sty 12 2016

List...


Komentarze: 0

Wi­taj wędrow­cze. Podróżujesz przez życie nie zaw­sze dos­trze­gając wszys­tko ta­kim ja­kim jest nap­rawdę. Pozwól się na chwilę zat­rzy­mać, chciałbym po­kazać Ci pewną his­to­rię. Tak. Chciałbym abyś ją zo­baczył, może wte­dy uda Ci się zro­zumieć.


 Za­pytasz kim jes­tem? Cóż…koło Was, ludzi, jes­teśmy od zaw­sze. Na­zywają nas różnie. Jed­ni na­zywają nas przez­nacze­niem, dla in­nych jes­teśmy aniołami, dla jeszcze in­nych nie is­tnieje­my, tyl­ko ,że cóż…jes­teśmy zaw­sze koło Was. Nig­dy nas nie dos­trze­gacie, ale to właśnie my jes­teśmy świad­ka­mi waszych smutków i ra­dości, waszych łez, chwil nadziei. Po­siada­my pewną niez­wykłą zdol­ność podróżowa­nia przez wspom­nienia, i chciałbym abyś wyb­rał się tam za mną. Pa­miętaj jed­nak! Możemy tyl­ko pat­rzeć, nig­dy nie wol­no nam in­ge­rować. Od­wie­dzi­my tyl­ko jed­no, ale bar­dzo wyjątko­we.


Go­towy? Cóż sko­ro tak to złap mnie za rękę i ruszaj­my….
Wiesz gdzie jes­teśmy? Ten park? To kon­kret­ne miej­sce? Tak dob­rze tra­fiłeś. Przechodziłeś tu bar­dzo wiele ra­zy i na­wet go nie dos­trzegłeś praw­da? Jak to ko­go? Widzisz zbiera­ninę tam­tych ludzi, choć i słuchaj. A na śniegu zos­tały ich śla­dy……
Tłum ludzi otaczał ja­kiegoś chłopa­ka, który leżał na śniegu nierucho­mo. Koło niego klęczała dziew­czy­na, której łzy raz po raz ska­pywały na śnieg. Ludzie pow­tarza­li między sobą, że on ją ura­tował, że ktoś chciał ją na­paść, ale on ją ob­ro­nił.
 Dziew­czy­na mu­siała być kimś ważnym w swoim otocze­niu. Piękna suk­nia, zad­ba­ne ru­de, długie włosy, de­likat­na ce­ra.
- Chodź, je­mu już nie po­możesz – sta­rał się ją pod­nieść i od­ciągnąć ja­kiś star­szy mężczyz­na. Wyglądał na jej oj­ca. Lek­ko pluchy, ale równie ele­gan­cki. W tru­dach pod­niósł dziew­czynę, ta jed­nak za­nim uległa rzu­ciła się do chłopa­ka szepnęła ciche „Dzięku­je” i z je­go dłoni wy­ciągnęła już lek­ko zmarznięty ka­wałek pa­pieru, po czym scho­wała go so­bie w ob­fi­ty de­kolt.
 W ciągu naj­bliższych mi­nut na miej­scu po­jawiły się wszys­tkie służby i po stwier­dze­niu zgo­nu zab­rały ciało chłopa­ka, który jeszcze kil­ka chwil te­mu, miał marze­nia i sny. Po­lic­ja zeb­rała do­wody i uporządko­wała miej­sce całego zdarze­nia.


Nasza ru­dowłosa dziew­czy­na ot­rząsnęła się z całego zdarze­nia po kil­ku­nas­tu dniach. Na pog­rzeb jej wy­bawi­ciela wysłała swo­jego tatę po­nieważ sa­ma nie była jeszcze w sta­nie na­wet usiąść. Kiedy pew­ne­go wie­czo­ru szy­kowała się do kąpieli przy­pom­niała so­bie, że jeszcze do którejś szuf­la­dy wrzu­ciła list, który na­leżał do chłopa­ka, który ją ura­tował. Za­sunęła żaluz­je, usiadała przed biur­kiem, które wcześniej sprzątnęła z niepot­rzeb­nych rzeczy. Za­paliła lam­pkę i zaczęła czy­tać:

Kiedy czy­tasz te słowa mnie już pew­nie nig­dy nie zo­baczysz. Od bar­dzo daw­no no­siłem się z na­pisa­niem te­go lis­tu, ale do­piero os­ta­nie dni po­kazały mi, że muszę to zro­bić. Ty pew­nie mnie nie znasz, ale to nie jest ważne, bo ja znam Ciebie. Mie­szkasz w tym pięknym do­mu na ro­gu uli­cy, co wieczór ot­wierasz ok­no do sa­lonu i grasz na skrzyp­cach, naj­piękniej jak pot­ra­fisz. Ja nig­dy Ci o tym nie mówiłem, ale zaw­sze kiedy grałaś sta­rałem się być blis­ko, aby posłuchać te­go w ja­ki sposób opo­wiadasz mu­zyką. Każda nu­ta jest czymś wyjątko­wym, a w twoich dłoniach skrzyp­ce są narzędziem do tworze­nia marzeń. Wiesz kim jes­tem? Dzi­siaj jes­tem ni­kim. Bez­domnym chłopa­kiem, który co wieczór przychodził po Two­je ok­no słuchać jak grasz. Jak tworzysz dla niego marze­nia. Kiedyś byłem kimś. Dzie­dzi­cem majątku rodziców, którzy stworzy­li jedną z naj­większych fab­ryk w mieście. Nies­te­ty, ale przyszły bar­dzo słabe dni. Fab­ry­ka po­padała w długi, dłużni­cy za­biera­li wszys­tko od fab­ry­ki, pop­rzez luk­su­sowe auta, a skończyw­szy na moim do­mu. Ci dla których kiedyś byłem przy­jacielem za­pom­nieli o mnie. Kiedy wszys­tko stra­ciłem oni się ode mnie od­wróci­li, a po­mocy nie mogłem ocze­kiwać znikąd. To cze­go im się nie udało zab­rać to mo­ja miłość do mu­zyki, a skrzyp­ce na których grasz mają za­raz za śli­makiem (górna część skrzy­piec) mo­je inic­jały, po­nieważ one były kiedyś mo­je. Dzi­siaj już nie są, a ty ku­piłaś je w je­dynym skle­pie mu­zycznym w tym mieście. Skąd to wiem? Cóż…..za­nim mi wszys­tko zab­ra­li sam je tam za­niosłem. Właści­ciel skle­pu był moim dob­rym przy­jaciel i obiecał, że sprze­da je oso­bie która na nie zasługu­je. Ja wiem, że to Ty. A przy­jaciel? Hmmmm……..kiedyś był nim, kiedy do­wie­dział się, że wszys­tko stra­ciłem już mnie nie znał. Nie wiem, czy się jeszcze kiedyś spot­ka­my, nie wiem na­wet czy przeczy­tasz ten list, ale wiedz, że kiedy wszys­tko się mi za­waliło to właśnie two­ja mu­zyka poz­wała mi przet­rwać w naj­bar­dziej mroźne wie­czo­ry.

Kiedy nasza bo­hater­ka skończyła czy­tać te niez­wykłe słowa, po jej po­liczkach zaczęły spływać łzy. Po­deszła do skrzy­piec i spraw­dziła czy owe inic­jały fak­tycznie tam są. Kiedy pal­ce poczuły lek­kie wyżłobienia łzy zaczęły płynąć ob­fi­ciej. Do­piero te­raz zdała so­bie sprawę co oz­naczało dla tam­te­go chłopa­ka słucha­nie ich dźwięku. Przy­pom­niała so­bie każdo­razową prośbę do oj­ca aby zam­knął ok­no. Tyl­ko, że on tam wte­dy był. Zaw­sze był i słuchał. Nig­dy się nie odzy­wał. I wte­dy poczuła co oz­nacza praw­dzi­wa miłość do mu­zyki. Łzy zaczęły spływać co­raz rzew­niej, a ona zag­rała. Zag­rała tak jak nig­dy w życiu jeszcze nie grała, przy ot­wartym ok­nie, a śnieżyn­ki zaczęły spływać z nieba jak­by po cichu chciały jej podzięko­wać w je­go imieniu…



To ty­le. Już możesz puścić moją dłoń. Chcesz wie­dzieć jak się skończyła ta his­to­ria? Cóż nasza bo­hater­ka zag­rała kil­ka wiel­kich kon­certów. Wyszła za mi­lione­ra. Była szczęśli­wa. Skrzyp­ce od tam­tej pa­miętnej no­cy darzyła wiel­kim sza­cun­kiem i nig­dy ni­komu nie poz­wa­lała ich dot­knąć. Bo mi­mo, że pro­pono­wali jej lep­sze to ona zaw­sze chciała te bo jak sa­ma twier­dziła „To one po­magają mi tworzyć marze­nia”. I jest coś jeszcze….Od tam­te­go wie­czo­ru dzień w dzień na gro­bie chłop­ka po­jawiała się piękna czer­wo­na róża. Nikt nig­dy nie widział kto ją przy­nosi, cho­ciaż niektórzy twier­dzą, że widzieli jak o wschodzie słońca kładzie ją ele­gan­cka da­ma o ru­dych włosach

strega63   
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz