Kategoria

To i owo, strona 5


sty 12 2016 Mój intymny,mały świat...
Komentarze (0)

Zagubilam sie w swiecie basni... widzę różowe obłoki, Malego Księcia i bukiet róż. Spośród niebieskich platkow wychyla sie Ona. Wybrana. Widzę Alicję, królika i sen co się nie spelnił. Szukam perły na dnie oceanu... bialego kruka wsród czarnych wron, złota wsród piasku, znalazlam kogoś, kto jest jak  najbardziej samotna wyspa wsród kontynentów. Znalazlam siebie i teraz nie jestem pewna czy chcę znależć powrotną drogę do rzeczywistosci...

strega63   
sty 12 2016 Taka moja modlitwa...
Komentarze (0)

BOŻE,UŻYCZ MI POGODY DUCHA,ABYM GODZIŁA SIE Z TYM,
CZEGO NIE MOGE ZMIENIĆ....
ODWAGI,ABYM ZMIENIAŁA TO,CO MOGE ZMIENIC...
I SZCZĘŚCIA.... ABY....
MI SIĘ JEDNO Z DRUGIM NIE POPIEPRZYŁO....

strega63   
sty 12 2016 Czas motyla...
Komentarze (0)

Cza­sem chciałoby się po­lecieć jak mo­tyl. Wca­le nie tak wy­soko, w przes­tworza, jak ptak. Nie aż do gwiazd, jak ra­kieta. Po pros­tu przez chwilę być mo­tylem. Unieść się po­nad prob­le­my, uj­rzeć świat z in­nej per­spek­ty­wy. Być lek­kim, zwiew­nym i sub­telnym a jed­nocześnie mieć wyższość psychiczną nad ty­mi na do­le. Od­radzam jed­nak po­zos­ta­nie mo­tylem na zaw­sze. W przy­pad­ku te­go de­likat­ne­go, wdzięczne­go stworzon­ka „zaw­sze” znaczy około 7 dni. Śmiałabym rzec, że mo­tyle są jak ludzie – zdo­bi ich niesa­mowi­te piękno, zewnętrzne tudzież wewnętrzne, ale nies­te­ty, ta­ka sa­ma „mo­tyla kruchość”. My, oso­by żyjące na Ziemi jes­teśmy ta­cy słabi. Co nie znaczy, że nie jes­teśmy sil­ni. Ma­my (tak jak mo­tyle) swo­je wzlo­ty i upad­ki. Czy wasze życie nie przy­pomi­na w pew­nym me­tafo­rycznym, zag­matwa­nym i ir­racjo­nal­nym sen­sie ich życia ? Rodzisz się. Jes­teś. Nag­le po­jawia się pew­ne prag­nienie :chcesz coś umieć, do cze­goś dojść. Jest co­raz le­piej. Próby, ćwicze­nia, dążenie do ideału. W końcu. Pot­ra­fisz to. Triumf. Wol­ność. Za­mykasz oczy i „le­cisz”. Jes­teś dum­ny, jes­teś piękny, jes­teś mądry. Cie­szysz się tą chwilą, dopóki nie wplątu­jesz się w pajęczą sieć. Bo­li, tak piekiel­nie bo­li. Niedo­wie­rza­nie. Nadzieja. Pod­da­nie się.

Cier­pli­wie cze­kasz na swój ko­niec. Na li­nii ho­ryzon­tu widzisz pająka, Twoją nie od­wrotną po­rażkę. Zbliża się do Ciebie i uświada­miasz so­bie, że ko­niec jest blis­ko. Co­raz bliżej… Nag­le, w os­tatnim mo­men­cie ktoś chwy­ta Cię, tu­li moc­no do siebie i ra­tuje z pułap­ki „bez od­wro­tu”. Znów jes­teś wol­ny. Czu­jesz się tak dob­rze jak nig­dy dotąd, stan spełnienia, eufo­ria. Ale to nie ko­niec. Te sa­me ciep­le, dob­re ręce chwy­tają Cię w żelaz­nym uścis­ku. Zde­zorien­to­wanie. Szum w głowie. Strach. Otóż te kochające ręce uwol­niły Cię, tyl­ko po to, by za chwilę ur­wać Ci skrzydła. Człowiek, tak jak mo­tyl – bez skrzy­deł upa­da.

strega63   
sty 12 2016 Co złości diabła?
Komentarze (0)

Zaw­sze zas­ta­nawiałam się co może tak złościć  diabła. Może to świado­mość, że ludzie upa­dają raz za ra­zem by po chwi­li wstać i iść do następne­go upad­ku? Człowiek ma nies­kończoną ilość szans (cze­go nie do­cenia) by nap­ra­wić swo­je błędy, by za nie od­po­kuto­wać i żyć da­lej mając na­dal możli­wość na zba­wienie i pop­rawę życia. A gość od potrójnej szóstki nie miał ta­kiej wy­gody. On upadł tyl­ko raz (choć trze­ba przyz­nać że to był duuży upa­dek)lecz bez możli­wości na pod­niesienie się z dołka. Po pros­tu potępiono go i wyg­na­no z do­mu bez szans na powrót. Za­ciąga­nie dusz do piekła może być je­dynym co może zro­bić zroz­paczo­ny by się zemścić oraz to może być je­dyny sposób by po­kazać swo­je is­tnienie, ból i nies­pra­wied­li­wość ja­ka go spot­kała w je­go mniema­niu. Ale kto by współczuł ta­kiemu grzeszni­kowi…

strega63   
sty 12 2016 Jest czas pożegnań... Pamieci mojego przyjaciela...
Komentarze (0)

Jest czas pożegnań,chwila rozstań,ktorych uniknąć się nie uda.Taką wyznaczył droge los nam i taki drogi kres po trudach,zachwytach,rozczarowaniach,dramatach nagłych,małych smutkach,miłościach,które się osłania,przyjażniach niezachwianych wśród nas.ten czas nadejdzie,już nadchodzi,nocami można go usłyszeć.Jeszcze zatopmy wzrok nasz w wodzie,jeszcze nurkujmy w leśną ciszę.Ballade,która wiatr nam nuci i dumkę,którą nuci strumień,powtórzmy,póki wiatr nie ucichł,a strumień jeszcze płynąć umie.Żegnajmy leśnych drzew korony tak,jak namioty się żegnało z młodzieńczych wypraw w obce strony,nim dogoniła nas dojrzałość.Żegnajmy pól drgajacą przestrzeń i chmury słońcem nasycone i mgłę,co nie opadła jeszcze,i ognisk niewygasły płomień.I wiotkie sarny pożegnajmy w ostrj zieleni łąk śródleśnych,majową noc,świt niezwyczajny,z głuszcowej wywróżony pieśni.

A naszym tropem dniem i nocą ktoś sie przesuwa bez szelestu.I dobrze wiemy kto i po co,nie mamy przeciez lat dwudziestu.Ale nas nie przestraszy nic już,co sie przed ludzkim okiem kryje.Tyle sie już przeżyło w życiu,że i śmierć jakos się przeżyje...

strega63