Mentalna śmierć...
Komentarze: 0
Jest taki moment w życiu, kiedy uświadamiasz sobie, że umierasz.
Ale nie fizycznie. Tylko mentalnie. Twoja dusza robi się coraz mniejsza, gubi po drodze życia coraz więcej oderwanych kawałków, które brutalnie i często podświadomie wyrwane zostają za Tobą niczym cmentarzysko pogrzebanych nadziei, planów, marzeń...
Ale czasem jest już za późno, żeby to naprawić. Bo wrócić zawsze możesz, ale jaka jest gwarancja, że przyklejony kawałek duszy znów przy silniejszym podmuchu wiatru nie zostanie gdzieś w tyle?
Nie można przewidzieć momentu, kiedy sobie uświadamiasz swoją śmierć, ale można go odwlec. Czasem z pełną świadomością tego co robimy rozrywamy swoją duszę na strzępy, przekonując siebie samego, że to nic złego, że jesteśmy tylko ludźmi...
Ale ten moment w końcu nadchodzi. Kiedy? Może w chwili, kiedy kolejny dzień zaczynasz od wyłączenia budzika o szóstej rano, przepracowujesz w pracy której nie znosisz regulaminowe osiem godzin i wracasz do domu, oglądając w telewizji ten sam głupi program co jeden, dwa, pięć wieczorów temu...
Z każdym dniem jest Cię coraz mniej. Coraz bardziej poirytowany wyłączasz ten cholerny budzik, wiedząc, że przed Tobą kolejne 24h życia według dawno już ustalonego schematu. Jesteś tylko robotem. Zaprogramowanym na życie, które tak naprawdę jest już dla Ciebie czymś koniecznym, czymś co musisz odrobić z jakiegoś odgórnie nałożonego rozkazu.
I któregoś ranka, gdy sięgasz ręką w kierunku znajomej melodyjki, coś w Tobie pęka. Nieznana siła chwyta Cię za ramiona i odwraca do tyłu, pokazując kilometrowy cmentarz Twojej duszy. Zdaje się mówić: "Zobacz, gdzie się podziały Twoje marzenia? Gdzie są Twoje plany na życie, pomysły, nadzieje? Ile z Ciebie jeszcze zostało?"
Stoisz jak wryty spoglądając jednocześnie na świat, który właśnie tworzysz, i ten, który już dawno pogrzebałeś. Dotarło już do Ciebie, że poniosłeś największą możliwą porażkę - przegrałeś z samym sobą.
Bo czasem trudno uwierzyć, że droga którą idziesz prowadzi do samodestrukcji. A może to nie kwestia wiary, tylko szczerości wobec samego siebie?
Dodaj komentarz