She...
Komentarze: 0
Kochała słońce. Szczególnie ciepłe promienie słoneczne padające na jej twarz. Zawsze uważała, iż ma wielkie szczęście, że jej pokój leży na tak świetnym położeniu względem słońca. Otóż gdy rano się obudzi, witają ją ciepłe promienie wschodzącego słońca ( oczywiście tylko wtedy, kiedy to słońce jest na horyzoncie). Takie powitanie sprawia, że dzień wydaje się być choć trochę lepszy i dzięki temu może zagościć przynajmniej maleńki uśmiech na jej twarzy. To budujące. Lecz nagle przypomina się jej z czym musi się zmagać każdego dnia. Dla niej każdy nowy dzień oznacza potyczkę z samą sobą, ze swoją własną osobowością.
Dzień zaczyna się tak jak wszystkie poprzednie. Pomału wstaje i zastawia się, jak zły będzie dzisiejszy dzień. Spędzę ten dzień spokojnie przed komputerem odmóżdżając się, czy może znowuż będę wymyślać sobie wyszukany sposób w jaki mogłabym umrzeć? - pytała siebie w duchu.
Jak to jest, że jedni mają ogromne parcie aby żyć, a drudzy równie mocno chcą sobie je odebrać. Bywały takie dni, które całkowicie traciła na przemyślenie dotyczące śmierci. Przez większość dnia obmyślała plan idealnego samobójstwa, by później stwierdzić, że nie podoła, nie da rady, to zbyt okrutne. Potem tylko winiła siebie, że jest tchórzem, bo nie potrafi nawet się zabić.
Jestem tchórzem, bo nie potrafię żyć ani nawet się zabić. - przemknęło jej przez myśli.
Poczuła się zrezygnowana na myśl, że być może po raz kolejny dostanie symptomów rozpadu osobowości. Zawsze podczas rozpadu własnej osobowości czuje, że nagle wszystko staje bez sensu jeszcze bardziej niż zwykle. Wszystko nagle staje się takie odległe i bez znaczenia... Cały jej świat lega w gruzach. Do tego ma ochotę zadać sobie krzywdę. Lubiła uciekać w działania autoagresywne. Uważa, że skoro dusza cierpi to i ciało musi zaznać bólu. Zadawanie sobie samej bólu fizycznego przynosi jej pewnego rodzaju ukojnie, choć tylko na chwilę, ale to był jedyny sposób. Ma nawet swoją ulubioną metodę. Popatrzała na swoje szerokie szramy na rękach, zdążyła nawet się do nich przyzwyczaić, choć nie przeczyła temu, że czuje się trochę zażenowana tym co robi.
Inni ludzie tylko krzywo patrzą na jej ręce i nie potrafią zrozumieć, dlaczego szpeci swoje młode ciało. Często mawiają:
- Dziecko, jak to wygląda? Dlaczego się szpecisz? Jak ty będziesz wyglądać na starość? Będziesz żałować! - najczęściej stosowany tekst w jej kierunku.
Kiedy słyszy takie coś, to albo spojrzy lekceważąco na mówce albo, kiedy jest w humorze, odpowiada:
- Życie to nie konkurs, kto będzie najlepiej wyglądał na starość. Wszyscy będziemy jednakowo brzydcy i pomarszczeni. - powiedziała z sarkastycznym uśmieszkiem. Lubiła odpowiadać tym tekstem, zgasił każdego.
To była jej sprawa i nikt nie miał prawa kwestionować jej wyborów. Była świadoma tego, że ludzie lubią wciskać nos w nieswoje sprawy, aż za bardzo. Była zdania, że nikt nie powinien podnosić głosu nieproszony. Jeśli będzie chciała, sama powie. Dla niej to było proste i logiczne, lecz dla pozostałych nie bardzo. Zero zrozumienia od kogokolwiek.
Ona sama jakiś czas temu zdecydowała, że nie będzie rozmawiać z nikim o tym, co ją męczy. Zrozumiała, że ludzie tylko będą jej słuchać z wytrzeszczonymi oczami, ale nic nie zdziałają. Słuchają, bo są ciekawscy. Pewnie w duchu cieszą się, że to nie im się przydarzyło i mogą dalej pławić się w swoim jakże świetnym życiu.
Dodaj komentarz