Czy jesteś jędzą?
Komentarze: 0
Każda z nas - ukochana żona, wspaniała dziewczyna, platoniczna sympatia - ma w sobie potwora, którego widać na co dzień. W komentarzach, przytykach, wymówkach…
I nawet te z nas, które z natury są mniej kobiece, czyli mają nie tylko bardziej płaskie klatki i większy apetyt na seks, ale i bardziej racjonalne, męskie podejście do życia, zwykle padają prędzej czy później w pułapkę wewnętrznej jędzy. W wersji optymistycznej czujemy potem wyrzuty sumienia i gryziemy się w wielki jęzor; w tej smutniejszej obstajemy przy swoich dąsach wierząc w święte prawa świętej krowy płci żeńskiej.
Jeśli wciąż nie wierzysz, że masz w sobie jędzę to zastanów się, czy nigdy nie zdarza ci się:
Suszyć mu głowy po raz setny o śmieci, zakupy czy urodziny; choć rozsądek wskazuje, że suszenie nie działa.
Wytykać mu najbardziej kompromitujące pomyłki i nawyki w towarzystwie znajomych.
Zawsze serwować „a nie mówiłam”, gdy sytuacja pozwala.
Drążyć jeden grzech latami, nawet, jeśli problem został oficjalnie zamknięty.
Pastwić się nad jego męskością - zamiłowaniu do piwa, ukradkowym spojrzeniom na biusty, dumą nieomylnego kierowcy, okresowym brakiem sztywności, itd.
Dawać mu nagminnie do zrozumienia, że za mało zarabia.
Grać obrażonej, aby uzyskać swoje; udawać, że śpisz, gdy on chce się kochać; robić świadomie na złość…
No właśnie, to wszystko atrybuty kobiecej jędzy, która papla zanim pomyśli i rani osobę najukochańszą z tak błahych powodów jak PMS czy oczko w pończosze. Czy można nie być jędzą?
Dodaj komentarz