Kategoria

To i owo


lip 22 2016 Kociarze...
Komentarze (0)

Kiedy księżyc wędruje nad miastem
i rysuje na szybach witraże,
z małych domków i z garsonier ciasnych
w nocny rejs wyruszają kociarze.

Suną cicho, nie wychodząc z cienia
lecz dokładnie obchodzą swoje włości,
niosąc torby pełne jedzenia,
niosąc serca pełne miłości.

Za dnia siedzą przyczajeni w ukryciu
i wieczora czekają cierpliwi
na banicję skazani w życiu -
niedzisiejsi, niemądrzy, nadwrażliwi...

Ich jest inny świat poza światem
bankomatów, pośpiechu, przemocy -
tam, gdzie nocą płoną jasnym światłem
pośród gwiazd życzliwe, kocie oczy.

Ja nie zmuszam cię, abyś ich kochał,
starczy, żebyś nie był nieżyczliwym -
więc nie stawaj, proszę, na drodze,
tym dziwakom, tym nadwrażliwym...

Kot nie musi być obiektem twoich marzeń,
możesz nawet nie starać się pomóc,
nie przeszkadzaj, proszę, kociarzom,
gdy zmarznięci wracają do domu...

Dla nich ptak przerywa śpiewem ciszę,
i w ich oczy pies spogląda wiernie,
ich prowadzi święty Franciszek,
by swych stóp nie ranili o ciernie.

K. Ryrych

NIEWAŻNY ANIOŁ

Jeśli ktoś często podróżuje wieczorem tramwajem 1 lub 22 może ją spotkał. - Co pomyślał ?
Dziwaczka jakaś … albo gorzej … Postać starszej pani w zaniedbanej kurtce zajmuje niewiele miejsca, za to brzęczące słoikami siaty jakie dźwiga, cztery razy więcej.
Między dobrem a złem jest szczelina. Pani Ania w niej trwa.
Ratując bezdomne koty. Przeganiana, wyszydzana, obrażana. Nie ma sił. Ma tylko serce, a w nim przekonanie, że te sponiewierane głodne kociny czekają.
Dreszcz przeszywa, gdy widzisz jak pędzi z kocim jedzeniem w słoikach.
Ciężar ponad siły kulturysty i pytanie: dlaczego ty sam nie potrafisz dać choć odrobiny poświęcenia? Często wraca po nocy, nie ma czasu czuć bólu stawów, bo jutro będą na nią czekać koty.
Koty obojętne światu. Niczyje. Cierpiące pogardę, chore, dla których Ona jest życiem ….
Przecież świat to my … przyzwoici zdrowi, silni. Eleganccy i dobrzy. Nie mamy czasu. Nawet zatrzymać się obok śmietnikowego głodnego, próbującego przetrwać nieszczęścia.
Ktoś na pewno coś zrobi... wierzymy dopóki nie zniknie.
Przetrącony przez osiedlowego aktywistę, od likwidacji największych wrogów ludzkości, jakimi zdaniem bezkarnych głupców, są bezdomne, porzucone koty.
Niedługo kolejna wiosna, która rozsypie wokół maleńkie bezdomne kocięta bezdomnych kotek i rozmnażaczy, nie sterylizujących swych zwierząt, nie mających dla ich konania żadnej litości.
Kto z nas się zatrzyma? Kto wysterylizuje choć jedno kocie nieszczęście ?
- Potem… - mówimy zazwyczaj. Czyli nigdy…
Pani Ania nie wyzbiera ich cierpienia. Między pogardą i miłosierdziem istnieją rzeczy najważniejsze. Szare, zmęczone, samotne. Jak jej dobroć.
Gdy odwiedziliśmy ją latem zamierzaliśmy apelować, by ktoś jej pomógł.
Zbyt wiele interwencji, zbyt wiele dramatów spada na nasze barki.
Zamiast kolejnych apeli pragniemy przypomnieć nasz podziw dla niej i bezgraniczny szacunek.
Gdy zobaczysz wątłą postać kobiety w skromnej kurtce, zamiast ją ocenić uśmiechnij się chociaż, bo anioły mogą tak wyglądać. Być piękniejsze od eleganckich dam.
Śpieszmy się kochać ludzi … Jeśli zbyt wiele własnych spraw zawsze wydaje się ważniejszych, miniemy coś znacznie cenniejszego. Taka niepozorna odtrącana dobroć może nas czegoś nauczyć i zmienić.
W świecie krzyczących reklam gwarantujących szczęście z kupowania - dobry człowiek wie tylko jedno:
TYLE MASZ … ILE DASZ ….

strega63   
mar 28 2016 Strach się bać Humoreska -Ona56
Komentarze (0)

Dziś będzie miło, bo noc bez gwiazd.
Szalonej zabawy nadchodzi czas.
Dobrze się bawię o nocnej porze,
a stary diabeł chętnie pomoże.

Potrzebna mi jest cynowa misa,
dwie zdechłe żaby i glizda łysa.
Oko zaskrońca i jedna żmija.
Dość! Już wystarczy , bo czas mój mija.

Dodam też wody i terpentyny.
Trzeba gotować aż dwie godziny,
skropić obficie sokiem sosnowym.
Zaczarowany napój gotowy.

Pić trzeba dużo, raczej powoli,
bo to gorące i przełyk boli.
Powiedział diabeł mój kumpel śliczny
- pamiętaj, skutek efemeryczny!

Skończyłam picie i rzecz się stała.
Jestem już inna, skarłowaciała.
Na nosie rosną aż trzy kurzajki,
piękną mam gębę do mojej bajki!



Mam starą kieckę, porwany welon.
Staram się zdążyć tuż przed niedzielą.
Bo to dzień święty, jasny, słoneczny.
I wszystkie wiedźmy dają kurs wsteczny.

Zabieram miotłę z porwanym włosem,
śpiewając sobie skrzeczącym głosem
Lecę do góry bawić się świetnie.
Bies się wystraszył i zaklął szpetnie.

Pierwszą nastraszę naszą „demonę”.
Powiem, że diabeł chce ją za żonę.
A potem puszczę swe perskie oko
i już na miotle lecę wysoko.

Nad światem cicho sobie pofrunę.
Kogo ja widzę? Znaną „balunę”.
Pomacham ręką w upiornym geście.
Lecz trzeba myśleć także o reszcie.

Dziś trochę chłodno, okryć się muszę.
Więc zrobię sobie zgrabny kożuszek.
Okryję garb swój ciepłym barankiem,
Właśnie dostrzegłam panią „krzemankę”.



Zawyję do niej swym dzikim głosem,
musnę po plecach paskudnym włosem.
Zobaczę u niej wzrok wystraszony
i ruszę dalej lotem szalonym.

Między księżycem a gwiazdami
ciągnie się jasność kilometrami.
To wolne miejsce – poezji nisza,
tam swoje wiersze wymyśla „Cii_sza”.

Zgrzytam zębami i strzelam zezem.
Odważna „Cii_sza” kij w rękę bierze.
Nie ryzykując z nią ambarasu
złapałam miotłę i zwiałam zawczasu.

- Nie będę bać się jakiegoś kołka!
Lepiej postraszę kpiarza „wiesiołka”.
Lecz trudno trafić do nieboraka.
O! Już lubelskie, odpocznę w krzakach.

Lecę nad blokiem, tam zgasły światła.
Moje straszenie to rzecz niełatwa.
Jest druga w nocy, jakby nie było.
W jednym okienku światło się tliło.



A tam „Lubelak” tak się zachrapał,
że suchość w gardle niemiłą złapał.
Poszedł się napić, ja głośno wołam
- wstawaj „Lubelak”, czas do kościoła!

Na wschodzie jasno, świtania pora.
Jeszcze postraszę chwilę „Vick Thora”.
Lecz ten mi mówi z uśmiechem krzywym
- kpię sobie z duchów, boję się żywych.

Robi się widno, koniec zabawy.
Na miotłę czeka diabeł kulawy.
Za tydzień może złapię natchnienie,
znów mą zabawą będzie straszenie.

strega63   
lut 20 2016 Przeznaczenie i my...
Komentarze (0)

Pierwsze staranne rozważanie,
że oto jesteśmy tu wyjątkowi
niepowtarzalni i niezastąpieni.
  Z piasku stawiamy zamki osobliwe,
wznosimy mosty ponad realnością ...
Niepełnoletniość w pełnoletności,
a przypadek kwiaty w bukiety układa .


Brak czasu na dorosłość i starość ,
na marzenia, czekanie i reklamacje.
Codziennie siebie dajemy innym .
Karuzela życia kręci się coraz szybciej..
Kroczymy w życiu w cudownej nadziei...
Nieśmiertelność w człowieku dojrzewa ...
Itak bez patosu i fałszywej ceremonii
raptownie kończy się nasza historia.
Podobno przejście na drugą stronę
jest łatwiejsze od naszych narodzin.
Przeznaczenia nie da się oszukać.
Nasze miejsca zajmą inni naiwni.
Także oni będą nieśmiało próbować
wpuścić w maliny przeznaczenie...

strega63   
lut 20 2016 Wiedżmy...czarownice....
Komentarze (0)

Są czarnymi charakterami w bajkach, podania ludowe malują je jako kobiety na wskroś przesiąknięte złem, a cała ta niechęć ma swoje odzwierciedlenie w czasach, kiedy dla czarownic zarezerwowane były płonące stosy. Pomimo wielu trudności wiedźmy przetrwały jednak do czasów współczesnych. Dziś ich życie jest jednak o wiele łatwiejsze.
Kim tak właściwie są wiedźmy? Kobietami, które wiedzą, jak leczyć za pomocą ziół? A może przesiąkniętymi złem czarownicami chcącymi skrzywdzić nas wszystkich?...

 

Wizerunek wiedźmy wyrysowany został na podstawie paru znaczących faktów:
 1.w średniowieczu starej Europy kobiety kulturowo były nikim. nie mogły studiować, leczyć, uczyć. jedyne co im zostawało to siedzieć cicho i rozkładać nogi. nie mówię o byciu kurkami domowymi bo to było wtedy oczywiste. Wiedźmy więc były... złem. Wiedźmy w znaczeniu znachorki, szeptunki, zielarki- bo właśnie te zawody za wiedźmy były uważane. Nie można było przecież dopuścić by kobieta była mądrzejsza od mężczyzny, czy wierzy w trójcę czy nie.

 2.w kształtowaniu wizerunku wiedźmy udział brało również samo to, że miały swoje zdanie i tegoż zdania potrafiły bronić. nie słuchały się. nie były podporządkowane. dawały przykład, że kobieta może być silna i wcale nie musi być służącą. ba... ich obraz był negacją tego co mówił o kobietach kościół- a to przecież kobiety były złe, kobiety zjadły jabłko, kobiety są słabe i to kobiety są plugawe, niegodne. A tu taka leczy, uczy, pomaga ludziom, sama głoduje a innych karmi. eh...nawet nie chce za to pieniędzy. na pewno czci szatana.

3.wiedźmy miały ten problem, że w czasach, w których żyły zaczął się rozrost populacji. rosły miasta, wsie przeradzały się w grody. Tam gdzie gromadzą się setki, tysiące, naście tysięcy ludzi z lasów, pól, brudasów... gromadzą się też szczurki, pchły, glisty, kleszcze i cała reszta robactwa ergo choroby. wybuchały epidemie... a na kogo można zwalić winę jak nie na kobiety które przekonują, że to przez brak higieny i ludzkich warunków życia umierają ludzie, a nie tak jak mówił Kościół Katolicki-przez grzechy i brak datków na Watykan. Święta Inkwizycja miała pełne ręce roboty w szukaniu środków leczenia chorób.
Znikną wiedźmy-znikną klątwy, choroby i plagi.

 4.wizerunek wiedźmy, o którym mówiłam- baśniowy i bajkowy- opisuje starą babcię z kicholem, która odpowiadała na pytania, była wredna i zmurszała i zawsze chciała czegoś w zamian. no cóż... tak żyły wiedźmy. samotne, gnuśne, pomocne...mimo wszystko, ale za coś. bo niepotrzebne były pieniądze jak się do miasta nie chodziło kupować chleba.

 Nie sądzę, że zrzucanie winy za wizerunek wiedźmy na chrześcijan nie jest sporym nadużyciem. Zgodziłabym się jeśli mówimy o złej opinii społeczeństwa związanej z klątwami. to owszem-słowo wiedźma kojarzy się do dziś tylko z tym, ale niegdyś było to łączone raczej tylko ze stosem. choć odłączono czarownicę od wiedźmy to i te i tamte były palone.




Nie wiem, czy mi uwierzycie,
Są na świecie czarownice.
Co dzień jedną wciąż widuje,
Jak przeklina i czaruje...
Zamiast kota, psa prowadza,
W dłoni miotła, To Jej władza.
Wciąż uwija się przy garach,
Trzyma fason, chociaż stara...
Zamiast kuli, ekran szklany,
Tam całusek z gg dany…
Dalej e-mail, a tam fotki,
Dwa tańczące twista kotki...
Tu obrazk, mmm, gorszący?
Mały ptaszek w dłoni drżący.
Czarownica oczy mruży…
Znowu zerka, ptaszek duży...
Myśli sobie, nie do wiary,
To dopiero wielkie czary.
Jej, gorąco i ma dreszcze,
Może spojrzeć jednak jeszcze....
Czas Ją goni, więc ucieka,
I z kąpielą już nie zwleka…
Do ubrania szmatki stare,
Jakieś smutne no i szare...
W lustro zerka i się śmieje,
Dziś spotkanie z czarodziejem.
Rzuca w kąt ubrania w łatki,
I zakłada barwne gatki...

Po godzinie patrzy w lustro,
Już zrobiła z siebie bóstwo.
Spełni siebie, już bez czarów,
Po czym wróci znów do garów…





strega63   
sty 30 2016 Świat równoległy
Komentarze (0)

 Świat równoległy to wedle tego, co mówią sławy nauki, jest toświat, który niejako równolegle trwa do naszego, w którym wszystkieprocesy są niejako odbiciem naszego świata.
Świat równoległy, jest istnieje i to bliżej niż sobie możeszwyobrazić, w zasadzie bez zbytniej pychy można powiedzieć, że maszgo niejako pod ręką. Tamten świat równoległy albo jak wolą inniprzeciw świat, jest taki sam jak nasz, nie identyczny, ale takisam. Obowiązują i tu i tam takie same prawa fizyczne, chemiczne,jak również te same zasady. Jest takie samo powietrze i taki samjego skład, itd. Niema miedzy tymi światami żadnej różnicy. To takisam świat jak nasz jest w nim trój wymiar, jest siła, jesttemperatura itd., Ale jest i jedna różnica, która właśnie te światypomiędzy sobą wyróżnia albo jak wolisz dzieli. Przeciw świat jest wstosunku do naszego na wyższym poziomie energetycznym. I jeślikiedykolwiek tam wejdziesz to zszokuje cię fakt, że jest szary. Takjakbyś oglądał czarno biały film. Kolory istnieją, ale nasze oczynie są przystosowane do tego poziomu energetycznego, dlategowszystko tam cokolwiek człowiek widzi jest w odcieniuszarości.

Do tego świata łatwo jest wejść, ale piekielnie trudno wrócić,praktycznie jest to nie możliwe. Nawet, jeśli weszło się w bramęmiędzy wymiaru. W 99,9% brama otwiera się w kierunku stamtąd tutaj,bardzo rzadko odwrotnie. Odwrotne bramy otwierają się nad akwenamiwodnymi, stąd określenie Łatający Holender, czyli nagle pojawiającesię statki na morzu, które zaginęły wcześniej. Te bramy posiadająprzed sobą fizyczna wartość, jaką jest membrana bramy międzywymiaru. Tworzą się bez przerwy na całej naszej planecie, ale niesą niebezpieczne. Na pewno spotkałeś się ze sytuacją, że w jednejdzielnicy miasta pada deszcz lub śnieg, np.: w osiedlu zamkniętymblokami a ulice dalej jest ciepło i świeci słońce. Jeśliprzechodzisz z miejsca ciepłego odczujesz nagle znaczny chłód, choćza chwile spostrzeżesz ze wiatr nie wieje wcale. O takim miejscupiszę to jest to, ale w niczym nie jest to niebezpieczne, bo jestto bardzo nisko energetyczna forma i nie czyni szkody nikomu.Głęboko energetyczna forma membrany posiada zieloną poświatę,zawsze otaczająca każdą formę materii. Bramy przeskoku tworzą sięprzede wszystkim w powietrzu bardzo wysoko, często w stratosferze,właśnie, dlatego z nieba spadają przenoszone z wymiaru do wymiaruróżne dziwne rzeczy. Nie jednokrotnie zupełnie żywe.


Może ktoś kiedyś słyszał,że  w piękny słoneczny dzień nadługim prostym odcinku drogi, małe auta osobowe ładują się podciężarowe samochody, a ludzie giną i nie ma hamowania. Oficjalniekierowca zasnął za kierownicą i basta. Ale dlaczego ładuje się podnadjeżdżającą ciezarówę a nie na pobocze ( lewego pasa). Czemu niezjeżdża w lewo przed samym samochodem ciężarowym lub za samochodema ląduje się mu na maskę? W przeważającej większości jesteśmypraworęczni wiec prawa ręka na kierownicy jest zawsze cięższa iprzejmuje większe obciążenia od lewej. Ten, co zasną naprawdę zezmęczenia jest na poboczu, ale prawej strony jezdni. Taka naturafizyki ciała człowieka i nikt na to nie poradzi nic. A reszta?

Otóż na długim odcinku szosy często tworzy się membrana miedzywymiaru. Ma ona układ pierścieniowy i ułożona jest wzdłużasfaltowej drogi. Bo droga jest gorąca a otoczenie pobocza zimne.Kiedy wjeżdżają w tę membranę dwa samochody z naprzeciwka ale małeosobowe nic się nie dzieje, szczęśliwie przejeżdżają obok siebie.Ale jeśli z naprzeciwka pędzi około 80 do 100 km/h ciężarowy, niewjeżdża on w tunel membrany. On ją pcha przed sobą. Membrana jestelastyczna nie pęka a się ugina. Wygina się w kształt literyS tak, że kierowca osobowego, naprzeciwkociężarowego, który miał prostą drogę cały czas w pewnym momenciewidzi, że ta droga zakręca łukiem w lewo. Naturalnym odruchemkierującego jest korekta i ruch kierownicy w lewo, nie ma żadnegohamowania, bo nie potrzeba, droga jest pusta, ale pozornie.Kierujący widzi ciężarowy, ale znacznie dalej niż jest, tozłudzenie optyczne tunelu. Po skręcie jest już na masce ciężarówki.Nie ma hamowania.
Kierujący ciężarówką (TIR), widzi wszystko normalnie jest znaczniewyżej, nie patrzy fizycznie w tunel, ale ponad nim, dla niego niema żadnych zmian i nie dzieje się nic. Kiedy nagle osobowy dokonujemanewru przed nim i wjeżdża mu pod maskę nawet nie hamuje, tak jestzaskoczony sytuacją.
Czy jest na to ratunek? Tak jest. Mały osobowy samochód jadący zpodobną prędkością na prostej nie powinien w żadnym wypadkukorygować kierunku jazdy. Nawet, kiedy zobaczy ze zdumieniemkierowca, że dotąd prosta droga zakręca w lewo, a przed chwiląwidział nawet daleko TIRA. Powinien, nacisnąć pedał hamulca, izmniejszyć prędkość. Wystarczy jak prędkość spadnie do 70, 75 km,/hi miraż zniknie droga będzie prosta tak jak była. A on dojedzie dodomu. Kiedyś w przyszłości będą się chwalić ze odkryli tą zależnośćdziwu fizycznego. Teraz z tego kpią.
Darmowy hosting zdjęć
Inna rzeczywistość…..

1 lutego 1964 roku kalifornijski adwokat Thomas Meehan pojawiłsię przy recepcji szpitala w Garbervill (Kalifornia) i poprosiłrecepcjonistkę o pomoc. Cały był ochlapany błotem i ociekającywodą. Mężczyzna przedstawił się i prosił by go przyjęto na badania,ponieważ po nagłym napadzie bólu, który zaatakował go podczasprowadzenia samochodu, czuje się „jak nieżywy”, jakby razem z nimumarł cały otaczający go świat. Recepcjonistka sięgnęła za siebiepo blankiet przyjęć, a kiedy się odwróciła adwokata już nie było.Tak jakby rozpłynął się w powietrzu. Poszukiwania nie dały żadnegoefektu. Tuż przed dziesiątą wieczorem, policja natknęła się na wózMeehana w pobliskiej rzece. Na jezdni widoczne były ślady oponinformujące o rozpaczliwym hamowaniu. Na dachu wozu plama krwi.Prawa szyba opuszczona, kierowcy nie ma. Odciski stóp w błocieciągnęły się przez kilkadziesiąt metrów i urywały się w pewnymmomencie. Tak jakby poszkodowany rozpłynął się w powietrzu.Rozpoczęte poszukiwania dały efekt dopiero po 19 dniach. Zwłokiznaleziono 30 km od miejsca wypadku. Obdukcja wykazała, że śmierćnastąpiła przez utonięcie. Rekonstrukcja wypadków udowodniła, żeadwokat wpadł do rzeki w tym samym czasie co pojawił się wszpitalu.
Czy możliwe jest po prostu rozpłynąć się w powietrzu, czyistnieją inne alternatywne światy nakładające się na siebie? Żebynie brzmiało to jak science-fiction zaznaczę, że fizycy pracują nadrozwikłaniem zagadki różnych podobnych zniknięć i przemieszczeń.Czy można się rozpłynąć w powietrzu? Teoretycznie można uznać żetak, wystarczy nadać sobie taką samą częstotliwość drgań jakie ma powietrze…

Być może można jakoś inaczej opisać stan rzeczywistości niż czas iprzestrzeń, może zdarzenia nie rozwijają się tylko na płaszczyźnieteraźniejszości, przeszłości i przyszłości. Ludzkośc przyjęła na to nazwę „wymiary”. Niektórzy fizycy twierdzą, że istnieją inne,równoległe światy pomiędzy którymi dzięki dużej wiedzy moglibyśmy się przemieszczać, a nawet tworzyć! Weźmy na to sen – podczas jego akcji wierzymy w niego. Przecież jest dla nas realny, a jeśli istnieje świat równoległy – świat snu do którego przenosimy się zasypiając?

strega63