sty 06 2016

Święto czarownic...


Komentarze: 0
To one w ludzkiej wyobraźni od wieków budziły fascynację, ale także lęk i przerażenie. Potrafiły odbierać żonom mężów, kobietom płodność, mężczyznom odwagę.
Nazywano je jędzami, wiedźmami, babami, czarownicami, zielachami, szeptunkami. W polskiej tradycji ludowej i w wierzeniach wielu krajów europejskich 13 grudnia, czyli dzień Św. Łucji, oraz jego wigilia, były czasem wzmożonej ich aktywności. Kimże były więc, te osławione wiedźmy iczarownice?
Najczęściej mieszkały na uboczu, stroniły od ludzi, a w swych kociołkach mieszały tajemnicze wywary. Ich wiernymi towarzyszami życia były czarne koty, sowy i kruki. Chaty wiedźm pełne były magicznych ziół, przypraw, przeróżnych utensyliów, dziwnych sprzętów niewiadomego dla zwykłego śmiertelnika przeznaczenia. Potrafiły wypędzić złe duchy, odebrać poród, wyleczyć ból gardła i bezpłodność,zaradzić niestrawności, spędzić gorączkę u małego dziecka, ale i spędzić płód u zbyt młodej na macierzyństwo dziewczyny.
Sądzono, że są władne czynić cuda, ale i sprowadzić na śmiertelników wszelkie plagi, klęski, choroby i nieszczęścia. Uważano nawet, że potrafią przepowiadać przyszłość.
Mimo, iż czarownica stroniła od ludzi, to  miała znaczny wpływ na codzienne życie osady. Bano się jej, ale i ją szanowano. Była swoja, ale jednak obca - egzystując na pograniczu dwóch światów magicznego i realnego. Była istotą nie z tego świata. To do niej zwracała się panna po magiczny napój, by rozkochać w sobie syna najbogatszego gospodarza we wsi. To do niej przychodziła żona po zioła, aby zlikwidować wstydliwą pamiątkę swojej niewierności, póki jeszcze nie było jej widomego znaku. To po radę do wiedźmy zwracała się młoda mężatka, gdy już drugą zimę nie mogła zajść w ciążę. To ją proszono o pomoc przy narodzinach dziecka, to ją wzywano w chwili śmierci, gdy dusza opuściła już ciało, a ksiądz odprawił swe modły, by zaklęła uwolnioną z ciała duszę, by ta nie powróciła do świata żywych jako upiór lub zjawa. Wierzono, że to ona czarownica, ma kontakt z ciemnymi mocami i potrafi je przywołać albo odegnać, by nie zakłócały spokoju żywym.
Nigdy jednak nie zachodzono do czarownicy w noc Św. Łucji. W tę noc nie wolno było przekroczyć progu własnego domostwa po zmroku. Był to czas przeznaczony na wizyty innych gości, czas magiczny i zakazany. Po polach i drogach chadzały duchy nie zawsze ludziom przyjazne.A wiedźmy, strzygi, upiory i wampiry przejmowały władzę nad światem. W tę jedną z najkrótszych nocy wroku, czarownice i przyszłe adeptki sztuki czarodziejskiej, wymykały się ze swych domostw, aby odnowić pakt z ciemnymi mocami, posiąść magię i ludzi. Nie tylko Łysica, Babia Góra, Ślęża, ale także oddalone od siedzib ludzkich niewielkie wzgórza, odosobnione leśne polany, zapełniały się dziwnymi dźwiękami, hałasami, błyskały dziwne ognie, dziwne postacie jawiły się w ich płomieniach. To czarownice odbywały swoje sekretne zgromadzenia.
Gospodarze natomiast w tę noc czarów, pilnowali swoich zagród, by czarownice po skończeniu swych sabatów grasując po wsi, nie mogły szkodzić ludziom, kradnąc, trując bydło, odbierając krowom mleko, niszcząc spichlerze. Gospodynie odczyniając uroki, rozsypywały mak za progiem wierząc, że zanim czarownica rozpocznie swą szkodliwą działalność, będzie musiała policzyć wszystkie rozsypane ziarenka. Zajmie jej to całą noc, a za dnia szkody ludziom już nie wyrządzi. Poświęconym  czosnkiem gospodarze okadzali i smarowali bydło. Wierzono, że czosnek uchroni bydło i ludzi przed ingerencją złych mocy, zakusami diabłów i czarownic. Żarliwie modlono się również do Św. Łucji - ich patronki, aby uchroniła dom, zwierzęta i ludzi przed nieszczęściem. Dzień Św. Łucji był dniem magicznym. Tak jak Ona zwyciężyła zło, tak Ciemność musiała ustąpić Jasności. Dzień ten, był magiczną granicą miedzy tym co będzie, a tym co było.
Zgodnie z ludową tradycją 13 grudnia następowało zimowe przesilenie i od tego czasu dni stawały się coraz dłuższe, dając nadzieję na nadejście wiosny. Na polskich wsiach od tego dnia rozpoczynano trwające do Bożego Narodzenia wróżby. Pilnie obserwowano dwanaście najbliższych dni jakie pozostały do Bożego Narodzenia od Św. Łucji, one bowiem przepowiadały pogodę na najbliższy rok. Każdy dzień symbolizował kolejny miesiąc, patrząc na słońce i gwiazdy można było to odgadnąć. Czasem na parapetach rozkładano dwanaście łupin z cebuli i po ich wyglądzie także ustalano, jakie będą miesiące nadchodzącego roku. Przepowiadano też, czy następny rok przyniesie dobry urodzaj, a młode panny próbowały odgadnąć, czy nadchodząca wiosna przyniesie im  zamążpójście.  Nawet przygotowania świąteczne i porządki można było rozpocząć dopiero od dnia Św. Łucji, gdyż inny termin mógł ściągnąć pecha na całe domostwo. Od tego dnia rozpoczynano radosny, mimo adwentu, czas oczekiwania na Boże Narodzenie.

Dziś sytuacja wygląda trochę inaczej, rzadko kiedy gospodarze okadzają swoje bydło czosnkiem. Strzygi i upiory nie zachodzą już do domostw, a po polach nie snują się już duchy, tylko czasem, nasze babcie przepowiadają pogodę z łusek cebuli. Jedynie w Skandynawii do dzisiejszego dnia, święci się ten dzień. 13 grudnia odbywają się pochody dziewic przystrojonych w białe szaty i wieńce z zapalonych świec. A stare skandynawskie podanie mówi, że w tym dniu można ujrzeć św.Łucję, zstępującą z nieba w świetlistej koronie w ostatnich blaskach zachodzącego słońca, by objąć pieczę nad swymi „magicznymi” poddanymi na tę jedną z najkrótszych nocy w roku.

strega63   
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz