierać różne formy, najczęściej żaby lub rogu. Jednak najprostsze sposoby to zawieszanie dzwoneczków na uprzężach koni, wplatanie czerwonych wstążek we włosy, obsadzanie ogrodów fasolą. W hinduizmie za szczególnie skutecznie chroniący przed złym okiem uważany jest jęczmień, Grecy wierzą w moc czosnku, zaś Irlandczycy koniczyny. Poza amuletami do odczyniania uroków używane są specjalne zaklęcia i inkantacje, najczęściej przekazywane z matki na córkę i stanowiące rodzinną tajemnicę.
Przesądy czy prawda? Prawie każdy potrafi przypomnieć sobie sytuację, gdy ktoś fałszywie coś pochwalił, a po upływie krótkiego czasu podziwianą rzecz lub osobę spotkało coś złego…
Do pięknych świat należy - życiowa reprymenda do tych mniej urodziwych, którzy próbują coś w życiu osiągnąć i pomimo wszystko im się to udaje. Inni, ci ładniejsi nie zawsze mają w życiu łatwiej, ale niekiedy z wyższego szczebla wyglądu dyskryminują innych.
Bo ci brzydcy nie mają prawa do niczego. Według niektórych ludzie odbiegający od naszych wizualnych wyobrażeń, które kreuje telewizja są po prostu gorsi... Oni nie mogą być od nas w niczym lepsi. Praca, przyjaźń,miłość...
A przecież ci brzydcy ludzie też kochają i są kochani. Czemu tak trudno jest nam to zrozumieć?
Bo miłość to piękna historia, z piękną parą głównych bohaterów, którzy dotykają swoich miękkich włosów przy namiętnych pocałunkach. Cierpią z powodu rozłąki, z powodu wypadku...
A ta para. Tak, o właśnie ta, którą widzisz teraz przez szybę tego najzwyklejszego, kiepskiego baru.
-Brzydka ta dziewczyna, ten chłopak też nie najpiękniejszy - stwierdzasz z niesmakiem. W oczach jednak dostrzegam błysk irytacji.
- Co jest? - pytam więc, choć znam odpowiedź.
- Nic - odpowiadasz ukrywając oczy pod firanką rzęs.
-Na pewno? - spoglądam na twoją twarz. Pobladłe policzki i subtelna,słona kropla po nich spływająca uderza lekko w moje wysokie ego.Banalny szyld pięknej lalki złamany kilkoma łzami.
- Tak, na pewno... - odpowiadasz z nutką żalu w głosie. Pomimo tego, że ukryłaś prawdziwą odpowiedź, to ja ją znam. Jak ci ludzie, tacy zwyczajni,ludzie, którzy nie powinni mieć szansy na takie chwile je mają, a ty nie? Nie umiesz tego zrozumieć i ze złością odchodzisz kierując wzrok na bardziej neutralne widoki.
Brzydka ona, brzydki on...
Mała stacja, kiepski bar...
A oni mimo wszystko, pomimo dogmatu miłości pięknych razem tak dziwnie przytuleni. Pomiędzy ich zwykłymi oczami jakiś szalony żar. W źrenicach tej nierealnej wręcz pary coś, na co świat by im nie dał szansy.Wpatrzeni w źródło duszy powoli topią się w swojej wzajemnej namiętności. Głębiej i głębiej... Zieleń jej źrenic i brzydka matowa szarość jego połączone czymś piękniejszym niż ta udawana miłość na szklanym ekranie. Sprawiają wrażenie odchodzących. Zastanawiasz się,czy on jej powie kiedyś, że pięknie wygląda? Czy ona pochwali kiedyś jego delikatne usta? Spoglądam na nich jeszcze raz.
Wtuleni w siebie tak, jakby zaraz miał się skończyć świat. Zakpił sobie los i z nich, i z nas. Dając im tak piękną miłość pokazał, że jednak to nie w wyglądzie tkwi tajemnica namiętności... Miłość trafia się każdemu,nawet tym, których powierzchownie uznajemy za jej nie wartych. Mówi się- nadzieja matką głupich, bo nie mając urody tylko ona pozostaje. Ale matka przecież kocha swoje dzieci...
Czy zdarzyło się nam kiedyś, że ktoś wyssał z nas wszystkie siły? Emocjonalne wampiry nie wstają wieczorem z trumien, tylko żyją na tej samej ulicy co my. To sąsiedzi, którzy ciepło i serdecznie z nami rozmawiają, ale za naszymi plecami rozpowiadają o nas niestworwne historie. Wampiry emocjonalne są w naszej drużynie softballu i grają jak prawdziwe gwiazdy, dopóki rzut monetą nie wypadnie na ich niekorzyść, bo wtedy wpadają w gniew, jakiego nie powstydziłby się trzylatek. Emocjonalne wampiry pracują w naszych biurach. Są dobrze opłacanymi typami z zarządu, tak zajętymi polityką i intrygowaniem, że nie są w stanie wykonywać swojej pracy. Wampiry emocjonalne mogą nawet prowadzić naszą firmę. Są to szefowie, którzy wygłaszają wykłady o przekazywaniu władzy pracownikom i pozytywnych wzmocnieniach, a potem grożą zwolnieniami za najdrobniejsze błędy.
Nie wspominając nawet o kochających, doprowadzających do furii rodzicach, którzy nieustannie powtarzają nam, że mamy robić wszystko wedle własnego uznania, a potem oczekują, że będziemy postępować tak, żeby oni byli zadowoleni. Wampir może nawet dzielić z nami łóżko: w jednej chwili kochający partner, a w następnej chłodny, zdystansowany, obcy człowiek.
Czy oni naprawdę są wampirami? Chociaż emocjonalne wampiry działają jak dzieci ciemności, nie ma w ich zachowaniu nic nadprzyrodzonego. Ta metafora to nic więcej jak tylko psychologia kliniczna ubrana w halloweenowy kostium. Wampiry emocjonalne to ludzie, którzy mają cechy charakterystyczne tego, co psychologowie określają mianem zaburzenia osobowości.